Jednostki lotniczych „agresorów” USAF

Jednostki lotniczych „agresorów” USAF

Leszek A. Wieliczko

 

Jak pokazała wojna w Wietnamie, przewaga liczebna i techniczna nie zawsze wystarcza do odniesienia zwycięstwa w walce powietrznej. Konieczne jest również poznanie sposobu działania lotnictwa przeciwnika oraz odpowiednie do tego przygotowanie własnych pilotów. Te dwa czynniki legły u podstaw utworzenia w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych (US Air Force, USAF) wyspecjalizowanych jednostek przeznaczonych do symulowania przeciwnika podczas szkolenia i ćwiczeń, zwanych „agresorami”. W ostatnich kilkunastu latach ich rola w procesie szkolenia amerykańskich pilotów znacznie wzrosła.

Podczas wojny w Wietnamie pod koniec lat 60. okazało się, że najnowocześniejsze amerykańskie myśliwce F-4 Phantom II nie radzą sobie zbyt dobrze w walkach powietrznych z północnowietnamskimi MiG-21. Wzbudziło to duży niepokój w Waszyngtonie, gdyż F-4 był uważany przez Amerykanów za myśliwiec znacznie lepszy pod niemal każdym względem niż MiG-21. W opracowanym na zlecenie USAF obszernym studium „Red Baron” eksperci zidentyfikowali wiele przyczyn takiej sytuacji, ale jako najważniejszą uznali niedostateczne wyszkolenie amerykańskich pilotów w zakresie manewrowych walk powietrznych na bliskim dystansie. Szkolenie taktyczne pilotów USAF skupiało się wówczas głównie na atakowaniu przeciwnika ze średniej lub dużej odległości za pomocą kierowanych pocisków rakietowych powietrze–powietrze i nawet jeśli piloci ćwiczyli manewrowe walki powietrzne, to z samolotami tego samego typu. Tymczasem MiG-21, choć mniej zaawansowany technicznie niż F-4, okazał się bardzo wymagającym przeciwnikiem – był trudny do wykrycia ze względu na niewielkie gabaryty, szybki i znacznie zwrotniejszy.

Ceną za poznawanie potencjału i taktyki działania przeciwnika dopiero w realnych warunkach bojowych były duże straty amerykańskiego lotnictwa. Ta bolesna lekcja skłoniła Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych do utworzenia w latach 70. wyspecjalizowanych jednostek „agresorów”, których zadaniem było jak najbardziej realistyczne symulowanie potencjalnego przeciwnika podczas szkolenia i ćwiczeń. W 1975 roku zainicjowano cykliczne ćwiczenia „Red Flag”, których celem było nauczenie amerykańskich pilotów wykorzystywania do maksimum wszystkich przewag własnych myśliwców i zarazem słabości maszyn przeciwnika podczas walki powietrznej z samolotami o zupełnie odmiennej charakterystyce (Dissimilar Air Combat Training, DACT). Ponieważ z oczywistych przyczyn Amerykanie nie mogli kupić MiG-ów, więc jednostki „agresorów” wyposażono najpierw w lekkie i zwrotne samoloty szkolno-treningowe T-38A Talon, potem myśliwce F-5E Tiger II, a pod koniec lat 80. także F-16A Fighting Falcon.

W czasie zimnej wojny głównym przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych (i szerzej NATO) był Związek Radziecki (wraz z innymi krajami bloku wschodniego), więc to właśnie taktykę radzieckiego lotnictwa symulowały jednostki „agresorów”. Chodziło nie tylko o sam sposób prowadzenia walki powietrznej (z uwzględnieniem parametrów taktyczno-technicznych symulowanych samolotów i uzbrojenia), ale także procedury naprowadzania na cel przez kontrolerów naziemnych i prowadzenia korespondencji radiowej. Całości dopełniały charakterystyczne kamuflaże samolotów „agresorów”, wzorowane na malowaniu maszyn przeciwnika – wszystko w celu zwiększenia realizmu podczas ćwiczeń. Informacje na ten temat pozyskiwano z wszelkich możliwych źródeł – zarówno dostępnych publicznie, jak i zdobywanych metodami wywiadowczymi. Udało się nawet pozyskać kilka oryginalnych radzieckich samolotów myśliwskich różnych typów (MiG-17, MiG-21, MiG-23, a w latach 90. także MiG-29), które poddano intensywnym testom i zdobytą w ten sposób wiedzę wykorzystano do ulepszenia sposobu działania „agresorów”.

Program okazał się wielkim sukcesem i przyniósł pożądane efekty – od tamtej pory USAF nie straciły żadnego myśliwca w walce powietrznej. Z powodu ocieplenia stosunków amerykańsko-radzieckich pod koniec lat 80. wszystkie jednostki „agresorów” zostały jednak rozwiązane do 1990 roku. Tylko kilka myśliwców F-16 z 414th Combat Training Squadron w Nellis AFB odgrywało rolę przeciwników (tzw. red air) podczas ćwiczeń „Red Flag”, ale nie byli to „agresorzy” z prawdziwego zdarzenia. Odprężenie po zakończeniu zimnej wojny nie trwało jednak długo. W latach 90. różne państwa – w tym także te jawnie nieprzyjazne wobec USA – zaczęły kupować rosyjskie myśliwce MiG-29, Su-27 i Su-30, znacznie wzmacniając potencjał swoich sił powietrznych. Dla USAF oznaczało to, że nawet w konfliktach lokalnych amerykańscy piloci mogą napotkać przeciwnika nie tylko stosującego zupełnie odmienną taktykę, ale też dysponującego całkiem nowoczesnym sprzętem. Wprawdzie USAF wciąż polegały na swojej przewadze technicznej i informacyjnej, ale chcąc uniknąć powtórzenia się sytuacji z Wietnamu w pierwszej dekadzie XXI wieku reaktywowały kilka eskadr „agresorów”, które wyposażyły w myśliwce F-16C/D Fighting Falcon i F-15C/D Eagle.

Znaczenie „agresorów” w procesie szkolenia amerykańskich pilotów wzrosło w minionej dekadzie, gdy Rosja i Chiny zaczęły prowadzić bardziej ekspansywną (żeby nie powiedzieć konfrontacyjną) politykę. Po wprowadzeniu do wyposażenia sił powietrznych obu krajów myśliwców 5. generacji (odpowiednio Su-57 i J-20) stało się jasne, że wraz ze wzrostem ich liczby w następnych latach amerykańska przewaga techniczna może topnieć. W przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego z którymś z tych krajów kluczem do sukcesu w walce o dominację w powietrzu może więc być doskonała znajomość taktyki przeciwnika oraz – co jeszcze ważniejsze – umiejętność radzenia sobie z przeciwnikiem stosującym odmienną taktykę (zgodnie z zasadą: najlepszym sposobem zapobiegania wojnie jest bycie przygotowanym do jej wygrania).

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 12/2024

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter