Pojedynek Kormorana z Sydneyem
Sergiusz Mitin
Pojedynek Kormorana z Sydneyem
Bitwy i starcia na lądzie pozostawiają po sobie pobojowiska. Badając je, nawet po latach, można chociażby z grubsza odtworzyć przebieg wydarzeń. Morze strzeże swoich tajemnic znacznie lepiej.
Sydney, zgłoś się!
21 listopada 1941 r., w sztabie głównym rejonu morskiego Australia-Zachód zapanował niepokój – w oczekiwanym terminie nie powrócił do bazy krążownik lekki Sydney, nowoczesny okręt bojowy, chluba Australijskiej Marynarki Wojennej. Przed dziesięcioma dniami, czyli 11 listopada, wyruszył on z Fremantle na południowo-zachodnim wybrzeżu Australii i udał się w kierunku północno-zachodnim. Eskortował dawniejszy statek towarowo-pasażerski, transportowiec Zelandia (zbud. 1910, 6683 BRT), idący z wojskiem do Singapuru. Zgodnie z otrzymanymi rozkazami, przekazał go we wskazanym miejscu Oceanu Indyjskiego pod opiekę innego okrętu, krążownika lekkiego Durban, o czym zameldował dowództwu kodowanym radiogramem i ruszył w drogę powrotną. W bazie oczekiwano go 20 listopada. Zniknięcie okrętu wywołało nie lada zamieszanie, gdyż wojna toczyła się gdzieś daleko, zupełnie na innej półkuli, a żadnych sztormów ani huraganów nie odnotowano już od ładnych kilku tygodni. Co się stało? Ani próby połączenia się z krążownikiem drogą radiową, ani poszukiwania, podjęte przez lotnictwo, nie odniosły powodzenia...
Sytuacja zaczęła się powoli wyjaśniać na skutek innego niespodziewanego wydarzenia. Otóż w okolicy Zatoki Rekiniej (Shark Bay), czyli około 300 Mm na północ od Fremantle, na wybrzeżu wylądowało w szalupach ratunkowych oraz zostało wyłowionych przez okręty patrolowe, ponad 300 niemieckich marynarzy, którzy bez żadnego oporu oddali się do niewoli. Była to załoga niemieckiego krążownika pomocniczego Kormoran, który zatonął kilka dni wcześniej w odległości niewiele ponad 100 Mm od zachodniego wybrzeża Australii. Relacje przesłuchiwanych z osobna jeńców pokrywały się ze sobą i pozwoliły przynajmniej z grubsza wyjaśnić okoliczności zniknięcia australijskiego okrętu.
Spotkanie
Kormoran wyruszył w swój ostatni rejs z okupowanego norweskiego portu Stavanger prawie rok wcześniej, dokładnie 3 grudnia 1940 r., pod dowództwem kmdr. por. Theodora Antona Guntera Detmersa. Operując na Atlantyku zatopił osiem statków handlowych, po czym w maju 1941 r. okrążył Przylądek Dobrej Nadziei i przemieścił się na Ocean Indyjski, gdzie kontynuował rozbój, niszcząc kolejne trzy statki. Po dotankowaniu paliwa i uzupełnieniu zapasów z niemieckiego zaopatrzeniowca Kulmerland, ruszył ku wybrzeżu formalnie biorącej udział w wojnie, lecz faktycznie wojną niedotkniętej Australii. Celem było postawienie zagród minowych w pobliżu australijskich portów. Na pokładzie znajdowała się spora liczbę min zabranych z Niemiec i Detmers chciał skorzystać z dogodnej okazji pozbycia się niebezpiecznego ładunku. Los sprawił, że ta decyzja okazała się fatalną... 19 listopada 1941 r., około godziny 16.00, z pokładu Kormorana zauważono dym na horyzoncie. Wkrótce okazało się, że spotkany obiekt jest okrętem wojennym, dysponującym istotną przewagą zarówno pod względem uzbrojenia, jak i prędkości. Komandor Detmers w czasie żeglugi wielokrotnie rozważał swoje działania w przypadku takiego spotkania – teraz pojawiła się okazja sprawdzić słuszność owych rozmyślań, czego on zdecydowanie wolałby uniknąć. Dlatego Kormoran, starając się nie dopuścić do starcia, ruszył pełną parą w kierunku takim, aby dość niskie już popołudniowe słońce świeciło prosto w oczy przeciwnikowi.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11/2011