Jedyna taka dezercja


Wojciech Holicki


 

 

 

 

Zdarzyło się 70 lat temu (36)

 

 

Jedyna taka dezercja

 

 

 

Ucieczka z pola walki lub obleganej twierdzy, porzucenie zagrożonego posterunku czy też oddziału zdarzały się „od zawsze”, niejednokrotnie wiążąc się z przejściem na stronę  wroga. To surowo karane przestępstwo dużo trudniej było popełnić, z oczywistych powodów, w razie służby na jednostce pływającej, stąd takie przypadki należały do zdecydowanie rzadszych. W maju 1943 r. na wodach Zatoki Fińskiej doszło do dezercji wyjątkowej, bo jej „bohaterem” był marynarz z okrętu podwodnego, który w dodatku odbywał rejs bojowy.

 

 

Planując wojnę z ZSRR, Niemcy postanowili na spółkę z fińskimi sojusznikami „zakorkować” Flotę Bałtycką w Kronsztadzie poprzez zaminowanie wspomnianego akwenu, który – ze względu na workowaty kształt i generalną płytkość – idealnie się do tego nadawał. W pierwszej fazie działań, trwającej do końca czerwca 1941 r., stawiacze Kriegsmarine utworzyły dwie duże zagrody w zachodniej części zatoki („Apolda” i „Corbetha”), do których Finowie dołożyli szereg swoich. Od połowy lipca zaczęła powstawać, na północ od półwyspu o tej nazwie, szeroka „Juminda”, która ostatecznie składała się z około 2000 min i 770 boi przeciwtrałowych. Pokonanie jej w trakcie ewakuacji sił z Tallina, pod koniec sierpnia, było dla Floty Bałtyckiej bardzo kosztowne, zatonęło m.in. 5 niszczycieli, 2 okręty podwodne i sporo mniejszych jednostek. Ciężkie straty przyniosła jej także ewakuacja garnizonu z półwyspu Hanko (listopad – początek grudnia).

Bilans operacji okrętów podwodnych Floty Bałtyckiej w pierwszych miesiącach wojny był bardzo kiepski – ze stanu trzeba było spisać 27 jednostek, natomiast rzeczywiste sukcesy ograniczyły się do zatopienia w atakach torpedowych U-Boota i dużego statku. Choć więc nie stanowiły dużego zagrożenia dla transportu rudy żelaza ze Szwecji i ćwiczących na Bałtyku jednostek Dönitza, 12 marca 1942 r. Niemcy uzgodnili z Finami, że postawione zostaną dwie kolejne wielkie zagrody: „Nashorn” w zwężeniu między półwyspem Porkkala (Finlandia) i wyspą Naissaar (Estonia) oraz „Seeigel” na północ i południe od wyspy Gogland (Suursaari). Między nimi miały operować lekkie jednostki ZOP, korzystające z „usług” stacji radiolokacyjnych i hydrofonicznych także na zajmowanych przez Finów i Niemców innych wyspach we wschodniej części zatoki.

„Nashorn” zaczęła powstawać 9 maja – 650 min z niemieckich stawiaczy Kaiser i Roland utworzyło 5 rzędów; potem, między 15 czerwca i 10 września, doszły do nich 4 kolejne i liczba zabójczych kul sięgnęła prawie 1200. 24 maja, po pięciu rejsach, okręty te wspólnie z mniejszymi jednostkami Kriegsmarine zakończyły stawianie „Seeigel” (2552 miny), którą uzupełniła na północ od Goglandu fińska „Rukajärvi” (23-27 tm., 619 min w czterech rzędach na różnych głębokościach; w czerwcu doszły do tego 283, a potem jeszcze 476 przeciwko okrętom podwodnym w siedmiu rzędach). Osobne przeznaczenie miały mniejsze zagrody takie jak np. „Pälkjärvi” koło płycizny Kalbadagrund (29 czerwca, 100 min w dwóch rzędach w ewentualnej strefie ładowania akumulatorów przez przedzierające się jednostki). Między Kronsztadem i najbardziej wysuniętą na zachód bazą Floty Bałtyckiej, na wyspie Lavansaari (Moszcznyj), postawione zostały 4 zagrody ofensywne, samoloty Luftwaffe zrzuciły jakieś 200 min dennych pod tę pierwszą.

Mimo trwającej do momentu zamarzania zatoki rozbudowy zagród i sił dozoru Rosjanie poradzili sobie. Po rozpoznawczej wyprawie małego M 97 wysłali na zachód, zaczynając od 11 czerwca, 9 okrętów podwodnych (jeden przepadł bez śladu po drodze do bazy na Lavansaari). Dwa miesiące później wyruszyła pierwsza grupa jednostek drugiej fali, liczącej łącznie 10, natomiast w połowie września zrobiło to pierwszych 6 trzeciej. Rezultaty, odbiegające mocno od podawanych przez propagandę, były o niebo lepsze niż rok wcześniej – 22 zatopione statki o łącznym tonażu około 45 400 BRT. Cena była jednak wysoka, bo do baz nie wróciło 12 jednostek (najgorzej powiodło się trzeciej fali – z 16 okrętów zginęła połowa).

Choć poniesione w 1942 r. na Bałtyku straty były dla Niemców i ich sojuszników, ledwie odczuwalne (stanowiły mniej niż 1% ogółu przewozów), po stopnieniu lodów przystąpili oni do stawiania kolejnych rzędów min. Pod koniec marca rozpoczęte zostało także, na wodach na zachód od „Nashorn”, rozciąganie sieci przeciwko okrętom podwodnym. Operacja „Wallroß”, zakończona w połowie maja, była spełnieniem propozycji Finów sprzed roku, odrzuconej wówczas przez Niemców w przekonaniu, że wystarczą same miny; wzięło w niej udział pół setki niedużych jednostek. Sieć, wykonana z 18-milimetrowej liny stalowej, o 4-metrowych „oczkach”, miała łącznie 30 Mm długości i wysokość 60-90 m.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter