Krążownik ciężki Kent

 


Michał Kopacz


 

 

 

Krążownik ciężki Kent

 

 

 

Kent był pierwszym brytyjskim krążownikiem „waszyngtońskim”. Ta potoczna nazwa została przyjęta ze względu na zapisy traktatu waszyngtońskiego z lutego 1922 roku, które ograniczały wielkość i kaliber dział wszystkich nowo budowanych krążowników państw sygnatariuszy. Jednostki te od momentu powstania były krytykowane w kręgach Royal Navy jako za duże, niepotrzebne, a do tego bardzo kosztowne. Ich trójkominowa sylwetka często stawała się obiektem drwin. Jak twierdził jeden z członków Admiralicji, sam ich wygląd pozwalał sądzić, iż były przestarzałe. Wbrew tym poglądom, doświadczenia wojenne wykazały, że były to udane okręty, bez których nowoczesna flota obejść się nie mogła. W artykule przedstawiona została sylwetka krążownika Kent, który dał nazwę pierwszej serii jednostek tej klasy.



 

 



W połowie 1923 roku rozpoczęto prace studialne nad koncepcją nowego okrętu. Dzięki doświadczeniom związanym z budową dużych krążowników typu Hawkins, już 13 grudnia zatwierdzono ostateczny projekt, którego autorem  był główny konstruktor Royal Navy – Sir Eustace Tennyson d’Eyncourt. Wcześniej zakładom Vickersa zlecono opracowanie dwudziałowych wież armat kal. 203 mm1. Cechą charakterystyczną krążowników typu Kent była wysoka wolna burta, gładki ciągły pokład oraz trzy ustawione blisko siebie kominy. Właściwości morskie nowych jednostek oceniano nad wyraz pozytywnie. Dzięki wysokiej burcie zarówno na dziobie, jak i rufie jednostki podróżowały na „sucho” – fale nie zalewały pokładów nawet przy wzburzonym morzu. Dobra była również ich stateczność. Odpowiednio dobrany środek ciężkości, duża wysokość metacentryczna, stępki obłowe oraz kształt kadłuba sprawiały, że okręty te nie były podatne na kołysania poprzeczne i wzdłużne, co nie pozostawało bez wpływu na zwiększenie skuteczności artylerii. W roku 1928 podczas ciężkiego sztormu u wybrzeży Ameryki Południowej przechyły boczne krążownika Cornwall (właśnie typu Kent) nie przekraczały 18o. W analogicznych warunkach pogodowych amerykańskie krążowniki typów Pensacola czy Northampton doznawały dwukrotnie większych wychyleń! Imponująco prezentowały się również zakresy stateczności jednostek przekraczające 90o przy pełnej wyporności. Cechą wyróżniającą spośród innych jednostek z tego typu była galeryjka admiralska umieszczona na rufie okrętu.

Siłownia
Najwięcej miejsca wewnątrz kadłuba zajmowały przedziały urządzeń napędowych. Brytyjscy projektanci nie zastosowali naprzemiennego ustawienia kotłowni i maszynowni. Było to poważną wadą nowych nowych krążowników znacznie zwiększającą prawdopodobieństwo całkowitego unieruchomienia jednostki nawet w przypadku trafienia pojedynczą torpedą. W innych marynarkach stosowano bądź to system unitarny (wspomniany typ Pensacola), bądź dodatkowy podział pomieszczeń maszynowni i kotłowni wzdłużnymi grodziami wodoszczelnymi (japoński typ Myoko). Patrząc na siłownię od strony dziobu, w dwóch pierwszych przedziałach mieściły się kotłownie. W każdej z nich stały dwie pary wodnorurkowych trójwalczakowych kotłów typu Admiralicji (Yarrow-Admirality 60) opalanych paliwem olejowym. Wytwarzały one parę przegrzaną pod niezbyt imponującym ciśnieniem roboczym 17 kG/cm2. Spaliny z pierwszej i czwartej pary kotłów były odprowadzane do skrajnych, cienkich kominów, z par drugiej i trzeciej do środkowego, szerszego. Bezpośrednio za kotłowniami znajdował się magazyn amunicji dla armat kal. 102 mm, połączony z magazynem głowic torpedowych. Dopiero za nim usytuowano dwa przedziały maszynowni. W przedniej były dwa zespoły turbin napędzających zewnętrzne linie wałów, w tylnej zaś dwa zespoły dla wałów wewnętrznych. Każdy zespół składał się z dwóch stopni, wysoko- i niskociśnieniowego. W kadłubach turbin niskiego ciśnienia znajdowały się również turbiny „biegu wstecz”. Zespoły połączone były z wałami za pomocą jednostopniowych zębatych przekładni redukcyjnych i osiągały łączną moc 80 000 KM przy 300 obrotach wałów na minutę. Trzyskrzydłowe śruby o średnicy 3,28 m wykonano z brązu manganowego.
 
 
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 12/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter