Julian Stapf w Warszawie
PIOTR J. BOCHYŃSKI
Parowa Fabryka Broni, Rewolwerów
i Amunicyi... Julian Stapf w Warszawie
Od kilku lat na łamach naszego magazynu przedstawiamy dzieje rodzimych producentów broni i amunicji. Dowodzą one, że mimo dzisiejszej mizerii w dziedzinie zaopatrzenia krajowego rynku strzeleckiego „Polacy nie gęsi, lecz swój język mają” także w tej materii.
Nasza kolejna podróż w mroki historii, by zapisać jej białe dotychczas karty, zaczyna się gdzieś w połowie lat 50. XIX wieku. Wówczas to, jak doniósł „Kurjer Warszawski” w numerze 307 z roku 1856, „Magistrat m. Warszawy” wydający „konsensa na prowadzenie fabryk i professji” udzielił zamieszkałemu w Warszawie pod numerem hipoteki No2853 „Jakóbowi-Ernestowi Stapfowi” pozwolenia na „wyrabianie obsad do broni”. Okoliczności, w których rodzice pana Stapfa przywędrowali z Niemiec (o czym świadczą zarówno imiona dzieci, jak i przynależność do zboru ewangelicko-augsburskiego) do Warszawy i w niej osiedli, giną w pomroce dziejów. Z ocalałych dokumentów wiadomo jedynie, że Jakub Ernest urodził się już tam w roku 1818, i tamże wstąpił w związek małżeński w roku 1843. W 1854 roku spis ludności Warszawy wymienia go jako „subiekta handlowego”, a dwa lata później otrzymał wspomniany konsens na otwarcie własnej działalności gospodarczej. Na szczęście dla nas potem „zbudował sobie pomnik trwalszy od spiżu”, dając do prasy wielce elokwentne anonse, z których możemy się dowiedzieć co nieco o historii i rozwoju firmy. Znacznie więcej zapewne powiedziałyby akta warszawskiej administracji oraz skarbowe – no ale w tym akurat przypadku niegdysiejsi rodacy naszego bohatera zadbali w 1944 ro ku o to, byś my ich już nigdy nie poznali. Tym niemniej potencjalni klienci mogli się dowiedzieć z anonsu w „Gazecie Warszawskiej” z roku 1859, że jest pan Stapf „wieloletnią pracą w zagranicznych fabrykach i najcelniejszéj w Warszawie wykształcony”. Z innych wzmianek i nawiązań można się domyślać, że ową „najcelniejszą fabryką” w Warszawie był zakład Colletta, wiodący podówczas prym w tej branży.
Wzlot i pierwszy upadek
Swój warsztat i sklep (w 1856 roku) Jakub Stapf otworzył w reprezentacyjnym miejscu, przy ulicy Krakowskie Przedmieście, w domu pod ówczesnym numerem 400, naprzeciw kościoła Św. Krzyża. Z powodu bardzo silnej pozycji zasiedziałych miejscowych firm o znamienitej reputacji, początkowo mógł z nimi konkurować jedynie niższymi cenami za swe usługi. Ślad tego widać w inseratach prasowych. Wspomniane ogłoszenie z „Gazety Warszawskiej” stanowi, że ceny jego broni i usług są „niższe o jednę trzecią część od praktykujących się” wówczas w Warszawie. Mo - żliwość tak znacznej obniżki tłumaczył tym, iż „uzasadnia byt swojej fabryki nie na wygórowanym zarobku na jednostkach, ale na liczbie obstalunków”, czyli jakbyśmy dziś powiedzieli „bazuje na wolumenie sprzedaży”, przy zachowaniu jednak wysokiej jakości usług. Wątpliwe jednak, by konkurenci poczuli się takim tłumaczeniem usatysfakcjonowani... Na szczęście klienci byli z niej widać zadowoleni, bo firma rozwijała się szybko i z początkowego jednoosobowego warsztatu rzemieślniczego, w którym właściciel osobiście świadczył usługi i prowadził sprzedaż, już na początku lat 60. w inseratach zamiast „puszkarza Jakóba E. Stapfa” figuruje „Za kład puszkarski pod firmą J. E. Stapf”, awansujący z czasem do dumnego miana „Fabryki broni J. E. Stapf”.
Jak Feniks z popiołów
Cała ta potęga upadła jednak po wybuchu powstania styczniowego, w wyniku ograniczenia przez władze zaborcze dostępu Polakom do broni, a także zakazu prowadzenia działalności w zakresie jej wyrobu oraz sprzedaży. Firma, jak wszystkie z jej branży, została przejściowo zamknięta z nakazu władz, ale już na początku roku 1864 jej właściciel w „Gazecie Warszawskiej” zawiadamiał „Szanownych PP. Oby wateli ziemskich i miejskich oraz wszystkich PP., którzy upodobanie znajdują w myśliwstwie, że napowrót” otworzył dla nich podwoje swego zakładu. Stapf oferował teraz najnowsze osiągnięcia w dziedzinie rusznikarstwa w postaci broni odtylcowej: „Sistem-Ruhr, sistem Lankazter (wynalazek angielski), sis. Go ten, sis. Kolai i sis. Baslin Freres”, jak również przeróbki starej broni na ładowaną od tylcowo „Sznellader i Szneidersistem”. Zwróć my uwa gę na fonetyczną pisownię, charakterystyczną dla języka rosyjskiego – w owym czasie nowinki techniczne polscy myśliwi poznawali głównie za pośrednictwem rosyjskiej prasy łowieckiej, w której słowa Lancaster, Schnellader czy Schneider-System występowały właśnie w takiej postaci. Po zamknięciu zakładu Stapf stracił prestiżowy lokal na rogu Królewskiej. Odrodzony zakład mieścił się teraz w znacznie mniej reprezentacyjnym miejscu – wprawdzie nadal przy ulicy Nowy Świat, pod numerem 1315 – ale „w drugim podwórzu po lewej ręce”, jak w tym samym ogłoszeniu z pewnym zażenowaniem i zapowiadając rychłą przeprowadzkę w bardziej odpowiednie miejsce, kierował Sz. PT Klientelę. Prowizorki zwykle mają to do siebie, że są trwałe – tak było i tym razem. Mi - mo zapowiadanej „na wiosnę po Wielkiéj-Nocy” 1864 roku wyprowadzki, dopiero 16 lat później, w roku 1880 Fabryka broni J. E. Stapf zostaje prze niesiona do nowo wybudowanych pomieszczeń w wyremontowanej kamienicy Nowy Świat 41. Cały czas jednak Stapf próbował wrócić w rejon Krakowskiego, by zająć tam należne sobie miejsce od frontu, nie w podwórzu – i to jeszcze, horribile dictu, drugim. W owym okresie Krakowskie Przedmieście i leżący na jego przedłużeniu Nowy Świat, leżące na dawnym Trakcie Królewskim, były najruchliwszymi, najbardziej reprezentacyjnymi ulicami handlowymi warszawskiego Śródmieścia. Siedziba w tak eksponowanym miejscu przekładała się na częste odwiedziny odpowiednio zasobnej klienteli. Za mierzenie to w końcu powiodło się, ale dopiero na początku lat 70.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2012