Lotnictwo pokładowe w Marynarce Wojennej

 


Andrzej Truskowski


 

 

 

Lotnictwo pokładowe w Marynarce Wojennej

 

– konieczność czy ekstrawagancja?

 

 

Od wielu już lat toczy się dyskusja na temat wyposażenia, jakie powinna posiadać Marynarka Wojenna RP. Są rozważane zróżnicowane opcje rozwoju naszego morskiego rodzaju sił zbrojnych, z których niektóre propozycje przewidują rozbudowę, kosztem okrętów, nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych. Niektórzy specjaliści z kolei uważają, że najlepszym okrętem na Bałtyku jest samolot…

 



Oczywiście jest to stwierdzenie na wyrost, bardzo odbiegające od rzeczywistości. Żadne bowiem państwo na świecie nie zrezygnowało z posiadania floty wojennej na rzecz lotnictwa morskiego. Najwłaściwszą drogą rozwoju sił morskich państwa, chcącego uchodzić za morskie, jest zapewnienie odpowiedniej harmonii w rozwoju poszczególnych ich części składowych, tj.: okrętów wojennych, lotnictwa morskiego i jednostek nadbrzeżnych. Szczególnie dotyczy to państw średniej wielkości oraz posiadających długą linię brzegową, jakim jest Polska. Przedstawiając miejsce i rolę Marynarki Wojennej w systemie bezpieczeństwa morskiego państwa mówi się najczęściej o obronie terytorium Polski w przypadku zaistnienia zagrożenia od strony morza. Powyższe zadanie jest oczywiście bardzo trafne. Czy jednak wyłącznie to zadanie powinno mieć zasadniczy wpływ na przyszłą organizację i wyposażenie Marynarki Wojennej, w tym również lotnictwa morskiego? Obecnie o bezpieczeństwie nie mówi się inaczej niż tylko w ujęciu globalnym. Między innymi dlatego, że realizując zobowiązania sojusznicze, Marynarka Wojenna wykonuje zadania nie tylko na Bałtyku. Deleguje swoje siły w miejsca, gdzie są niezbędne działania okrętów NATO (lub innych organizacji międzynarodowych). Siły morskie we współczesnych państwach europejskich już od dłuższego czasu są angażowane w działania ekspedycyjne o charakterze policyjnym. Należą do nich misje związane z kontrolą przewozu określonych towarów, zwalczaniem terroryzmu oraz innych nielegalnych działań na morzu. Siły morskie wykrywają, śledzą, zatrzymują i kontrolują podejrzane jednostki pływające bardzo często na odległych akwenach morskich. W wielu przypadkach do tego celu są wykorzystywane siły specjalnie (wyszkolone grupy boardingowe), przerzucane z okrętu bazowego za pomocą szybkich łodzi lub śmigłowców pokładowych. Powyższe działania należą w ostatnich latach do przedsięwzięć standardowych, prowadzonych podczas operacji sojuszniczych na morzu („Active Endeavour”, „Atalanta”). Udział w tego rodzaju operacjach brały także polskie okręty, w tym również fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, które wykonywały zadania na Atlantyku i Morzu Śródziemnym, wchodząc w skład stałego zespołu okrętów Sił Odpowiedzi NATO – SNMG-1 (Standing NATO Maritime Group One).

Nieco historii
Początki polskiego lotnictwa pokładowego sięgają końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W styczniu 1999 roku, podczas wizyty ówczesnego Ministra Obrony Narodowej Janusza Onyszkiewicza w Stanach Zjednoczonych (któremu towarzyszył m.in. dowódca Marynarki Wojennej admirał Ryszard Łukasik), ustalono w rozmowach dwustronnych, że Marynarka Wojenna otrzyma z amerykańskich sił morskich dwie fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry. W trakcie prowadzonych rozmów dokonano ustaleń, które przewidywały, że nasza flota wojenna powinna jak najszybciej wejść w posiadanie okrętów zdolnych do wykonywania zadań w składzie sojuszniczych zespołów sił morskich poza Morzem Bałtyckim. Do tego rodzaju operacji świetnie nadawały się okręty typu Oliver Hazard Perry, które zostały zbudowane głównie do zwalczania okrętów podwodnych, jako potencjalnego przeciwnika morskiego. W praktyce natomiast ich przeznaczenie jest inne, gdyż fregaty te są wykorzystywane do eskorty szybkich konwojów atlantyckich lub wykonywania zadań patrolowych wokół określonego punktu (akwenu) na morzu w odległości 1000 Mm od bazy przez co najmniej dziesięć dni. Podniesienie biało-czerwonej bandery na pierwszej fregacie miało miejsce w Norfolk 15 marca 2000 roku, a przekazanym okrętem był USS Clark (FFG-11), który już 25 czerwca został w Gdyni ochrzczony imieniem ORP Gen. K. Pułaski (numer burtowy 272). Drugą przekazaną jednostką był USS Wadsworth (FFG-9), na którym polską banderę podniesiono 28 czerwca 2002 roku. Natomiast chrzest fregaty ORP Gen. T. Kościuszko (numer burtowy 273) odbył się 25 października 2002 roku, a miejscem uroczystości – podobnie jak w przypadku pierwszego okrętu – był Port Wojenny w Gdyni. Polscy marynarze, dzięki tym fregatom, uzyskali możliwość zaznajomienia się z budową i wyposażeniem jednostek produkcji zachodniej. Amerykanie otrzymali natomiast gwarancję utrzymania w sojuszniczych zespołach morskich – na okres przynajmniej kilkunastu lat – okrętów zdolnych do długotrwałych misji. Z chwilą otrzymania dwóch fregat typu Oliver Hazard Perry, Marynarka Wojenna rozpoczęła starania o doposażenie tych okrętów w śmigłowce pokładowe. Możliwość pozyskania śmigłowców pokładowych wynikała z realizacji wymienionej umowy z 1999 roku. ORP Gen. T. Kościuszko, jako pierwszy – w wyniku dokonanego zakupu – został wyposażony w dwa śmigłowce Kaman SH-2G Super Seasprite. Obydwie maszyny, w drugiej połowie października 2002 roku, zostały przebazowane na lotnisko w Babich Dołach. Nowe śmigłowce po raz pierwszy pokazano publicznie podczas uroczystego chrztu okrętu 25 października 2002 roku. Kolejne dwa śmigłowce przyleciały z bazy niemieckiego lotnictwa morskiego w Nordholz na lotnisko w Babich Dołach w sierpniu następnego roku. Tym samym, po raz pierwszy w historii polskich sił morskich, powstał nowy rodzaj lotnictwa, a mianowicie lotnictwo pokładowe.

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 6/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter