Junkers Ju 87G „Kanonenvogel”
Robert Michulec
Idea stworzenia ogniowej interwencji z niebios w mordercze działania piechoty narodziła się właściwie natychmiast po włączeniu się samolotów w Wielką Wojnę. Natomiast jej ziszczenie przez długi czas wisiało w próżni z racji niebagatelnych ograniczeń technicznych, z jakimi zetknięto się w pierwszym roku wojny. Postęp był jednak gwałtowny i w drugiej połowie I w.ś. obie strony posiadały już samoloty stworzone specjalnie do atakowania wojsk lądowych na pierwszej linii frontu. Wymyślenie takiego samolotu poniekąd wynikało samo z siebie zaraz po wykrystalizowaniu się modelu dwuosobowej maszyny wielozadaniowej, zrzucającej bomby na przeciwnika i ostrzeliwującej go z tylnego stanowiska strzeleckiego. Wydawało się, że zamiast atakowania pozycji nieprzyjaciela z większej wysokości lepiej będzie skierować samoloty tuż nad ziemię do ostrzeliwania i ewentualnie bombardowania konkretnych stanowisk i szyków piechoty ogniem przedniego cekaemu, a później z tylnego stanowiska. W ten sposób zrodził się typ samolotu nazywany w Polsce szturmowcem, który faktycznie zastosowany na większą skalę mógł odegrać poważną rolę w każdej ówczesnej bitwie lądowej. Stąd po I w.ś. w wielu krajach dostrzegano niezwykłe perspektywy stojące przed lotnictwem szturmowym. Nowoczesna piechota zmieniała się jednak tak radykalnie, że ostrzeliwanie jej z kaemów, na przykład w okopach, stało się anachronizmem już u progu II w.ś. Efektem tego była niezwykła kariera bombowców nurkujących, które rozwinęły się szczególnie w III Rzeszy, odgrywając tam rolę superciężkiej artylerii polowej do działań w skali operacyjnej czy głębokiej taktyki. Mało komu śniło się wówczas wysyłanie nad linię frontu samolotów, nawet specjalnych, do niszczenia małych obiektów bojowych nieprzyjaciela, takich jak pojedyncze bunkry, działa czy tankietki. Przeszkodą stawał się sam rozwój techniczny samolotów uderzeniowych, latających już z prędkościami do 400 km/h na wysokości mniej więcej 3000 metrów.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 5/2021