Kierunki rozwoju samobieżnych armatohaubic [2]

Kierunki rozwoju samobieżnych armatohaubic [2]

Jarosław Wolski

Drugim zasadniczym obszarem rozwoju samobieżnych armatohaubic jest ciągła poprawa efektywności stosowanej amunicji. Następuje znaczący przyrost zasięgu prowadzenia ognia, celności i siły rażenia, a na horyzoncie pojawiają się nowe rozwiązania oparte o silniki strumieniowe. Równocześnie rozwijana jest amunicja precyzyjna oraz przeciwpancerna, stanowiąca skuteczny oręż zwalczania czołgów. Na powyższym tle warto również pokrótce opisać sytuację polskiej armii w obszarze samobieżnych armatohaubic i wykorzystywanej przez nie amunicji.

Najnowsze prace w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Rosji, pokazują kierunki rozwoju samobieżnych armatohaubic. Ogniskują się one wokół dwóch obszarów: wzrostu zasięgu ognia oraz automatyzacji obsługi. Sposobem ku temu jest przejście na lufy długości od 54 do 60 kalibrów oraz komory nabojowe o większej pojemności. Automatyzacja polegać ma na w pełni zmechanizowanym dosyłaniu pocisków i/lub ładunków miotających. Widoczny jest również trend, na przykładzie Niemiec i Rosji, że przyszłością są w pełni autonomiczne i zdalnie sterowane moduły wieżowe. Nowoczesne systemy wieżowe dysponują zatem szybkostrzelnością od 8 do 12 pocisków na minutę, zapas amunicji przenoszonej przez AHS wynosi zaś od 30 do 60 sztuk. Zasięg prowadzenia ognia dla czołowych konstrukcji kalibru 155 mm (zgodnych z porozumieniem Joint Ballistics Memorandum of Understanding) wynosi dla strzelań pociskami bez gazogeneratora ok. 30 km, zaś z gazogeneratorem ok. 40 km. Amunicja wspomagana rakietowo osiąga z kolei zasięg rzędu 55–60 km. Wspomniane już dłuższe lufy oraz komory nabojowe o większej objętości pozwolić mają na wydłużenie tych zasięgów do odpowiednio, pociskami bez gazogeneratora do około 48 km, z gazogeneratorem 64 km, zaś wspomaganych rakietowo nawet ponad 83 km. Co interesujące, brak jest szczególnie spektakularnych zmian w kwestii zautomatyzowanych systemów kierowania ogniem. Dzieje się tak ponieważ już w zeszłej dekadzie doprowadzone zostały one w zasadzie do perfekcji, czasy wypracowywania nastaw są dużo krótsze niż możliwości „mechaniczne” podzespołów AHS. Największe zmiany obecnie są możliwe w kwestii wskazywania celów, a nie środków rażenia i ich systemów dowodzenia. Nacisk na wzrost zasięgu ognia i automatyzacji nie jest przypadkowy, zakładany ogniskowo-przestrzenny charakter przyszłego pola walki, prognozowane tempo działań, ich intensywność, a tym samym psychofizyczne obciążenie żołnierzy powodują, że tylko systemy w pełni zautomatyzowane oraz wysoce autonomiczne i sieciocentryczne będą w stanie nie tylko skutecznie wykonywać zadania ogniowe, ale w ogóle przetrwać na polu walki. Na powyższym tle na znaczeniu zaczęła zyskiwać amunicja.

Samocelująca amunicja przeciwpancerna

Pomijając zawiłości terminologii uznać można ją za najbardziej zaawansowany rodzaj artyleryjskiej amunicji, zdolnej samodzielnie wykryć, zidentyfikować i porazić cel. Właściwym terminem wydaje się rosyjski, czyli amunicja samocelująca, na Zachodzie opisywana jako Sensored Fuzed Weapons. Stanowi ona ukoronowanie rozwoju amunicji artyleryjskiej 155 mm, jest droga, wyjątkowo skomplikowana, ale jej skutki użycia przeciw zgrupowaniom pancerno-zmechanizowanym wprost porównuje się do efektywności użycia taktycznej broni jądrowej. Jej powstanie bezpośrednio łączy się z niską efektywnością zwalczania przez AHS broni pancernej aż do końca lat 80. Na skutek tego od lat 80. w szeregu państw pracowano nad dedykowaną, samocelującą amunicją przeciwpancerną. Za trzy modelowe rozwiązania można uznać amerykański SADARM, szwedzko-francuski BONUS oraz niemiecki SMARt.

Amerykański program wystartował jeszcze w latach 70. z przeznaczeniem dla pocisków kal. 203 mm. W 1983 roku zmieniono założenia pod wykorzystanie samonaprowadzającej się subamunicji w pociskach kal. 155 mm i osobno (w większym kalibrze ładunków) pod wyrzutnie rakietowe MLRS. Pierwsze testy miały miejsce w 1989 roku, początek produkcji partii próbnych w 1994 roku, zaś pierwsze użycie bojowe w 2003 roku podczas operacji na terytorium Iraku. Pocisk M898 jest w stanie przenieść na odległość do 22 km dwa podpociski SADARM, każdy o średnicy 147 mm i masie 11 kg. Po rozcaleniu pocisku nad zadanym obszarem, subamunicja opada z wykorzystaniem mechanizmu stabilizującego i spowalniającego ruch oraz rotację ładunków. W odpowiedniej wysokości od gruntu subamunicja odrzuca mechanizm stabilizacji i wypuszcza platformę z dwoma spadochronami, sama zaś kaseta z głowicą i sensorami ustawia się w stosunku do niej pod kątem. Prędkość opadania wynosi wówczas 17 m/s, przy około 7–8 obrotach na sekundę. Sensory SADARM składają się z radaru, wysokościomierza radarowego oraz czujnika podczerwieni. Do porażenia celu konieczne jest jego rozpoznanie, zarówno przez radar pracujący w paśmie milimetrowym, jak i czujnik IR. Cel rażony jest ładunkiem formowanym wybuchowo (EFP). Pierwsze wersje były w stanie pokonać pancerz stalowy równy około 85% średnicy ładunku (z dystansu do 150 m), na przełomie wieków parametr ten przyrósł do wartości średnicy ładunku, a obecnie ma zdolność do pokonania ok. 140 mm pancerza przez zbitek EFP. Wymagania niezawodności ładunków, niezależnie od dystansu strzelania wynosiły 80%, choć podczas testów w odległości większej niż około 17 km wynosiła ona od 60 do 70%. Skuteczność subamunicji podczas testów była więcej niż zadowalająca, stwierdzono, że wystrzeliwanie przez baterię 24 pocisków (każdy z dwoma podpociskami) jest marnotrawstwem, ponieważ cele będące w zasięgu SADARM zostały porażone już po wystrzeleniu 12 pocisków. Inne testy pokazywały, że aż 60% opadającej amunicji (114 z 190) nie znajduje celów w swoim obszarze poszukiwania (spirala o średnicy zewnętrznej 150 m), przy czym była to wina zbyt małego rozrzutu kolejnych salw pocisków baterii, i faktu, że już pierwsza salwa wystarczyła do porażania większości celów w ostrzelanym rejonie. Środkiem zaradczym ma być albo zwiększenie obszaru skanowanego przez podpociski albo indywidualne przydzielanie celów dla AHS, zamiast do baterii. Użycie bojowe SADARM podczas operacji „Iraqi Freedom” w 2003 roku zostało określone jako wielki sukces. Oficjalnie za pomocą 121 wystrzelonych pocisków zniszczono 48 pojazdów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Materiały z wnioskami z walk zawierały konkluzje, że maksymalnie trzy pociski (sześć podpocisków) wystarczą do zniszczenia czołgu, choć w irackich warunkach osiągano taki rezultat również dwoma pociskami. W ubiegłej dekadzie koszt pojedynczego SADARM wynosił 65 tys. USD.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 3/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter