Lange P.08 ze zbiorów MWP


MICHAŁ MACKIEWICZ


 

 

 

 

Lange P.08 ze zbiorów MWP

 

 

 

Długa parabelka już samym swoim wyglądem budzi respekt niczym S&W M29 Brudnego Harry’ego. Dwudziestocentymetrowa lufa, regulowany celownik, a przede wszystkim skórzano-drewniana kolbo-kabura czynią z niej niezwykły  pistolet, ceniony i poszukiwany na rynku kolekcjonerskim.

 

 

Długolufowe Parabellum przyjęto do uzbrojenia armii niemieckiej niemal pięć lat po standardowym P.08 z lufą długości 98 mm. Stało się to 3 czerwca 1913 roku na mocy dekretu cesarza Wil - helma II (Allerhöchstekabinettorder,  AKO), potwierdzonego następnie rozporządzeniem M i nisterstwa Wojny. Zanim lange Pistole 08, bo tak brzmiała jego oficjalna nazwa, zdobył sobie uznanie wojskowych, poddany został gruntownym testom mającym na celu  wyłonienie następcy przestarzałych czarnoprochowych rewolwerów (Reichsrevolver Modell 1879 i 1883) używanych w artylerii polowej (lekkiej). Wydawało się, że najprościej będzie uzbroić artylerzystów w karabinki lub modne w  tym czasie krótkie karabiny w stylu brytyjskiego SMLE, co odpowiadałoby europejskiemu standardowi i było o tyle uzasadnione, iż w taką właśnie broń wyposażono w latach 90. XIX wieku żołnierzy artylerii pieszej (ciężkiej) – był to  Gew.91, będący niczym innym, jak skróconą wersją „komisyjnej” osiemdziesiątki ósemki, tyle że z koźlikiem.

Coraz większe uznanie jakim cieszyły się pistolety samopowtarzalne sprawiło jednak, że nieoczekiwanie karabinkowi doszedł konkurent – długolufowe P.08 z dostawną kolbą na wzór pistoletu marynarki wojennej. Konkluzja z prób  porównawczych była oczywiście łatwa do przewidzenia, bo karabinek przewyższał każdy pistolet siłą rażenia i precyzją strzału na dalszych dystansach – lecz dla artylerzystów niewiele z tego wynikało. Ich zasadnicza broń palna miała  dwa koła i ogon, a sytuacje, w których artylerzyści walczyliby na bagnety niczym zwykła piechota wydawały się iluzoryczne – do tego stopnia, że szkolenie strzeleckie kanonierów ograniczało się do niezbędnego minimum. Z czym się  jednak liczono, to konieczność obrony baterii i armat przed atakiem zagonów kawaleryjskich nieprzyjaciela – a wówczas bardziej od celności i zdolności przebijania na 300 m liczyła się siłą ognia na bezpośrednich dystansach i  manewrowość ogniowa, pozwalająca oddawać liczne strzały do szybko poruszającego się celu. W takich warunkach długolufowy, szybkostrzelny pistolet, wyposażony w regulowany celownik i dostawną kolbę (czyniące z niego w  istocie poręczny karabinek), zdolny skutecznie razić cele żywe na dystansie nawet do kilkuset metrów wydawał się bronią wprost idealną. Nie mniej ważnym argumentem przemawiającym za przyjęciem go do uzbrojenia artylerii lekkiej  (ale też później załóg samolotów, czy oddziałów fortecznych), była poręczność, dzięki czemu mógł towarzyszyć żołnierzom przez cały czas, także podczas działoczynów, w czasie których karabinki trzeba było odstawiać obok, by nie przeszkadzały w zasadniczym zajęciu kanonierów. Możliwość przenoszenia znacznego zapasu gotowej do użycia (załadowanej w magazynkach) amunicji bez przeciążania żołnierza także nie była bez znaczenia.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter