Kaspijski wyścig zbrojeń morskich


Robert Czulda


 

 

 

 

Kaspijski wyścig zbrojeń morskich

 

 

 

Podczas gdy na początku lutego bieżącego roku oczy świata skoncentrowane będą na czarnomorskim Soczi, gdzie Rosja organizuje zimowe igrzyska olimpijskie, na sąsiednim Morzu Kaspijskim trwać będzie postępująca militaryzacja i ostra walka o strefy wpływów.

 

 

Aż do zakończenia zimnej wojny w 1991 roku Morze Kaspijskie stanowiło de facto wewnętrzne jezioro Związku Sowieckiego, który nie kontrolował jedynie południowej jego części, pozostającej obszarem podległym Iranowi (historycznie o chłodnych relacjach z Moskwą). Rozpad czerwonego imperium doprowadził do powstania w regionie kilku nowych państw. Morze Kaspijskie, największy zamknięty zbiornik wodny świata, zyskało również na politycznym i gospodarczym znaczeniu stając się sworzniem pomiędzy północno-wschodnią częścią Bliskiego Wschodu, Kaukazem, południową Rosją i Azją Centralną. To tutaj przecinają się szlaki handlowe i strefy wpływów.

Nagły tłok musiał doprowadzić do napięć i rywalizacji. Są one tym większe, że Morze Kaspijskie to potężny magazyn surowców energetycznych (10- 15% światowych rezerw), które każdy w regionie – Rosja, Kazachstan, Turkmenistan, Iran i Azerbejdżan – chciałby kontrolować. Dla wszystkich to sprawa ogromnych pieniędzy – zablokowanie eksportu oznaczałoby katastrofę gospodarczą, a zajęcie nowych pól naftowych to szansa na dodatkowe miliardy dolarów zysku. Problem jest tym większy, iż nigdy nie podpisano międzynarodowego porozumienia, które regulowałoby podział akwenu między zainteresowane państwa. Pewna próba została podjęta w 2003 roku. Wówczas to Kazachstan, Azerbejdżan i Rosja podpisały porozumienie trójstronne, na mocy którego 64% obszaru północnego zostało podzielone – nierówno – pomiędzy te państwa. Iran i Turkmenistan zaprotestowały.

 

Skomplikowane sąsiedztwo

Relacje państw nadkaspijskich są w większości względnie dobre. Łączy je postowiecka przeszłość, bliskość kulturowa i relacje gospodarcze. Wyjątek stanowi oczywiście Iran, który jest uważany przez sąsiadów za potencjalne niebezpieczeństwo. Najbardziej Iranu boi się Azerbejdżan, który prowadzi politykę proamerykańską i proizraelską. Oba państwa są de facto w stanie konfliktu. Na początku 2012 roku azerskie służby specjalne zatrzymały domniemanych irańskich agentów przygotowujących ataki na Izraelczyków i przedstawicieli mniejszości żydowskiej. Teheran jest także oficjalnie oskarżany o ataki teleinformatyczne i wspieranie radykałów islamskich (grup szyickich, głównie na południu). Baku natomiast lansuje koncepcję „Wielkiego Azerbejdżanu”, który zakłada połączenie Azerbejdżanu Irańskiego z macierzą.

Ilustracją napiętych relacji na obszarze Morza Kaspijskiego może być incydent z 2001 roku, kiedy to irańskie okręty podjęły interwencję wobec azerskich jednostek badawczych. Doszło wówczas ponoć do groźby użycia siły, aczkolwiek Teheran utrzymywał, że wydarzenie miało miejsce na irańskich wodach terytorialnych. Władze w Baku złożyły oficjalny sprzeciw wobec takim, ich zdaniem bezprawnym i prowokacyjnym, działaniom. Azerbejdżan niezmiennie obawia się, że Iran mógłby zacząć budować platformy wiertnicze na obszarze, który Baku uznaje za swój. W razie wojny Azerbejdżan mógłby stać się celem ataków rakietowych i wojny minowej ze strony irańskiej flotylli. Iran natomiast obawia się, że w razie wojny ze Stanami Zjednoczonymi/ Izraelem Azerbejdżan mógłby włączyć się w konflikt. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie z azerskich baz startować mogłyby izraelskie samoloty atakujące Iran (wydaje się jednak to scenariuszem bardzo mało prawdopodobnym). Mając świadomość azerskiej polityki, Teheran od dawna stara się wymusić na Azerbejdżanie, aby ten zredukował współpracę z Amerykanami. Działania te zakończyły się jednak fiaskiem, a Baku nawet poprosiło Amerykanów o pomoc militarną na Morzu Kaspijskim, choć brak konkretnych decyzji i informacji, jak taka pomoc miałaby wyglądać.

Stany Zjednoczone w ograniczonym stopniu wspierają również Kazachstan i Turkmenistan. Mają tam także dostęp do baz w Aktau (Kazachstan) i Baku (Azerbejdżan), aby łatwiej wycofywać uzbrojenie i sprzęt wojskowy z Afganistanu z pominięciem Rosji. Stany Zjednoczone, które w ostatnich latach militarnie pojawiły się w rejonie Morza Czarnego (bazy w Rumunii i Bułgarii), na Morze Kaspijskie patrzą przez pryzmat nie tylko geostrategiczny (Rosja, Iran), ale również energetyczny. Jako ciekawostkę można podać, że Waszyngton chciał rozwinąć sieć przesyłową w Ałmaty (Kazachstan), Baku i Biszkeku (Kirgistan), ale z powodów finansowych wycofano się z tego pomysłu. Szczególnie Azerbejdżan zabiega jednak o amerykańską obecność. Baku wspiera pomysł Stanów Zjednoczonych, aby uruchomić w rejonie Morza Kaspijskiego bazę NATO (plan taki ujawnił w 2011 roku Vafa Guluzade, były doradca prezydenta Azerbejdżanu).

Podobne obawy wobec Iranu przejawia Kazachstan, który w marcu 2004 roku zawarł umowę o morskiej współpracy wojskowej z Azerbejdżanem. Ilustracją obaw są chociażby ćwiczenia Rosji, Kazachstanu, Kirgistanu i Tadżykistanu z 2011 roku, kiedy to symulowano odparcie agresji z kierunku południowego. Co prawda nie użyto nazwy Iran, ale w scenariuszu pojawiły się u „przeciwnika” konkretne typy samolotów: F-4 Phantom, F-5 Tiger, czy Su-24, a maszyny te stanowią wszak podstawę sił powietrznych Iranu. Emerytowany kontradmirał Władimir Zacharow, były szef sztabu WMF Rosji, jednoznacznie stwierdził, że Iran jest niestabilny i jako taki może stanowić generator problemów. Co ciekawe, jednocześnie Moskwa zwiększa współpracę morską z Iranem. W ubiegłym roku obie strony potwierdziły prowadzenie rozmów na temat organizacji powtórki wspólnych manewrów z 2009 roku, kiedy to zaangażowano łącznie 30 okrętów. W tym samym okresie (marzec 2013 r.) zespół rosyjskich jednostek z dużym okrętem ZOP Admirał Pantieliejew projektu 1155 weszły do portu Bandare- Abbas w Zatoce Perskiej.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 2/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter