Japoński krążownik Oyodo
Grzegorz Nowak
Kłopotliwy jedynak
Japoński krążownik Oyodo
W historii każdej floty wojennej od czasu do czasu pojawiają się okręty, z którymi bywa więcej kłopotów, niż pożytku. Dla Cesarskiej Japońskiej Floty jednym z takich okrętów był z pewnością ostatni jej ukończony krążownik lekki Oyodo. Długotrwałe projektowanie tej specyficznej jednostki a także zmieniające się koncepcje związane z jego przyszłym przeznaczeniem sprawiły, że w efekcie końcowym powstał okręt niezwykle oryginalny w swojej konstrukcji, choć pełne wykorzystanie jego walorów okazało się dość problematyczne.
Powody narodzin kłopotliwego krążownika sięgają początków lat dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy w sztabach Cesarskiej Floty rodziły się i nabierały kształtów koncepcje wykorzystania okrętów w przyszłych działaniach wojennych. Poza dynamicznym rozwojem wszelkich klas okrętów nawodnych, równie szybko rozwijały się siły podwodne japońskiej marynarki. Okręty podwodne według założeń japońskich strategów miały stanowić część lekkich sił floty, a ich zadaniem miało być przede wszystkim dalekie rozpoznanie mające na celu wczesne wykrycie ruchów przeciwnika. Wczesne rozpoznanie gwarantowało możliwość przygotowania się głównych sił floty do przeprowadzenia rozstrzygającej bitwy morskiej.
Aby coraz liczniej budowane okręty podwodne były w stanie operować daleko od swoich baz, na rozległych obszarach Pacyfiku, było niezbędne ich odpowiednie zaopatrzenie i logistyczne – jak byśmy dziś powiedzieli – wsparcie. Konieczna więc stała się potrzeba przystosowania wielu pomocniczych jednostek do pełnienia roli zaopatrzeniowców i okrętów-baz dla załóg okrętów podwodnych. Było to jednak rozwiązanie tymczasowe a w perspektywie sztabowcy dostrzegali konieczność wybudowania od stępki nowych, specjalnie do tego celu przeznaczonych okrętów-baz oraz odrębnych jednostek dowodzenia zespołami okrętów podwodnych.
O ile okręt-baza miał spełniać rolę głównie zaopatrzeniowca, zapewniając okrętom podwodnym zapasy torped, prowiantu, wody, paliwa a także wygodne warunki do odpoczynki dla załóg, o tyle przed jednostką dowodzenia stawiano bardziej wyostrzone wymagania. Okręt taki miał być szybką jednostką o wyjątkowo dużym zasięgu, przy tym miał zapewnić odpowiednią ilość pomieszczeń dla rozbudowanego sztabu dowodzenia, a także być wyposażonym w doskonałe środki łączności radiowej. Wszystkie te wymagania w jakiś sposób kształtowały obraz okrętu zbliżonego wymiarami i parametrami technicznymi do krążownika.
Problem okrętów-baz został dość szybko doraźnie rozwiązany poprzez wprowadzenie do służby dwóch bliźniaczych jednostek Chogei oraz Jingei, które w ograniczony sposób mogły także spełniać zadania okrętów dowodzenia, jednak na okręt dowodzenia z prawdziwego zdarzenia flotylle okrętów podwodnych musiały jeszcze poczekać. Kolejne plany rozbudowy Cesarskiej Floty, jakie na przestrzeni lat dwudziestych i trzydziestych zatwierdzano w ramach imperialnej polityki Japonii nie zmieniły ustalonych wcześniej podziałów na okręty-bazy i okręty (krążowniki) dowodzenia. W ramach programu z 1930 r. zaplanowano budowę aż sześciu krążowników o wyporności ok. 5 000 ton standard, które mogłyby spełniać zadania okrętów dowodzenia dla flotylli okrętów podwodnych, jednak budowa tych krążowników nie miała szans realizacji.
W 1936 r. ogłoszono nowy plan organizacyjny, jeszcze bardziej ambitny niż poprzednie, w ramach którego każda flotylla okrętów podwodnych miała dysponować po jednym okręcie dowodzenia i jednej bazie dla okrętów podwodnych. Plany te zakładały, że do 1945 r. rozwijająca się flota będzie dysponować aż trzynastoma nowymi krążownikami.
Kiedy w 1937 r. został zatwierdzony przez japoński parlament Trzeci Uzupełniający Program dla japońskiej floty, rozpoczęto wstępne prace projektowe według nowych założeń dla krążowników drugiej fazy dziesięcioletniego programu rozbudowy floty. O ile wcześniej sztabowcy japońscy nie dostrzegali w zasadzie szczególnych różnic między krążownikiem będącym flagową jednostką dla flotylli niszczycieli od okrętu dowodzenia flotyllą okrętów podwodnych, to już w 1937 r. zaczęły się te poglądy bardzo zmieniać. W połowie 1938 r. opracowano wstępne założenia dla nowego krążownika, który miał pełnić rolę okrętu dowodzenia.
Miała to być jednostka nieco mniejsza, ale szybsza od krążowników typów Kuma, Nagara czy Sendai, bo rozwijająca prędkość rzędu 36 w, jednak przy zasięgu co najmniej 10 000 Mm. Ciekawą kwestią było uzbrojenie okrętu. Nie przewidywano bowiem, jak dla klasycznego krążownika lekkiego artylerii głównej złożonej z armat kal. 155 mm zadowalając się ilością 8 armat uniwersalnych kal. 127 mm. Uzbrojenie przeciwlotnicze miało składać się z 18 działek plot. kal. 25 mm. Zdawano sobie sprawę, że może zabraknąć miejsca dla instalacji wyrzutni torped, dlatego pogodzono się z ich ewentualnym brakiem. Priorytetem miała być kwestia wyposażenia okrętu dowodzenia w 6 do 8 wodnosamolotów pokładowych, maszyn o jak największym zasięgu oraz dużej prędkości lotu.
Przygotowany na podstawie powyższych wytycznych przez Departament Techniczny projekt oznaczony roboczo W-105, przedstawiono Radzie Technicznej do zatwierdzenia. Projekt prezentował okręt o wyporności 6 600 ton std, prędkości 36 w, zasięgu 10 000 Mm przy ekonomicznej prędkości 18 w. Uzbrojenie miało składać się z 8 armat kal. 127 mm oraz pewnej ilości działek plot 25 mm bez wyrzutni torped. W części rufowej proponowano umieszczenie dwóch katapult. Aby okręt mógł zabierać przynajmniej sześć wodnosamolotów, planowano instalację hangaru mogącego pomieścić 4 samoloty – dwa pozostałe miały znajdować się na katapultach.
Z uwagi jednak na stosunkowo małą szerokość kadłuba Rada Techniczna zdecydowała o instalacji jednej większej katapulty na rufie. Sugerowano też powiększenie hangaru do takich rozmiarów, aby wszystkie wodnopłaty pokładowe mogły się w nim pomieścić bez konieczności pozostawiania ich na katapultach. Także uzbrojenie okrętu uznano za niewystarczające. O ile zapewniało dość skuteczną obronę przeciwlotniczą, o tyle armaty kal. 127 mm nie były w stanie skutecznie chronić okrętu przed ewentualnym atakiem krążowników czy niszczycieli przeciwnika. Za trafne rozwiązanie uznano pomysł zainstalowania dwóch potrójnych wież armat kal. 155 mm w dziobowej części okrętu. Wieżami takimi dysponowano w większej ilości, znajdowały się bowiem do dyspozycji w arsenałach po zdemontowaniu ich z przezbrojonych krążowników typu Mogami.
Do końca roku projekt okrętu dowodzenia mocno ewoluował, co było wynikiem burzliwych dyskusji Sztabu Admiralicji, Sztabu Spraw Marynarki, Ministra Marynarki oraz Departamentu Lotniczego. W październiku 1938 r. projekt prezentował okręt o wyporności 8 200 ton std, prędkości maks. 35 w (przy mocy maszyn 110 00KM) o zasięgu 8 700 Mm przy prędkości 18 w. Miał on być uzbrojony w 6 armat (2 x III) kal. 155 mm oraz 8 uniwersalnych armat kal. 100 mm i 16 działek plot kal. 25 mm.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 3/2013