Korwety typu SIGMA a okręt obrony wybrzeża
Maksymilian Dura
Korwety typu SIGMA
a okręt obrony wybrzeża
Jednostki typoszeregu SIGMA spełniają większość spośród – dotąd publicznie sformułowanych – wymagań stawianych w Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej do 2030 roku „okrętom obrony wybrzeża”. Mają tylko jedną wadę: formalnie są klasyfikowane jako korwety, a ta nazwa u wielu decydentów nadal wywołuje „wstrząs anafilaktyczny”.
Tak naprawdę nikt jeszcze nie określił konkretnie, czym ma się różnić okręt obrony wybrzeża (OOW) od korwety. Nie chodzi tu przecież ani o wyporność, bo od marcowej konferencji w Marynarce Wojennej (patrz NTW 5/2012) urosła ona z 1000 do 2000 ton, ani o długość. Nie chodzi też o jego możliwości, ponieważ OOW ma w rzeczywistości wykonywać więcej zadań niż typowe korwety. Pozostaje nam więc jedynie analiza wszystkich bojowych jednostek pływających o wyporności około 2000 ton, wierząc, że w jakiś sposób mogą się one „wpasować” w koncepcję OOW. Jeżeli chodzi o propozycje holenderskie, to wiemy już, że pełnomorskie okręty patrolowe typu Holland (NTW 4/2007) w ich obecnej postaci nie mogą być pożądanymi przez MW RP jednostkami. Teraz zastanówmy się, czy nie mogą być nimi okręty typoszeregu SIGMA, które stanowią aktualnie sztandarową propozycję grupy stoczniowej Damen, a dokładniej wchodzącej w jej skład stoczni Damen Schelde Naval Shipbuilding (DSNS).
SIGMA (Ship Integrated Geometrical Modularity Approach), czyli zintegrowane podejście do modularyzacji geometrycznej jednostek pływających, to – mówiąc najprościej – komercyjny sposób budowania okrętów wojennych. Historia jego wprowadzenia jest szczególnie interesująca dla nas, ponieważ widać w nim pewną analogię z tym, co działo się ze Stocznią Marynarki Wojennej w Gdyni – tylko z lepszym skutkiem. Sytuacja w Holandii pod koniec lat 90. XX w. była bowiem bardzo podobna do tej, jaką w tym samym czasie mieliśmy w Polsce. Okręty holenderskie były budowane w, istniejącej od 1875 r., stoczni Royal Schelde we Vlissingen, która praktycznie w całości należała do państwa (właścicielem 10% akcji była administracja prowincji Zelandia). Znalazła się ona na krawędzi upadku, pomimo pomocy interwencyjnej rządu na początku lat 80. Zamówienie w Schelde czterech fregat typu De Zeven Provinciën również nie okazało się wystarczającym „kołem ratunkowym”, ponieważ rosnące koszty budowy tych jednostek zaczęły przerastać możliwości holenderskiego ministerstwa obrony. Minister zapowiedział wręcz, że będzie kupował duże okręty, ale tylko na możliwych do przyjęcia warunkach i cenie. Dopiero całkowita prywatyzacja stoczni, przeprowadzona w 2000 r., i włączenie jej do grupy Damen, jako DSNS, ponownie uczyniło z tego zakładu dochodowe przedsiębiorstwo. Zrobiono to bardzo szybko, pomimo że zaczynano od zakładu, który – jak to określił później jeden z nowych menadżerów – był „technicznie zaawansowany, ale komercyjnie zacofany”. Stocznia Royal Schelde budowała bowiem nowoczesne okręty, ale dokładnie według zaleceń klientów, nie dbając o to, że opracowane w ten sposób projekty będą trudne do sprzedania innym. Dlatego zaczęto od przygotowania projektu standardowej, uniwersalnej jednostki pływającej, która nabierała indywidualnych cech podporządkowanych wymaganiom zamawiającego tylko poprzez zmianę wskazanego wyraźnie wyposażenia lub wcześniej zaprojektowanych bloków kadłuba. Właśnie w ten sposób narodziła się SIGMA.
SIGMA a modułowość
Mówiąc o modułowości w technice okrętowej od razu myślimy o proponowanych przez niemiecką stocznię Blohm+Voss jednostkach MEKO. Są one w Polsce znane już bardzo dobrze, o czym świadczy chociażby wybranie ich jako bazy dla naszego Gawrona. Od kilku lat jest coraz głośniej również o projekcie SIGMA, który przedstawiany jest jako propozycja dla mniej zamożnych państw, mających jednak ambicje, by nadal utrzymywać kontrolę nad swoimi zasobami morskimi. W kilku dziedzinach SIGMA jest porównywalna z MEKO, ale są również wyraźne różnice, widoczne przede wszystkim w wielkości proponowanych okrętów (Holendrzy oferują mniejsze – korwety i pełnomorskie okręty patrolowe), cenie i sposobie zaspokajania potrzeb klienta (w odróżnieniu od damenowskiego rozwiązania, praktycznie każdy typ okrętów MEKO jest oddzielnie projektowany i różnice, np. w kształcie kadłuba, są spore). Różnice te wynikają także z wdrożenia, w zakładzie specjalizującym się przede wszystkim w produkcji wojskowej, zasad obowiązujących na rynku cywilnym. Nie chodzi tu wcale o zaniżenie norm, jakie muszą spełniać budowane tam okręty, ale o wprowadzenie nowej, lepszej organizacji pracy oraz komercyjnego podejścia także do produkcji wojskowej. Na okrętach w dalszym ciągu zachowano bowiem surowe standardy odnośnie przeżywalności (m.in. poprzez redundancję krytycznych elementów), stateczności, niskiego poziomu hałasu podwodnego oraz innych pól fizycznych, odporności na uszkodzenia i uderzenia. Z połączenia tych zasad z rynkową kreatywnością i opłacalnością powstała SIGMA, która pozwoliła Damenowi na sprzedaż okrętów także poza granicami Holandii.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 7/2012