Inni mogą żyć
Erik Roelofs
Inni mogą żyć
„Inni mogą żyć” to motto służby poszukiwawczo-ratowniczej Sił Powierznych Stanów Zjednoczonych. Autor odwiedził 23. Skrzydło w bazie Moody w Georgii, by dowiedzieć się więcej o współczesnych bojowych operacjach poszukiwawczo-ratowniczych.
Wielka rzecz
Dywizjony ratownicze w Moody należą do 347. Grupy Ratowniczej, która z kolei jest częścią 23. Skrzydła. W skład skrzydła wchodzi też 563. Grupa Ratownicza z Davis Monthan w Arizonie, jest to więc największe zgrupowanie sił poszukiwawczo-ratowniczych w USAF.
Od lipca 2010 r. dowódcą 347. Grupy Ratowniczej jest pułkownik Chad Franks. Jako pilot wylatał on ponad 3200 godzin na samlocie T-37 i na śmigłowcach UH-1H, UH-1N, MH-60G i HH-60G, najdłużej służąc w 55. Dywizjonie Działań Specjalnych, 84. Dywizjonie Szkolnym i 512. Dywizjonie Ratowniczym. Zanim objął dowództwo 347. Grupy Ratowniczej, płk Franks dowodził 66. Dywizjonem Ratowniczym w Nellis w Newadzie. Jednakże jest on kimś więcej niż doświadczonym pilotem i kompetentnym dowódcą. Był on bowiem bezpośrednio zaangażowany w jedną z najbardziej dramatycznych bojowych misji poszukiwawczo-ratowniczych w historii USAF
Miało to miejsce w czasie operacji „Allied Force”, NATO-wskiej kampanii, która powstrzymała serbską pacyfikację Kosowa. 27 marca 1999 r., o godzinie 8.38, samolot F-117A Nighthawk o numerze 82-0806/HO, należący do 7. Dywizjonu Myśliwskiego, został zestrzelony przez kierowany pocisk rakietowy „ziemia-powietrze” odpalony z zestawu S-125M Newa w rejonie Belgradu. Major Zelko właśnie zrzucił bombę kierowaną laserowo, gdy pocisk eksplodował w jego bezpośredniej bliskości, zmuszając „Vegę 31” do katapultowania z uszkodzonego samolotu, mniej niż 40 km od Belgradu, w rejonie gdzie teren był nasycony wojskami serbskimi.
W bazie Tuzla w sąsiedniej Bośni i Hercegowinie, grupa poszukiwawczo-ratownicza natychmiast wyruszyła do działania. Składała się ona z dwóch śmigłowców MH-53H Pave Low pojedynczego MH-60G Pave Hawk, pilotowanego przez kpt. Franksa. Śmigłowce uzupełniły paliwo w locie z samolotu MC-130P Combat Shadow, a następnie wkroczyły na terytorium przeciwnika. Aby nie alarmować serbskiego systemu obrony powietrznej, tankowanie było prowadzone na bardzo małej wysokości, w ciemnościach, zaledwie 5 km od granicy państwowej.
Trzy śmigłowce wleciały na terytorium serbskie na wysokości 30 m, ich załogi korzystały z gogli nocnego widzenia, z wyłączonymi radiolokatorami ostrzegania przed przeszkodami terenowymi, by uniknąć wykrycia. Po ominięciu w ciemnościach różnych przeszkód terenowych i linii wysokiego napięcia, grupa dotarła do rejonu, gdzie samolot A-10 Thunderbolt II osłaniał zestrzelonego pilota, z którym miał kontakt radiowy.
Mimo, że serbskie siły zbliżały się już do mjr. Zelko, kpt. Franks wylądował w odległości mniejszej od 100 m od miejsca ukrycia zestrzelonego pilota. Ratownicy szybko przejęli Zelko, upewniając się, że jest on faktycznie tym, za którego się podaje, a nie serbskim dywersantem. Po udanym podjęciu pilota, oba MH-53M i pojedynczy MH-60G zdołały opuścić terytorium serbskie, pomimo że obrona powietrzna tego kraju była już postawiona na nogi. Za odwagę okazaną w czasie misji ratunkowej zestrzelonego pilota o sygnale wywoławczym „Vega 31”, kpt. Franks został odznaczony Srebrną Gwiazdą.
Pułkownik Chad Franks służył także w Iraku i zdobył wiele odznaczeń oraz wyróżnień, w tym Brązową Gwiazdę, Medal Za Zasługi dla Obronności, Medal Sił Powietrznych i Medal za Osiągnięcia w Służbie.
Ratując życie
23. Skrzydło to największa jednostka poszukiwawczo-ratownicza w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych, a jej pododdziały stacjonują w trzech bazach. W Moody bazuje 347. Grupa Ratownicza wyposażona w śmigłowce HH-60G, samoloty HC-130P oraz pododdział wyspecjalizowanych ratowników pokładowych. W skład 23. Skrzydła wchodzi też563. Grupa Ratownicza w Davis-Monthan w Arizonie oraz 58. i 66. Dywizjon Ratowniczy w Nellis w Newadzie. 347. Grupa Ratownicza specjalizuje się w bojowych
działaniach poszukiwawczo-ratowniczych – CSAR (Combat Search and Rescue), ale prowadzi też zwykłe działania poszukiwawczo-ratownicze – SAR (Search and Rescue).
Dywizjony Ratownicze Sił Powietrznych nie tylko ratowały życie ludzkie w Iraku i Afganistanie, ale także znacznie bliżej swojej macierzystej bazy. Bezpośrednio po huraganie „Katrina”, który uderzył w Luizjanie, Missisipi i Alabamie, ze składu 347. Grupy wysłano piętnaście śmigłowców HH-60G Pave Hawk, które uratowaly 211 osób w ciągu 24 godzin działań.
Nasz personel codziennie ratuje ludzkie życie – mówi płk Franks, dowódca 347. Grupy – Naszym głównym zadaniem jest wykonywanie bojowych misji ratowniczych, ale uczestniczymy też w operacjach humanitarnych i prowadzimy działania poszukiwawczoratownicze w warunkach pokojowych. Pozostajemy w gotowości, by reagować na wszelkie sytuacje kryzysowe. W ciągu ostatnich kilku lat przeprowadziliśmy kilkanaście misji ratowniczych w kraju. 66. Dywizjon z Nellis często prowadzi misje w Parku Narodowym, kiedy wspinacze ulegną wypadkowi i tylko śmigłowiec może udzielić im pomocy. Wyszkolenie w bojowych misjach ratowniczych bardzo pomaga nam w tego rodzaju misjach pokojowych.
Na pytanie, czy bojowe misje poszukiwawczoratownicze są inne w Iraku i Afganistanie wobec braku zagrożenia w postaci wrogich samolotów, płk Franks odpowiada: W Iraku i Afganistanie wykonujemy bojowe działania poszukiwawczo-ratownicze, ale także misje ewakuacji rannych z pola walki, które mają inny charakter. Zdarza się jednak, że i samolot bądź śmigłowiec zostanie zestrzelony lub ulegnie awarii. W takiej sytuacji ewakuacja jego załogi wciąż może być niezwykle trudnym zadaniem, związanym z koniecznością koordynacji działań wielu różnych środków. W szczególności, kiedy mamy do czynienia z bardzo zdecydowanym przeciwnikiem. Zdarzały się przypadki, że zestrzeliwano śmigłowiec wykonujący zadanie ewakuacji rannych, wówczas należało natychmiast podjąć bojowe działania poszukiwawczo- ratownicze, skoordynować różne środki i uratować zestrzelonego lotnika. Same misje nie uległy zmianie, zmienił się nieco charakter zagrożeń.
Płk Franks mówi też, że latanie na HH-60G w Iraku miało zupełnie inną naturę: Irak był zupełnie odmienny, niż operacja „Allied Force”. Największym wyzwaniem były warunki geograficzne, a szczególnie wysokie temperatury i pył. W lotach na dużej wysokości temperatura miała wpływ na spadek osiągów śmigłowca, spadał udźwig i dostępna moc maszyny. Oślepienie przez pył w czasie lądowania i startu jest również bardzo niebezpieczne. Szkoląc się do misji w Iraku i Afganistanie, bardzo dużą wagę przywiązujemy do lądowania w kurzu i pyle. Obecnie załogi są znacznie lepiej przygotowane na oślepienie pyłem podnoszonym przez wirnik przy lądowaniu. Szkolenie tutaj w Moody jest prowadzone nieustannie. W każdym locie szkolnym załogi śmigłowców HH-60 ćwiczą lądowanie na specjalnie przygotowanym piaszczystym lądowisku w naszej bazie. Dużo wysiłku kosztowało nas, by przygotować załogi do startów i lądowań w takich warunkach, które w Afganistanie są chyba nawet jeszcze gorsze.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 11/2012