Izraelskie zestawy przeciwlotnicze

 


Tomasz Szulc


 

 

 

Izraelskie zestawy

 

przeciwlotnicze

 

 

Każdy kraj stara się dostosować swoje siły zbrojne do prognozowanych zagrożeń. W Polsce, w ciągu minionego dwudziestolecia, władze miały poważne problemy z określeniem kierunków zmian w tej dziedzinie i gdyby nie wstąpienie do NATO oraz związane z tym wymagania i zalecenia, to zapewne zmiany w Wojsku Polskim miałyby zupełnie przypadkowy charakter.


 


Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Izraelu, którego władze od początku istnienia państwa świetnie zdają sobie sprawę z realnych zagrożeń. Do końca lat 70. ub. wieku najpoważniejszą groźbę stanowiła „klasyczna” wojna z najbliższymi sąsiadami – Egiptem, Syrią oraz Jordanią i w związku z tym Izrael rozwijał wojska lądowe, lotnictwo uderzeniowe oraz siły morskie. Od kilkunastu lat największe zagrożenie stwarzają fundamentalistyczne organizacje islamskie, działające początkowo głównie w Libanie, a od kilku lat również w Autonomii Palestyńskiej. Nie są zdolne do rozpętania „prawdziwej” wojny, ale prowadzą intensywne działania nękająco-terrorstyczne, skierowane głównie przeciw izraelskiej ludności cywilnej. Główną ich bronią były początkowo moździerze, potem także niekierowane pociski rakietowe krótkiego zasięgu. Od niedawna zdarzają się ataki z użyciem rakiet o zasięgu kilkudziesięciu km oraz samolotów bezzałogowych... Nie ustała też ostatecznie groźba bardziej „klasycznego” ataku ze strony Syrii, a w niedalekiej przyszłości nawet Iranu. Czarny scenariusz dla Izraela na najbliższe kilkadziesiąt lat to powolne tworzenie się luźnego związku państw i ruchów islamskich, których wspólną cechą jest nienawiść do Państwa Żydowskiego. Ostatnio nawet Turcja, którą władze z Jerozolimy od dawna usiłowały „oswoić”, oferując np. współpracę militarną, używa wobec Izraela bardzo kategorycznej retoryki... Taki stan rzeczy wymaga między innymi ciągłego doskonalenia obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Izrael w tym ostatnim zakresie jest pierwszym krajem na świecie, który podejmuje wysiłki w celu stworzenia systemów zdolnych do przechwytywania rakiet krótkiego zasięgu, czy nawet pocisków moździerzowych, a obejmujących swym działaniem nie tylko obiekty (bazy), ale większe połacie terytorium. Wachlarz zaprojektowaych w tym kraju środków obrony powietrznej, z czego mało kto zdaje sobie sprawę, ustępuje pod względem liczby równolegle opracowywanych konstrukcji jedynie programom realizowanym przez przemysł rosyjski.  Jednak podstawę „klasycznego” uzbrojenia przeciwlotniczego Sił Obronnych Izraela stanowił w przeszłości i dotąd stanowi sprzęt produkcji amerykańskiej. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że przekazywany jest z USA jako darowizna lub sprzedawany na nadzwyczaj korzystnych warunkach. Otóż w przypadku wyprodukowania broni w ponad 50% w USA jej dostawa do Izraela może być objęta refinansowaniem ze specjalnego amerykańskiego funduszu. Jest to do tego stopnia korzystne, że nawet własnej konstrukcji pociski systemu przeciwrakietowego Chec Izraelczycy produkują w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, za cenę „podzielenia się” zyskami z amerykańskimi firmami (choć czasem będących własnością rodzimego kapitału), Izrael może tanio uzyskać nowy sprzęt. Spośród importowanego sprzętu OPL w przeszłości w bojach sprawdziły się samobieżne lufowe – M163 Vulcan i rakietowe zestawy przeciwlotnicze bliskiego zasięgu Chaparral, małego zasięgu Hawk oraz średniego zasięgu Patriot (trzy z sześciu baterii tych ostatnich są darem rządu... niemieckiego). Sprzęt ten powoli przestaje odpowiadać obecnym potrzebom Izraela i zapewne zastąpią go wkrótce produkty lokalnego przemysłu, który od niedawna oferuje bardzo nowoczesne uzbrojenie przeciwlotnicze.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 9/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter