Leatherman(y) „po taniości”

 


MICHAŁ SITARSKI


 

 

 

Leatherman(y) „po taniości”

 

 

Utarło się przekonanie, że dobry multitool znanego producenta, mający kilka narzędzi musi kosztować sporą sumkę. Po przeciwnej stronie znajdują się tanie produkty pochodzące z Chin i okolic, z firm o dziwacznych nazwach albo nieoznaczone w ogóle. Niestety, w tym przypadku można powiedzieć, że cena dobitnie świadczy o jakości...

 



Owszem, można kupić toole znanych producentów, wyposażone w niezbędne końcówki robocze za małe pieniądze, ale będą to narzędzia w wersji mini lub mikro.Taka sytuacja trwała od lat i wydawało się, że porządek świata w tej dziedzinie został ustalony, ale do czasu. Tym czasem okazał się tegoroczny SHOT Show, na którym firma Leatherman zaprezentowała swoje dwa nowe narzędzia, które zaliczają się do kategorii „full size tools”, czyli tej samej, z której pochodzi choćby Wave czy Charge, ale ich cena zaskoczyła chyba wszystkich. Ceny nowych tooli, nazwanych Wingman (Skrzydłowy) i Sidekick (Kumpel, Towarzysz, ale i Pomagier) określono na poziomie odpowiednio 29,99 i 39,99 USD, czyli przynajmniej dwu albo nawet trzykrotnie niższej, niż tylko nieco bardziej rozbudowany Wave. W listopadzie ubiegłego roku najnowsze narzędzia Leatherma na dotarły do Polski – również na naszym rynku różnica cenowa pomiędzy nimi, a Wave’em ksztatuje się na podobnym poziomie. Wygląda na to, że amerykańskiej firmie udało się wypuścić na rynek coś, co ma szansę stać się bestsellerem – już w kilkanaście dni po polskiej premierze zapasy obu modeli Leathermana, które miały starczyć do końca roku, uległy wyczerpaniu. Nic dziwnego, bo za naprawdę niewielkie pieniądze można nabyć multitoola, który sprawdzi się w wielu sytuacjach i nieznacznie jedynie ustępuje droższym braciom z tej samej stajni. Po patrzmy zatem,  jak wyglądają one z bliska i dlaczego kosztują tak niewiele, oferując w zamian całkiem spore możliwości.  Na pierwszy rzut oka oba modele praktycznie się od siebie nie różnią – różnice można zauważyć dopiero po bliższym przyjrzeniu się. Wówczas, poza nazwą modelu wytłoczoną na rękojeści, da się zauważyć inne narzędzia dostępne bez konieczności otwierania multitoola (o tym za chwilę) – poza tym oba są w zasadzie nie do odróżnienia.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter