Lot MH17
MARIUSZ CIELMA
Lot MH17
– celowe działanie, czy tragiczna pomyłka?
Jedno z tragicznych wydarzeń związanych z wojną w Donbasie na wiele dni zdominowało medialne przekazy z południowo- -wschodniej Ukrainy i zapewne będzie przedmiotem dyskusji jeszcze przez wiele lat. W jednym momencie na, a w zasadzie nad, terytorium Ukrainy zginęło kilkuset cywilów z wielu państw świata. Mowa oczywiście o (prawdopodobnym) zestrzeleniu 17 lipca br. samolotu pasażerskiego Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych Malaysia Airlines i śmierci wszystkich 298 osób znajdujących się na jego pokładzie.
Lot MH17 realizowany był codziennie na dalekodystansowej linii Amsterdam (Holandia) – Kuala Lumpur (Malezja). 17 lipca 2014 roku samolot Boeing 777-200ER o numerze rejestracyjnym 9M-MRD i numerze seryjnym 28411, wyprodukowany w 1997 r., wystartował z Holandii o godzinie 12.15 czasu lokalnego. Przez większą część lotu nad Europą, w tym nad Polską, jego trasa biegła korytarzem powietrznym L980. Gdy samolot z 298 osobami na pokładzie znajdował się nad Donbasem, nagle, około godziny 16.00 czasu kijowskiego, zniknął z radarów regionalnego centrum kontroli ruchu powietrznego w Dniepropietrowsku. W momencie zdarzenia maszyna znajdowała się na dozwolonej przez Eurocontrol wysokości blisko 10 100 metrów (33 tysięcy stóp). Minimalna zalecana wysokość wynosiła 32 tysiące stóp. Dalsze wydarzenia potoczyły się stosunkowo szybko. Już kilkadziesiąt minut po katastrofie, na jednym z portali społecznościowych, Igor Striełkow, minister obrony „Donieckiej Republiki Ludowej”, w krótkim komunikacie poinformował o sukcesie separatystów, którzy w rejonie miejscowości Torez zestrzelić mieli ukraiński samolot transportowy Antonow An-26. Informację taką uzyskał od rebeliantów znajdujących się w rejonie zdarzenia, choć nie bezpośrednio od zespołu, jaki wykonał zadanie. Było to prawdopodobne, bowiem kilka dni wcześniej, w okolicach Ługańska, udało się zestrzelić inny samolot tego typu, wykonujący misję zaopatrzeniową na rzecz izolowanych ukraińskich „rządowych” oddziałów, znajdujących się w rejonie przejścia granicznego Izwarine. Podobna sytuacja miała miejsce na południu obwodu Ługańskiego – tam także ukraińskie wojska znalazły się w okrążeniu, stąd możliwy był zamiar przeprowadzenia przez rebeliantów zasadzki przeciwlotniczej na tym obszarze. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach separatyści zorientowali się jednak, że celem ich ataku był... cywilny samolot pasażerski, a nie maszyna transportowa Sił Zbrojnych Republiki Ukrainy. Kilkadziesiąt godzin później, korzystając z monitoringu rozmów sieci telefonii komórkowej, ukraińska Służba Bezpieczeństwa opublikowała rozmowy bojownika o przydomku Bez (identyfikowany jako Igor Bezler) i Wasilija Geranina, osoby identyfikowanej jako pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego. Pojawiał się w niej temat zestrzelenia samolotu.
Zniknięcie z radarów Boeinga na wysokości 10 100 metrów i znajdujące się od kilku dni w Internecie zdjęcia wyrzutni rakietowej 9A310M1 przeciwlotniczego zestawu rakietowego 9K37M1 Buk-M1, znajdującej się w rejonie Torez, w pobliżu miejsca zestrzelenia malezyjskiego samolotu, spowodowały, że jeszcze tego samego dnia pojawiły się sugestie o prawdopodobnym jego zestrzeleniu właśnie przez pocisk 9M38M1, wystrzelony z tej wyrzutni. Szczątki samolotu, z powodu jego destrukcji na znacznej wysokości, spadły na przestrzeni wielu kilometrów w rejonie wioski Grabowe (kilkanaście kilometrów na północ od Torez). Informacja o prawdopodobnym zestrzeleniu samolotu pasażerskiego zszokowała opinię publiczną całego świata. Chodziło o ogrom tragedii, na pokładzie samolotu znajdowało się bowiem 283 pasażerów (w tym 80 dzieci) i 15 członków załogi z blisko 10 krajów: 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków, 27 Australijczyków, 12 Indonezyjczyków i 10 Brytyjczyków, ale i świadomość natężenia konfliktu na ukraińskim Donbasie. Do tej pory bowiem pewna była obecność w rękach separatystów przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych 9K32M Strieła-2M, 9K310 Igła-1, czy 9K38 Igła, a nawet pojedynczych samobieżnych wyrzutni zestawu 9K35M Strieła-10M. Dysponowanie przez separatystów uzbrojeniem przeciwlotniczym, zdolnym do zwalczania celów powietrznych na wysokości 10 000 metrów, a takimi (a w zasadzie jeszcze większymi) możliwościami dysponuje zestaw Buk-M1, były niemiłą niespodzianką.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 9/2014