Libia 2011 (cz. I)
Norbert Bączyk, Szymon Tetera
Libia 2011
(cz. I)
Od połowy lutego Libia stała się areną wojny domowej. W pierwszym jej etapie starły się ze sobą siły lojalistów, wierne przywódcy państwa, Muammarowi al-Kaddafiemu, oraz rebelianci. W połowie marca wojna weszła w fazę drugą – po stronie rebelii opowiedziała się koalicja państw, w tym mocarstwa zachodnie, udzielając powstańcom pomocy wojskowej, głównie siłami lotnictwa. Operacja otrzymała kryptonim „Odyssey Dawn”. Wraz z końcem marca nadzór nad działaniami przejęło NATO, co oznaczało przejście w trzecią fazę konfliktu – „Unified Protector”.

Libia Muammara al-Kaddafiego, mimo formalnie relatywnie wysokiej stopy życiowej jej mieszkańców, nigdy nie była krajem spokojnym. W dużej mierze klanowy podział społeczeństwa oraz autorytarne rządy al-Kaddafiego (z klanu Kaddafa, zamieszkującego rejon Syrty), przez dekady generowały napięcia, często przekształcające się w lokalne rebelie czy bunty garnizonów wojskowych. Władca kraju przy wsparciu ZSRR prowadził również agresywną politykę zagraniczną, która nie raz prowadziła do krzyżowania broni z różnymi przeciwnikami, w tym z USA i Francją. Upadek bloku wschodniego nadszarpnął jednak jego pozycję, a lata 90. XX wieku przyniosły szereg lokalnych buntów klanowych skierowanych przeciwko al-Kaddafiemu. Mimo tych trudności, potęgowanych latami międzynarodowego embarga wywołanego wspieraniem przez rząd w Trypolisie arabskich organizacji terrorystycznych, przywódca Libii zdołał utrzymać władzę, w 2003 r. ponownie przełamując izolację na arenie międzynarodowej. Zawarte kilka lat później kontrakty zbrojeniowe, przede wszystkim z Rosją, ale też państwami zachodnimi, miały pomóc w odbudowie armii, sparaliżowanej od 1992 r. brakiem dostaw nowego uzbrojenia oraz części zamiennych. Muammar al-Kaddafi miał jednak zawsze w Libii wielu wrogów i nigdy nie cieszył się poparciem klanów ze wschodu kraju, podobnie jak części tych z Trypolitanii (jak pokazały wypadki, wierność, obok klanu Kaddafa, okazały mu przede wszystkim klany Magariha oraz saharyjscy Tebowie). Wielu politycznych emigrantów, osiadłych we Francji czy Wielkiej Brytanii, czekało na potknięcie dyktatora. Nic więc dziwnego, że niepokoje społeczne, które od początku 2011 r. stopniowo rozlały się na kraje arabskie, bardzo szybko dotknęły też Libię. Wojna domowa wybuchła ostatecznie w połowie lutego, a jej pierwszą areną stało się Benghazi, największe miasto Cyrenajki. Wysłane tam wojska wierne rządowi nie zdołały zapanować nad sytuacją i zostały pokonane, a część okolicznych garnizonów wymówiło posłuszeństwo. Po kilku dniach wydarzenia przybrały formę powstania klanowego, a dynamika działań sprawiała, że po stronie rebelii opowiedziało się wielu przedstawicieli dotychczasowej władzy, z ministrem sprawiedliwości Mustafą Abdelem Dżalilem na czele. Struktury państwa oraz armii, poza obszarami takimi jak Trypolis, Syrta i Sabha, rozpadły się.
Wobec takiej sytuacji państwa zachodnie, które nie miały nigdy realnego wpływu na decyzje Muammara al-Kaddafiego, a przez to silnej pozycji gospodarczej w Libii, postanowiły wykorzystać okazję, odmawiając dalszej legitymizacji władzom w Trypolisie i opowiedziały się po stronie rebeliantów. Formalnie powodem była brutalność, z jaką oddziały wierne rządowi, w tym najemnicy z Afryki subsaharyjskiej, pacyfikowały protesty. Co ciekawe, głównym motorem działań podważających legalność uznawanego dotąd na arenie międzynarodowej rządu libijskiego była dyplomacja francuska – ta sama, która pod koniec 2010 r. zablokowała w ONZ sankcje wobec Maroka za pacyfikację ludności w Saharze Zachodniej. Podobnie dwuznacznie zachowała się dyplomacja amerykańska, przyjmując ostry ton wobec Trypolisu i daleką wstrzemięźliwość wobec wydarzeń w Bahrajnie, gdzie do tłumienia protestów ludności miejscowy król ściągnął wojska z Arabii Saudyjskiej. Początkowo sankcje wobec władz Libii i rodziny al-Kaddafich miały charakter gospodarczy i finansowy. Upadek dyktatora wydawał się bowiem wyłącznie kwestią dni – nie doceniono jego determinacji oraz posiadanego potencjału.
Pierwszy etap kampanii powietrznej – 17 luty – 18 marca
Od 17 lutego do 18 marca 2011 r. miał miejsce pierwszy etap kampanii powietrznej, kiedy to libijski konflikt miał charakter wewnętrzny, natomiast lotnictwo państw trzecich zostało zaangażowane formalnie wyłącznie do zadań transportowych. Warto w tym miejscu poświęcić kilka słów miejscowemu potencjałowi lotniczemu. Przed wybuchem rebelii Siły Powietrzne Libii były liczebnie dość silne, jednak faktycznie ich stan nie był najlepszy. Z dawnej potęgi, wyrażanej jednak głównie liczbą, a nie jakością maszyn, pozostało niewiele, ale w latach 2004–2010 Libia zdołała podpisać szereg kontraktów, w tym na remont wojskowych statków powietrznych. Siły Powietrzne Libii użytkowały takie samoloty bojowe jak: Mirage F1ED/BD, MiG-23BN/MLD/UB, MiG-21bis/UM, Su-22M3K/UM3K, Su-24MK,MiG-25PD/R, szkolno-bojowe L-39ZOAlbatros i G-2AGaleb, szkolne SF-260ML oraz transportowe – od An-124-100 Rusłan, poprzez Ił-76T/TD, C-130H Hercules, a na An-26, An-32P, An-72, L-410T Turbolet i Jak-40 kończąc (część samolotów transportowych służyła w cywilnych liniach lotniczych, takich jak Libyan Air Cargo z siedzibą w Trypolisie czy Air Libya z siedzibą w Benghazi; Libia miała stosunkowo potężne lotnictwo transportowe, gdyż tylko na potencjał Libyan Air Cargo składało się aż dwadzieścia ciężkich samolotów transportowych, w tym osiemnaście Ił-76T/TD i dwa An-124-100 Rusłan, a uzupełniały je jeszcze L-100-30 Hercules i Ił-62M). Flota śmigłowców była również różnorodna, gdyż spotkać w niej było można CH-47C Chinook, Mi-8, Mi-17, Mi-14, Mi-24, Mi-35, ale też niewielkie ilości maszyn Bell 206 czy AW109 w służbie policji. Problemem była ich sprawność. Przykładowo spośród zakupionych niegdyś wielozadaniowych samolotów myśliwskich Mirage F1ED/BD w 2006 r. zaledwie dwanaście uznano za na tyle w dobrym stanie, aby poddać je remontowi i modernizacji. Do 2011 r. zdołano jednak zmodernizować zaledwie cztery-sześć takich samolotów. Z kolei spośród MiG-25PD, najpotężniejszych myśliwców libijskich sił powietrznych ani jeden nie znajdował się w służbie. Liczba sprawnych samolotów bombowych Su-24MK była bardzo niska i obejmowała tylko pięć takich maszyn. W tej sytuacji podstawowymi samolotami bojowymi pozostawały myśliwskie MiG-21bis oraz MiG-23MLD i myśliwsko-bombowe Su-22M3K, uzupełniane przez śmigłowce szturmowe Mi-35 (część maszyn przeszła w latach 2004–2010 remonty w zakładach rosyjskich i ukraińskich). W dobrej kondycji pozostawało natomiast lotnictwo transportowe, wykorzystywane przed wojną do komercyjnych lotów towarowych.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 11/2011