Kaiser US Shooting Products X-7 Monarch: 2233 gramy AR-a
Bartosz Szołucha
Przeróżnych klonów AR-15 na rynku jest całe mnóstwo. Mniej lub bardziej klasyczne, nowoczesne, totalnie odjechane, wyprodukowane w USA, Niemczech, Polsce, Chinach, a nawet w Jordanii, kosztujące śmieszne pieniądze albo całe worki złotych monet. A historia AR-15 zaczęła się przecież od prostego karabinka, który miał być przede wszystkim… lekki.
Na przełomie lat 50. i 60. amerykańskie siły zbrojne wymyśliły sobie, że koncepcja karabinu zasilanego „pełnowymiarową” amunicją kalibru 7,62 mm x 51 nie do końca sprawdzi się w dżungli w Wietnamie, więc powstała koncepcja sprawdzenia lżejszej konstrukcji zasilanej lżejszą amunicją. Armalite zaproponowało AR-15, pomniejszoną i odchudzoną wersję AR-10, zaprojektowanego przez Eugene’a Stoner. W 1958 rozpoczęły się testy w Fort Benning. AR-10 miał masę 3,11 kg, a jego mniejszy wariant udało się (wedle raportu z 1958) zmieścić w masie 2,41 kg. Późniejszym wariantom zdarzyło się jednak nieco przytyć.
Obecnie w kategorii karabinków opartych na układzie konstrukcyjnym AR-15 trudno jest wymyślić coś nowego. Od czasu do czasu pojawiają się jednak ciekawostki, jak AR-y zbudowane z polimerów. O ile polimerowa komora spustowa nie jest czymś wyjątkowym w broni strzeleckiej (testowano to już przez Colta w latach 60. XX wieku), o tyle niemetalowa komora zamkowa w aerach zdarza się raczej bardzo rzadko (poza kalibrem .22lr). Pierwszym AR-em (choć nie do końca, bo nie był w pełni kompatybilny ze względu na swoje unikalne rozwiązania), w którym pojawiła się komora zamkowa wykonana z polimeru nasyconego włókna węglowego, był karabinek Professional Ordnance Carbon-15 Type 97 kalibru 5,56 mm (później sprzedawany przez firmę Bushmaster) ważący zaledwie 1,8 kilograma. Niska masa została osiągnięta, niestety, kosztem wytrzymałości – to wciąż końcówka lat 90. XX wieku, więc poziom technologii jest zupełnie inny niż obecnie. Karabinek miał aluminiową szynę Picatinny dokręconą do górnej części komory zamkowej. Cała konstrukcja była minimalistyczna, odchudzono buffer, zespół ruchomy, usunięto dopychacz zamka, a nawet klapkę zakrywającą okno wyrzutowe.
Ze względów technologicznych nie udało się uzyskać odpowiedniej wytrzymałości części, więc ostatecznie Proffesional Ordnace, z powodów finansowych, został sprzedany firmie Bushmaster. Przez chwilę Type 97 były oferowane na rynek cywilny, nieokreśloną bliżej liczbę sprzedano do Malezji i Omanu, ale ostatecznie pomysł na polimerowe komory zamkowe trafił na półkę.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 11-12/2020