ILA Berlin Air Show 2014


Tomasz Szulc


 

 

 

ILA Berlin Air Show 2014

 

 

 

Tegoroczny berliński salon lotniczy odbył się w wyjątkowym czasie – gdy w Europie znowu zapachniało prochem. Przez ostatnie ćwierć wieku wydawało się, że na świecie możliwe są głównie konflikty asymetryczne, w których przeciwnikiem sił zbrojnych państw wysoko rozwiniętych są formacje nieregularne albo słabe armie państw trzeciego świata. Wojny w byłej Jugosławii, mimo zaangażowania w ostatnią z nich NATO, uznawano za konflikty wewnętrzne. Wszystko to raczej nie skłaniało Europejczyków do obaw i nikt z tego powodu nie nawoływał do wzmożonych zakupów uzbrojenia.

 

2

 

Tymczasem trwający od lutego konflikt rosyjsko- ukraiński, choć nie przerodził się dotąd w otwartą wojnę, przypomniał o potencjalnym zagrożeniu ze strony silnego wojska, wykonującego rozkazy przywódcy o bardzo zdecydowanych poglądach. Nawet w tak tradycyjnie neutralnych krajach jak Szwecja, słyszy się od paru miesięcy poważne głosy o potrzebie szybkiego zwiększenia potencjału militarnego. NATO czuje się zobowiązane do symbolicznego choćby, ale wzmacniania sił na swych wschodnich granicach itd.

W tym kontekście trudno dziwić się całkowitej nieobecności na ILA 2014 (20–25 maja br.) rosyjskiego sprzętu wojskowego, choć był on chętnie pokazywany w Berlinie począwszy od 1992 r. Także dokonany wiele miesięcy wcześniej wybór Turcji, jako państwa przygotowującego wiodącą ekspozycję, okazał się wyjątkowo trafny – kraj ten, inaczej niż inni europejscy członkowie NATO, bardzo szybko rozwija swój przemysł zbrojeniowy, a na dodatek jest geograficznie bliższy objętych kryzysem wschodnich regionów Ukrainy, niż inne państwa należące do Sojuszu Atlantyckiego. Propozycje europejskich i pozaeuropejskich firm w zakresie środków obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, którymi jest ostatnio zainteresowana także Polska, znalazły się nieoczekiwanie w centrum ogólnego zainteresowania.

 

Turcja
Turcja niewątpliwie dobrze wykorzystała okazję, jaką było zaproszenie jej przez organizatorów salonu do organizacji narodowej ekspozycji wiodącej. Wcześniej podobnej okazji nie potrafiła wykorzystać Polska, daleko nie w pełni uczyniły to także m.in. Indie i Rosja. Turcja jest w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego europejskim fenomenem. Jeszcze 25 lat temu o tym kraju wspominano głównie w kontekście dużej liczebności sił zbrojnych. Bardzo szybko ta sytuacja zaczęła się zmieniać. Od montażu wybranych wzorów uzbrojenia (np. F-16 w zakładach w Tusas) szybko zaczęto przechodzić do produkcji licencyjnej, a obecnie coraz częściej wdraża się własne rozwiązania, nawet w obszarach wymagających zastosowania zaawansowanych rozwiązań i technologii, jak kierowane uzbrojenie przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Przyczyn tego błyskawicznego postępu jest kilka. Po pierwsze: od dziesięcioleci trwa wyścig zbrojeń między Grecją a Turcją, które spierają się o prawa do szelfu na Morzu Egejskim i o liczne wyspy. Wydaje się, że nękana kryzysem gospodarczym Grecja ten wyścig przegrała, a stało się tak również dlatego, że – w odróżnieniu od Turcji – unowocześniała ona swe siły zbrojnie jedynie metodą kredytowanego importu. Po drugie: Turcja od lat zacieśnia kontakty ze światem islamu, a ten dyskretnie inwestuje nad Bosforem ogromne kwoty.

Na ILA pokazano jeden ze sztandarowych produktów tureckich – śmigłowiec bojowy TAI T129 ATAK, czyli zmodernizowaną wersję włoskiej Mangusty, samolot wczesnego ostrzegania AEW+C, bezzałogowiec klasy MALE Anka, parę zmodernizowanych Phantomów i F-16C.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 7/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter