Krążowniki rakietowe projektu 1164

Robert Rochowicz
Projekt atomowego krążownika rakietowego (projekt 1144) okazał się bardzo skomplikowany w tworzeniu i niezwykle kosztowny w budowie. Jeszcze w trakcie konstruowania wypracowano podstawy do stworzenia projektów okrętów innych klas. Część z nich nigdy nie trafiła do produkcji, ale inne z czasem trafiły z desek konstruktorów na stoczniowe stępki. Jedną z takich konstrukcji jest właśnie bohater tego artykułu.
Pierwsze pełnoprawne z nazwy i z racji przenoszonego uzbrojenia krążowniki rakietowe radzieckiej floty, które nie były jednostkami eksperymentalnymi i przebudowanymi, to cztery okręty należące do projektu 58. Tak klasyfikowane jednostki stały się przez blisko trzy dekady synonimem potęgi i największej wartości bojowej wśród okrętów nawodnych we flocie komunistycznego mocarstwa, dowodzonej przez admirała Siergieja Gorszkowa. Ich głównym wrogiem miały być amerykańskie lotniskowce. Wszelkie prace projektowe zawsze podporządkowywano wypracowaniu jak najskuteczniejszych możliwości niszczenia tej konkretnej klasy.
Krążownik – nosiciel rakiet
Opracowana na początku lat 60. taktyka działań radzieckich sił morskich zakładała wykrycie i śledzenie zespołów lotniskowców wroga, a następnie zmasowany atak rakietowy przy użyciu okrętów podwodnych, nawodnych i lotnictwa morskiego. Każdy z tych nosicieli wymagał innego podejścia do szczegółów konstrukcyjnych rakiet przeciwokrętowych. Wiadomo było, że muszą to być systemy dalekiego zasięgu, które gwarantowałyby nosicielom szanse na przeżycie po ataku. Cel główny wymagał także przenoszenia głowicy bojowej o dużej sile rażenia (mowa o ładunku konwencjonalnym, chociaż wariantowo zawsze przygotowywano je równolegle z ładunkiem nuklearnym). W arsenale radzieckiej armii dość szybko pojawiło się kilka typów rakiet zdolnych do niszczenia wielkich okrętów nawodnych NATO. Po wdrożeniu jednego typu, biura konstrukcyjne niemal natychmiast otrzymywały zlecenie na przygotowanie do produkcji kolejnych generacji o ulepszonych parametrach bojowych. Podobnie było z głównym orężem krążowników projektu 1164, dla których zdecydowano się na typ gwarantujący jak najszybsze wdrożenie zbudowanych okrętów do służby operacyjnej. Zakładano, że na pokładzie nowych krążowników musi się znaleźć jak najwięcej miejsca dla wyrzutni systemu ( w tym czasie na ukończeniu) , który otrzymał oznaczenia Bazalt (4K80) z rakietą P-500.
Nad projektem nowego pocisku skrzydlatego (jak w tym czasie nazywano ten rodzaj uzbrojenia) pracowano od 1963 roku w OKB-52 w Rieutowie, a pracami tymi kierował Władimir Czełomiej. Projekt bazował na już wdrożonym do służby systemie – rakiecie P-6, która „wyszła” spod rąk tego samego zespołu konstruktorów. Ulepszona wersja miała mieć podwyższone gabaryty i masę, bardziej ekonomiczny napęd, dokładniejsze systemy kierowania i naprowadzania na cel oraz większą odporność na ewentualne zakłócenia radioelektroniczne.
Początkowo admirał Gorszkow upierał się, aby nowy system wsadzić na kadłub budowanych w tym czasie jednostek projektu 1134B (począwszy od 7. okrętu serii), w miejsce rakietowego systemu zwalczania okrętów podwodnych RPK-3 Mietiel. Początkowo w Dowództwie MW ZSRR sądzono, że to będzie tylko kosmetyczny zabieg. Twórcy P-500 wraz z projektantami okrętu długo musieli udowadniać, że taka zamiana jest niewykonalna. Z przygotowanych analiz wynikało, że umieszczenie wyrzutni w takiej konfiguracji, jak z RPK-3 oznaczać musiało spore poszerzenie kadłuba, następnie długości, a za tym oczywisty wzrost wyporności oraz konieczność zmian w systemie napędowym. Oznaczałoby to projektowanie zupełnie nowej jednostki. Wstępnie szacowano powiększenie o 13 metrów długości, szerokość wzrosłaby do 23 metrów, a wyporność o 2700 ton. Próbowano innego wariantu z pojedynczymi wyrzutniami, ale była to propozycja pionu uzbrojenia, a nie zajmującego się konstrukcjami okrętowymi.
Tymczasem sam projekt rakiety dojrzewał. Opracowano nowy silnik marszowy, wypracowano model kształtu kadłuba dopasowany do dwóch rodzajów lotu, początkowo na dużej wysokości, a w ostatniej fazie na małej. W 1969 roku rozpoczęto pierwsze próbne odpalenia z wyrzutni lądowych, początkowo bez systemów kierowania i naprowadzania. Na początku nowej dekady dołączano kolejne elementy wyposażenia, odpowiedzialne za znalezienie celu. Gotowe wyrzutnie systemu wprowadzono do uzbrojenia MW ZSRR w 1975 roku. Pierwsze wyposażono w nie okręty podwodne z napędem atomowym projektu 675 (w ramach prac modernizacyjnych), z napędem klasycznym projektu 651 (także w ramach wymiany starszego typu), a od nowości otrzymały je ciężkie krążowniki lotnicze projektu 1143. Gdy wyrzutnie SM-248 montowano na pierwszym okręcie projektu 1164, system był już w pełni sprawdzony. Po wyborze typu pozostawała już tylko kwestia ile jednorazowo rakiet będzie mógł przenosić pojedynczy krążownik nowego typu. Było to niezwykle istotne, bowiem wspomniana wyżej taktyka uderzeń opierała się na jednoczesnym zmasowanym odpaleniu maksymalnie dużej liczby rakiet w kierunku jednego zespołu lotniskowców. Uznawano bowiem, zapewne słusznie, że skuteczność całej gamy przedsięwzięć obronnych może być bardzo wysoka, ze względu na wielkość pocisków lecących do celu kilkaset kilometrów. Ostatecznie udało się projektantom umieścić na każdej burcie cztery zdwojone zestawy kontenerów–wyrzutni.
Mniejszy brat
Oddanie do służby czterech jednostek projektu 58 miało być początkiem rozwoju nowej klasy okrętów w radzieckiej flocie. Od drugiej połowy lat 50. ubiegłego wieku biura konstrukcyjne dostarczały do Dowództwa MW ZSRR kolejne projekty nowych krążowników rakietowych. Krótko nazwę tę traktowano nawet bardzo dosłownie, nie planując na pokładach żadnych innych systemów uzbrojenia poza rakietowymi.
Co ciekawe, kolejne krążowniki rakietowe, po czterech Groznych, pojawiły się we flocie radzieckiej bardziej z przypadku. Mowa o czterech jednostkach projektu 1134, które pierwotnie zaprojektowano jako duże okręty zwalczania okrętów podwodnych. Ponieważ dedykowany im system rakietotorped nie został jeszcze przekazany do produkcji, z konieczności na kadłubach zamontowano wyrzutnie rakiet P-35, tych samych, co na jednostkach projektu 58.
Kolejny skierowany do produkcji projekt był już jednak kolosem, do tego z napędem atomowym. Mowa oczywiście o jednostkach typu Kirow. Dopieszczany przez samego admirała Gorszkowa projekt wyrósł ponad dwukrotnie poza ramy nakreślone w pierwotnych wymaganiach taktyczno-technicznych. Stopień skomplikowania i przewidywane olbrzymie koszty budowy skłoniły Dowództwo MW ZSRR do poszukiwania alternatywnych rozwiązań, które miały doprowadzić do stworzenia nowych jednostek interesującej nas klasy, ale już znacznie mniejszych. Początkowo zakładano, że i one będą wyposażone w siłownię atomową. Tak mniej więcej przedstawia się geneza powstania projektu 1164.
Receptą na zmniejszenie wymiarów nowego krążownika miała być rezygnacja z wielozadaniowości, którą gwarantował projekt 1144. Odpowiedzią na nowe oczekiwania sztabowców floty były dwa szkice okrętów z napędem atomowym. Pierwszym był eskortowiec przeciwpodwodny i przeciwlotniczy, który otrzymał numer 11990, drugim zaś krążownik uderzeniowy o numerze 12930. Ta pierwsza jednostka nigdy nie wyszła poza fazę wstępnych rysunków, chociaż cały program zakończony oficjalnie został dopiero w 1990 roku. W tym czasie na jego miejsce flota radziecka otrzymała dwa oddzielne, klasycznie napędzane: niszczyciel projektu 956 (Sowriemiennyj) i duży okręt zwalczania okrętów podwodnych projektu 1155 (Udałoj).
Tymczasem prace przy krążowniku rakietowym potoczyły się – jak na okręt tej wielkości – niemal błyskawicznie. Było to możliwe dzięki temu, że nie zmieniano wstępnie podjętych decyzji dotyczących napędu i uzbrojenia. Przede wszystkim odstąpiono od pomysłu napędu atomowego na rzecz turbin gazowych. Doświadczenia z zastosowaniem tego rodzaju napędu na dużych okrętach zwalczania okrętów podwodnych projektów 1134B i 61 postanowiono przenieść na nowe krążowniki. Zrezygnowano też z chowania w kadłub wyrzutni rakiet przeciwokrętowych. Prace wykonane przy próbach wsadzenia rakiet P-500 w kadłub 1134B nie poszły na marne. W nowej konstrukcji rozwinięto koncepcję przyjętą dla jednostek tej rodziny projektowej, a mianowicie bloków wyrzutni – kontenerów startowych ustawionych pod kątem wzdłuż burt, po bokach nadbudówki. Założenia te zaowocowały nowym numerem projektu 1164 i nazwą Atlas. Oficjalnie jego historia zaczyna się od decyzji Rady Ministrów ZSRR z 20 kwietnia 1972 roku. Prace powierzono Północnemu Biuru Projektowo-Konstrukcyjnemu, a głównym konstruktorem był W. I. Mutichin.
Odkurzono wyliczenia przedstawiane admirałowi Gorszkowowi odnośnie krążownika na przerobionym kadłubie 1134B, dzięki czemu pierwsze szkice projektowe przygotowano w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jak podkreślają dziś rosyjskie opracowania, szybki postęp był możliwy dzięki dobrej współpracy biura konstrukcyjnego z przedstawicielami Dowództwa MW ZSRR. Wstępny projekt był gotowy już pod koniec 1972 roku, a do dalszych prac został skierowany po zatwierdzeniu 13 kwietnia 1973 roku. Jednak twierdzenie, że 1164 jest przedłużeniem linii projektowej 1134 jest zbyt daleko idącym wnioskiem. Owszem, wykorzystano pewne idee, ale całość w zasadzie była nową konstrukcją. Niemal wszystko na tym krążowniku miało być inne od protoplasty, od uzbrojenia, przez wyposażenie elektroniczne, po napęd.
Tak jak w większości innych jednostek pływających, w pewnym momencie prace konstruktorów okrętowych wyprzedziły projekty nowego wyposażenia dla krążownika. 21 kwietnia 1974 roku projekt techniczny 1164 był zatwierdzony do produkcji, a nie były jeszcze gotowe rakiety P-500, system przeciwlotniczy S-300F oraz armaty AK-130 i AK-630. W gorszej sytuacji byli jednak budowniczowie prototypowej jednostki projektu 1144, którzy z konieczności musieli pozostawić puste przestrzenie z nadzieją, że gotowe produkty nie zmienią swoich parametrów, albo szukać zastępców, np. armat AK-100. „Chwilowe” (w zasadzie niemal dwuletnie, bo stocznia miała wolne moce produkcyjne dopiero od końca 1976 roku) wstrzymanie położenia stępki pod prototyp 1164 sprawiło, że główny system ofensywny – rakiety przeciwokrętowe Bazalt – zdążył wejść do eksploatacji.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 1-2/2019