Krążowniki Kaiserliche Marine
Michał Glock
Krążowniki Kaiserliche Marine
- małe krążowniki pierwszego pokolenia
Pod koniec XIX w., zanim Alfred von Tirpitz przejął stery cesarskiej polityki morskiej, rozwój sił krążowniczych w Niemczech odbywał się raczej chaotycznie. Wiedziano że budowanie krążowników na potrzeby floty jest tak samo ważne jak wzmacnianie jej okrętami pancernymi, ale było kilka zwalczających się obozów, które miały zupełnie odmienne pomysły, w którym kierunku powinien zmierzać rozwój sił morskich, a tym samym jakie okręty budować. Z jednej strony chciano tworzyć potężną flotę kolonialną, z drugiej istniała duża potrzeba obrony metropolii na wypadek gdyby na przykład Francja chciała pomścić klęskę z wojny 1870-1871.
![](files/artykuly/morze_statki_okrety/97_2011_05/7.jpg)
Dopóki cesarstwem rządził Otto von Bismarck, przeciwny kolonizacji i rozbudowie floty oceanicznej, górę wzięły siły głoszące, że głównym zadaniem jest obrona Zatoki Niemieckiej i tamtejszych portów. Symbolem tych czasów było piastowanie funkcji dowódcy floty przez… generałów kawalerii i budowa dość dziwacznych okrętów, takich jak choćby sławne „fabryki cementu” – czterokominowe, mocno dymiące pancerniki typu Sachsen. Gdy w 1888, roku trzech cesarzy, Wilhelm II objął rządy po śmierci swego ojca, krótko panującego Fryderyka III, jasne było, że okres, gdy flota będzie podporządkowana siłom lądowym skończył się. Wilhelm II nie bacząc na rady Bismarcka (wskutek różnicy zdań na kilka kwestii, podał się na początku 1890 r. do dymisji) oraz całkiem dużej grupy pruskich polityków rozpoczął niebezpieczną grę z największym w tamtym czasie mocarstwem morskim – Wielką Brytanią. Jej efektem było narodzenie się niemieckiego imperium kolonialnego oraz rozbudowa wielkiej floty, która miała zagrozić supremacji Albionu na morzu. Rozwój sił liniowych i krążowników pancernych już opisano, w cieniu pozostały zaś mniejsze okręty klasyfikowane w Niemczech (w zależności od okresu), jako korwety, korwety krążownicze, czy w końcu krążowniki III bądź IV klasy.
Nie będzie odkrywcze jeśli stwierdzimy, że głównym zadaniem krążowników była służba patrolowa i obrona interesów Niemiec na odległych akwenach. Okręty do niej przeznaczone w latach 70. i 80. XIX w. były najczęściej korwetami parowymi z artylerią wzdłuż burt. Do tej kategorii można zaliczyć trzy gładkopokładowe korwety stalowe ukończone tuż po wojnie z Francją w Stoczni Cesarskiej w Gdańsku – Ariadne, Luise i Freya. Dwa pierwsze okręty uzbrojone w 6 (potem 8) armat kal. 150 mm L/22, były klasycznymi dla tamtych czasów jednostkami patrolowymi, mającymi dno kryte klepkami drewnianymi i obite blachą miedzianą. Freya była dużo większa (wyporność 2137 t w stosunku do 1700-1800) i lepiej uzbrojona, początkowo w 8 (potem w 7) armat kal. 150 mm L/22 (czasowo w 4 x 170 mm L/25). Ponieważ napęd parowy był jeszcze niezbyt doskonały, korwety wyposażono w klasyczne ożaglowanie fregaty (potem zredukowane do barku). Poza tym Niemcy nie mieli stacji bunkrowych tak gęsto rozmieszczonych jak Brytyjczycy, więc aby okręty miały dostateczny zasięg ożaglowanie było konieczne. Należy również pamiętać, że korwety spełniały przy okazji funkcję jednostek szkolnych, a żagle były nieodłącznym elementem kształcenia kandydatów na oficerów (ale także na zwykłych marynarzy). Wszystkie okręty pełniły służbę zagranicą i w praktyce realizowały politykę kolonizacyjną, stacjonując od Karaibów (choć tam akurat nie miano posiadłości) aż do wysp Pacyfiku. Na przykład Ariadne w czasie swojej aktywności trwającej 19 lat, aż 13 spędziła poza wodami macierzystymi. Inne korwety z około 18-20 latami służby, mniej więcej jej połowę przebywały poza Europą. Okręty w czasie swego istnienia były różnie klasyfikowane. Na początku były korwetami gładkopokładowymi (można też spotkać określenie okręty IV rangi), a w 1884 r. jednostki takie zaliczono do korwet krążowniczych. W latach 90. klasyfikacja korwet pozostających w służbie ponownie uległa zmianie, tym razem na krążowniki III klasy. Uzupełnieniem dla trzech wspomnianych korwet było sześć kolejnych (4 typu Olga i 2 podobne typu Alexandrine) zbudowanych w latach 1879-1886. Oba podtypy korwet nieznacznie różniły się wielkością i nowoczesnością zastosowanych rozwiązań konstrukcyjnych, obejmujących inne rozplanowanie siłowni. Jednostki typu Alexandrine miały dwie leżące dwucylindrowe maszyny parowe pracujące na jedną śrubę. Poza tym na okrętach w dwóch kotłowniach zainstalowano osiem kotłów cylindrycznych odprowadzających spaliny do dwóch kominów (okręty typu Olga miały 6 kotłów w jednej tylko kotłowni i początkowo tylko jeden komin). Uzbrojenie ostatniej pary okrętów było także cięższe i składało się z 10 armat kal. 150 mm L/30 i 4 kal. 105 mm L/35, tymczasem wcześniej zbudowane korwety pierwotnie otrzymały po 10 starszych armat kal. 150 mm L/22 i 2 kal. 87 mm L/24, nie licząc działek rewolwerowych. W toku służby uzbrojenie i wyposażenie zmieniało się. Najbardziej widoczna była rezygnacja z ożaglowania. Usuwano je zazwyczaj w czasie większych modernizacji, gdy korwety kierowano do służby szkoleniowej (jako okręty artyleryjskie) na wodach europejskich.
Do służby w metropolii budowano dużo mniejsze, ale nowocześniejsze jednostki klasyfikowane jako awiza. Ich rola ograniczała się do pełnienia służby łącznikowej pomiędzy bazami a zespołami szkolnymi pancerników. W mniejszym stopniu jednostki te miały spełniać funkcję okrętów flagowych zespołów torpedowców. Po pierwsze dlatego, że torpedowce dopiero budowano i wypracowywano zasady ich użycia (do czego zresztą w dużej mierze przyczynił się von Tirpitz). Po drugie, awiza były za wolne dla torpedowców, których prędkość dzięki wydajniejszym maszynom oraz wymodelowanym kadłubom szybko przekroczyła 20 w.. Tymczasem pierwsze w miarę nowoczesne awiza Blitz i Pfeil osiągały w najlepszym razie 17-18 w., choć były to już jednostki wyposażone w nowe maszyny i napędzane w przeciwieństwie do korwet dwiema śrubami. Po trzecie, w modelu zaproponowanym przez Tirpitza, rolę okrętów flagowych zespołów torpedowców miały pełnić specjalnie budowane torpedowce oznaczone literą D. Były one większe od normalnych torpedowców, tak samo szybkie, ale silniej uzbrojone i miały liczniejszą załogę (oprócz etatowej obsady dodatkowo oficerów dowodzących dywizjonem i sygnalistów).
Niemiecka admiralicja, która skupiała wielu konserwatywnych oficerów, nie bardzo widziała początkowo sens i potrzebę, aby oba rodzaje jednostek (awiza i korwety) łączyć i szukać nowej jakości, dlatego jeszcze w 1882 r. zamówiono, niejako z marszu, ostatnią klasyczną korwetę gładkopokładową Nixie, ukończoną w 1886 i przez kolejnych 8 lat wykorzystywaną na wodach zagranicznych. Niejako ostatnim akordem budowy korwet były dość duże krążowniki (II klasy) Prinzess Wilhelm i Irene. Przy wyporności 4271 t uzbrojono je pierwotnie w 14 armat kal. 150 mm – cztery L/30 i 10 L/22, 8 kal. 52 mm i 8 działek kal. 37 mm. Były to pierwsze większe krążowniki niemieckie od początku pozbawione ożaglowania. W koloniach na Dalekim Wschodzie służyły odpowiednio przez 4 i 7 lat. Obie jednostki wycofano ze służby tuż przed wybuchem I wojny światowej, złomowano je w latach 1921-1922. Nie zaprzestano także konstruowania kolejnych awiz. Bremeńska stocznia Weser zbudowała w latach 1886-1889 awiza Jagd i Wacht, kilońska Germania ukończyła w 1891 r. Meteora, zaś szczeciński Vulcan w 1893 Cometa.
Patrząc chronologicznie na niemieckie budownictwo okrętowe, to pierwszym w miarę udanym małym krążownikiem (choć ciągle klasyfikowanym jako awizo), był zbudowany w Kilonii Greif. Okręt ten miał wyporność 2050 t, większą o około 800-1000 t od budowanych klasycznych awiz. Dodatkową wyporność spożytkowano na zainstalowanie silniejszych maszyn (2 leżące dwucylindrowe silniki i 6 kotłów), co pozwoliło na uzyskanie prędkości ponad 19 w. Słabe pozostawało uzbrojenie składające się początkowo z dwóch armat kal. 105 mm L/35. Wspomniane wyżej awiza miały po trzy takie armaty (ewentualnie cztery kal. 88 mm, jak Meteor i Comet). Można uznać, że Greif był pierwszą przymiarką do budowy jednostki mającej zwalczać wrogie torpedowce i wspierać własne okręty tej klasy, więc spełniał jedną z ról, jaka potem przypadła małym krążownikom. Pierwszym prawdziwym małym krążownikiem (określanym jeszcze mianem korwety krążowniczej, a potem krążownika III klasy) był zbudowany w nowej, gdańskiej filii Schichaua, jako jedna z pierwszych jednostek tam zbudowanych, Gefion (wcielony do służby w czerwcu 1895 r.). Charakterystyczną cechą tego okrętu było posiadanie kominów o przekroju… kwadratowym (z nieznacznie zaokrąglonymi krawędziami). Gefion (krążownik „J”) był w zasadzie wzorem dla późniejszych krążowników, mając opancerzony pokład (23-30 mm + skosy 40 mm) i 10 armat kal. 105 mm (6 na stanowiskach pokładowych i 4 w kazamatach). Dla Urzędu Marynarki Rzeszy projekt Gefiona miał jedną zasadniczą wadę… był za drogi. Koszt budowy wyniósł ponad 5 mln marek, prawie tyle samo, co niemałego krążownika Irene (bliźniak Prinzess Wilhelm był tańszy – 4,5 mln) lub dwóch mniejszych nieopancerzonych krążowników typu Bussard przeznaczonych specjalnie do służby w koloniach. Takie koszty wynikały w dużej mierze z zastosowania na Gefionie wielu nowoczesnych rozwiązań konstrukcyjnych w siłowni, jak stojących maszyn trzycylindrowych potrójnego rozprężania i kotłów dających parę o ciśnieniu 12 atm (wcześniej stosowane kotły, choć dające takie samo ciśnienie, miały dużo mniejszą wydajność).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5/2012