Krążowniki lekkie typu Omaha
Wojciech Holicki
Staromodna dziesiątka
Krążowniki lekkie typu Omaha
Zaprojektowane podczas I wojny światowej, weszły do służby w pierwszej połowie lat 20. ubiegłego wieku i przez długi okres były jedynymi okrętami tej klasy w US Navy. Cztery cienkie kominy nadawały im staroświecki wygląd, ale jako pierwsze miały kotły i turbiny rozmieszczone naprzemiennie, a duża moc układu napędowego sprawiała, że osiągały wysokie prędkości. Ulokowanie większości artylerii w kazamatach stanowiło z kolei rozwiązanie mocno przestarzałe i jego słabe strony tylko częściowo równoważyła wyjątkowo duża wówczas liczba armat. Z racji niewielkiej wartości bojowej, po Pearl Harbor wykonywały głównie zadania eskortowe i patrolowe na drugoplanowych akwenach, ale niemal wszystkie pozostawały w linii do końca wojny, nie tylko w US Navy.
Manewry przeprowadzone w 1902 roku wykazały niezbicie, że bez takich jednostek siły główne US Navy będą operować niemal „na ślepo”, jednak wniosek ten nie przełożył się na szybkie działania. Trzy mające po 3750 ts krążowniki typu Chester, o budowie których zdecydowano w Waszyngtonie dwa lata później, miały charakter eksperymentalny, służąc głównie do przetestowania różnych systemów napędowych – Salem (CL 3) był jednym z pierwszych w świecie okrętów wyposażonych w turbiny parowe, mógł rozwinąć 26 w. Jednostki te zostały wprowadzone do służby w 1908 roku, ale już w 1907 postanowiono nie zamawiać podobnych i zawiesić prace nad ich projektami (krok ten wynikał przede wszystkim stąd, że ówczesne tempo postępu technicznego czyniło wiele powstających w tym czasie okrętów przestarzałymi już w momencie ukończenia budowy). Ponieważ krążowniki zwiadowcze miały operować z dala od wybrzeży USA, oczywiste było, iż ich wyporność musi mocno przewyższać wyporność Chesterów i po stosownych obliczeniach uznano, że optymalną będzie 7500 ts. Z kolei pojawienie się mogących rozwinąć 25-28 w. krążowników liniowych mocno podniosło wymagania odnośnie prędkości „zwiadowców”.
Choć stosowna propozycja wypłynęła przy okazji opracowywania kolejnych budżetów, Kongres przez lata ignorował ją i sytuację zmienił dopiero wybuch I wojny światowej. Przeprowadzone w styczniu 1915 roku na Atlantyku wielkie manewry dowiodły niezbicie, że US Navy ogromnie potrzebuje jednostek mogących prowadzić efektywne rozpoznanie, zwalczać okręty zwiadowcze nieprzyjaciela oraz osłaniać własne siły główne. Okazało się, że nawet jej najnowsze i największe niszczyciele nie nadają się do tej roli, ponieważ:
1) już stosunkowo nieduża fala tak dalece zmniejsza ich prędkość, że mogą być łatwo doścignięte przez krążowniki;
2) pływanie po bardziej wzburzonym morzu powoduje szczególnie szybkie zmęczenie załóg tych jednostek, a tym samym obniża ich zdolność do skutecznego prowadzenia działań bojowych;
3) nadajniki radiowe niszczycieli mają zbyt mały zasięg.
Kilka miesięcy później, od 18 do 25 maja, w sztabie floty USA przeprowadzono grę wojenną, która udowodniła z kolei, że obecność „zwiadowców” we flocie przeciwnika postawi ją w mocno uprzywilejowanej pozycji przed zakładaną walną bitwą.
W lipcu 1915 roku sekretarz marynarki USA przedłożył Kongresowi kolejny projekt zwiększenia jej potencjału bojowego, przewidujący zbudowanie czterech pancerników, sześciu krążowników liniowych i sześciu krążowników rozpoznawczych. W październiku dokonano korekty i liczba tych ostatnich spadła do czterech, jednak 29 sierpnia 1916 roku, uwzględniając sytuację międzynarodową i wnioski wyciągnięte z przebiegu bitwy jutlandzkiej, parlament USA uchwalił, że w projektach trzech kolejnych budżetów ujęte zostaną środki na 10 pancerników, sześć krążowników liniowych i 10 krążowników rozpoznawczych (w tym przypadku cztery pierwsze „przydzielono” do roku fiskalnego 1917, a resztę – po trzy – do 1918 i 1919; limit wydatków wynosił po 5 mln dolarów na każdy).