KLW-1 zamiast TES Nowe nocne oko SKO Drawa-T

KLW-1 zamiast TES Nowe nocne oko SKO Drawa-T

Andrzej Kiński

W ubiegłym roku pomyślnie przeszedł badania Zestaw Modyfikacyjny Kamery Termowizyjnej, pozwalający zastąpić kamerę termowizyjną TES w systemie kierowania ogniem SKO-1T/Drawa-T, zamontowanym w czołgach PT-91 Twardy, urządzeniem polskiej konstrukcji i produkcji KLW-1 z warszawskiego PCO S.A.

Problem nieuchronnej konieczności wymiany przestarzałych przyrządów obserwacji nocnej, wchodzących w skład systemów obserwacyjno-celowniczych wozów bojowych i zastąpienia ich nowszymi, znacznie nowocześniejszymi urządzeniami, to jeden z głównych kierunków modernizacji czołgów, bojowych wozów piechoty, transporterów opancerzonych i innych pojazdów na ich bazie w ostatnim ćwierćwieczu. Nie jest on także obcy Wojsku Polskiemu i polskiemu przemysłowi obronnemu. W ujęciu historycznym kolejne etapy tego procesu to: wymiana aktywnych przyrządów noktowizyjnych (wymagających podświetlenia przez zewnętrzny reflektor podczerwieni) na pasywne (wykorzystujące wzmacniacze światła szczątkowego); zastąpienie noktowizyjnych przyrządów pasywnych, głównie w systemach celowniczych i kierowania uzbrojeniem, kamerami termowizyjnymi; wreszcie zastępowanie urządzeń termowizyjnych tzw. I generacji nowocześniejszymi, wykorzystującymi najnowsze rozwiązania i technologie, należącymi do tzw. generacji II i III. Podłoże tych działań ma różny charakter. Rezygnując z noktowizorów aktywnych na rzecz urządzeń pasywnych (tak noktowizyjnych, jak termowizyjnych) dążono do zwiększenia „przeżywalności” na polu walki pojazdu i jego załogi poprzez wyeliminowanie łatwej do wykrycia przez przeciwnika pracy reflektorów podczerwieni. Dążono też do zdecydowanego zwiększenia zasięgu wykrywania i identyfikacji celów oraz prowadzenia celnego ognia w nocy dzięki noktowizorom pasywnym i termowizorom. W przypadku urządzeń termowizyjnych przyczyny te są bardziej złożone. Choć na przestrzeni 30 lat, od połowy lat 80. XX wieku, kiedy zaczęły one wchodzić do szerszego użycia w systemach kierowania ogniem czołgów podstawowych i najnowszych bwp na Zachodzie, dokonała się prawdziwa rewolucja techniczna i technologiczna w optoelektronicznych urządzeniach obrazowych analizujących tzw. temperaturowe promieniowanie podczerwieni, głównie w zakresie detektorów (przejście z pojedynczych detektorów chłodzonych na - także chłodzone - detektory linijkowe ze skanowaniem mechanicznym, a potem matrycowe, wreszcie matryc niechłodzonych) i elektronicznych układów przetwarzania obrazu, to wcale w nie tak dużym stopniu, jak można byłoby się spodziewać, wpłynęła ona na uzyskiwane zasięgi wykrycia i identyfikacji oraz jakość obrazu. W przypadku kamer termowizyjnych, integrowanych w ramach przyrządów i systemów obserwacyjno-celowniczych wozów bojowych, postęp dotyczy przede wszystkim: niezawodności urządzeń, czasu ich nieprzerwanej pracy, czasu osiągnięcia gotowości do pracy, wreszcie możliwości integracji z systemami w pełni cyfrowymi (nie tylko poprzez cyfrowy sygnał na wyjściu, ale także dołączenie na zasadzie „plug and play”). Kluczowym aspektem jest jednak zapewnienie wsparcia eksploatacji urządzeń, które wyprodukowano przed 30, czy nawet 20 laty, a przecież bezawaryjna ich praca decyduje o możliwościach prowadzenia walki o każdej porze doby i w każdych warunkach atmosferycznych. Biorąc pod uwagę rozwój optoelektroniki, poszczególne rodziny urządzeń termowizyjnych dość szybko się starzeją i są zastępowane przez nowe, to zaś powoduje, że wiele zespołów i elementów elektronicznych wykorzystanych w kamerach, nawet sprzed 20 lat, nie jest już produkowanych, a ich specjalne zamówienie generowałoby nieadekwatne koszty. Często, w przypadku wystąpienia poważnych usterek po upłynięciu okresu gwarancji, naprawa takiej kamery okazuje się niemożliwa i jedynym wyjściem, żeby utrzymać wóz bojowy w pełnej sprawności, jest wymiana kompletnej kamery. Jeśli dysponuje się odpowiednią ilością urządzeń zapasowych w magazynach – nie ma problemu. Pół biedy, jeśli mogą nas w tym zakresie wspomóc sojusznicy (tak do niedawna działo się w przypadku kamer I generacji WBG-X celownika działonowego EMES-15 polskich czołgów Leopard 2A4), gorzej jeśli trzeba zamówić całe urządzenie u producenta, ale i ten, w przypadku wyrobów sprzed kilkunastu lat, zazwyczaj nie ma ich „na półce”.
W przypadku skomplikowanych i drogich w zakupie wozów bojowych, takich jak czołgi podstawowe i bojowe wozy piechoty, w obecnych czasach ich okres eksploatacji – nawet w najbogatszych państwach – sięga 40 lat. O ile ich układy jezdne i napędowe zazwyczaj nie starzeją się tak szybko, to zupełnie inaczej jest z elektroniką, w tym z przyrządami obserwacyjno-celowniczymi. Żeby pojazd utrzymać w eksploatacji, a najlepiej także dostosować go do zmienionych na przestrzeni lat od wprowadzenia do produkcji i służby wymagań pola walki, przynajmniej raz w cyklu życia powinno realizować się – zakrojone na różną skalę – zabiegi modernizacyjne (tzw. mid life update). Mogą być one wykonywane w warunkach zakładu produkcyjnego albo przynajmniej wymagać remontu głównego w wyspecjalizowanych zakładach wojskowych i zasadniczo podwyższać charakterystyki bojowe oraz eksploatacyjne (np. modernizacja niemieckich i holenderskich czołgów Leopard 2A4 do standardu A5, a potem A6, czy też - w Polsce - czołgów T-55A do wersji T-55AM Merida i T-72M1 do standardu PT-91 Twardy), ale też – przy skromnym budżecie - służyć jedynie podtrzymaniu sprawności przy niewielkiej poprawie możliwości bojowych oraz wskaźników eksploatacyjnych i być realizowana siłami wojskowych zakładów remontowych (np. pasywacja przyrządów obserwacyjno-celowniczych polskich BWP-1).

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 2/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter