Małe krążowniki Kaiserliche Marine
Michał Glock
Małe krążowniki Kaiserliche Marine
Od KÖNIGSBERGÓW do GRAUDENZA i REGENSBURGA
Gwałtowny rozwój Kaiserliche Marine na przełomie XIX i XX w., obok budowy pancerników, wymusił zamówienie w stoczniach sporej liczby mniejszych jednostek. Wśród nich były kolejne serie małych krążowników, okrętów tak po prostu w tej flocie klasyfikowanych – kleine Kreuzer. Trzeba pamiętać, że nie były one potrzebne wyłącznie na wodach europejskich, ale również do stacjonarnej służby zamorskiej (Niemcy miały nie tylko kolonie, ale i strefy interesów), gdzie wymiany wymagały stare korwety i kanonierki nie mogące w dostateczny sposób strzec i reprezentować interesów Cesarstwa.
Dowództwo mając dostatecznie dużo doświadczeń ze służby pierwszych generacji małych krążowników (głównie nieopancerzonego typu Bussard i licznego typu Gazelle) mogło na chłodno przyjrzeć się nowym projektom i sukcesywnie wprowadzać poprawki czyniące okręty coraz doskonalszymi. Przy okazji dał o sobie znać zadziwiający konserwatyzm i trudne do wytłumaczenia przywiązanie do armat szybkostrzelnych kalibru 105 mm L/40. Główny przeciwnik Niemiec, czyli Wielka Brytania, na swoich krążownikach rozpoznawczych (scouts) również początkowo wykorzystywała lżejsze armaty kalibru 102 mm (a nawet 76 mm). W Royal Navy szybko uzmysłowiono sobie jednak, że także jednostki rozpoznawcze muszą mieć co najmniej 2 cięższe działa, czyli kal. 152 mm, tak aby w boju spotkaniowym można było z dalszego dystansu ostrzelać przeciwnika i zadać mu większe straty4. Poza tym krążowniki miały prowadzić do walki zespoły kontrtorpedowców, więc silne wsparcie artyleryjskie było bardzo pożądane. Nie bez znaczenia były tu doświadczenia z wojny rosyjsko-japońskiej, gdzie lżejsze uzbrojenie okazało się mało skuteczne wobec coraz większych kontrtorpedowców.
Tymczasem w Berlinie broniono z dużym zaangażowaniem koncepcji „gradu pocisków”, który miał zasypać przeciwnika i unieszkodliwić go. Do tego były potrzebne armaty szybkostrzelne, właśnie takie jak stosowane 105 mm. Wojna prędko zweryfikowała te pomysły i pod koniec walk w 1918 r. wszystkie małe krążowniki, które dotrwały i które aktywnie wykorzystywano bojowo, miały na pokładach wyłącznie armaty kal. 150 mm L/45.
Zanim skończono budowę pierwszych 7 krążowników typu Bremen, które swe nazwy – jako pierwsze – wzięły od dużych miast niemieckich zaprojektowano poprawioną ich wersję. Budowane wg projektów urzędowych (Amtsentwurfe) datowanych na lata 1903-04 (prototyp) i 1904-05 nowe jednostki były w stosunku do poprzedników nieznacznie unowocześnione. Königsberg, Nürnberg, Stuttgart i Stettin nie tworzyły jednorodnego typu i znacznie różniły się między sobą. Pierwszy był w zasadzie powtórzeniem krążowników typu Bremen, z tym że zrezygnowano z ostrogi dziobowej, a cały kadłub wydłużono o 4 m, co miało poprawić własności hydrodynamiczne. W praktyce spowodowało jednak, że krążowniki nie zachwycały pod względem stateczności i ogólnego zachowania się na wzburzonym morzu. Ponadto stojący przed nadbudówką pomostu maszt został przeniesiony do tyłu i połączony z nadbudówką dziobową. Aby poprawić pracę siłowni i tym samym zwiększyć prędkość oraz zasięg okręty dostały dodatkowy kocioł (było ich 11 w miejsce 10). Prędkość nowych jednostek w stosunku do poprzedników wzrosła o około 1 w. (do 24,1). Do 45 mm pogrubiono także skosy pokładu pancernego. Większych zmian pomiędzy Königsbergiem a Bremenami nie było.
Lepsza trójka
Trzy kolejne jednostki w zasadzie można by traktować jako oddzielny podtyp. W niemieckiej historiografii zwykło się je określać jako krążowniki z przesuniętym (detaszowanym) kominem. Ich nierównomierne ustawienie, z szeroką przerwą między drugim a trzecim, wynikało z innego podziału wewnętrznego kadłuba. Po pierwsze Nürnberg i 2 kolejne okręty były dłuższe od Königsberga o ponad 2 m (długość całkowita wzrosła z 115,3 do 117,4 m), co pozwoliło na wygospodarowanie miejsca w kadłubie pod kolejną, czwartą, kotłownię. W ten sposób do pierwszego (wąskiego) komina swoje spaliny odprowadzały 2 kotły typu Marine, do środkowego 3, a do ostatniego uchodziły spaliny aż z 2 rufowych kotłowni, stąd był on odsunięty bardziej ku rufie. Taki układ siłowni z 4 kotłowniami i 2 maszynowniami usytuowanymi równolegle względem siebie zachował się na kolejnych 2 typach małych krążowników. Do tego należy dodać, że kadłub podzielony był 12 lub 13 grodziami wodoszczelnymi (przedziały oznaczano od I do XIII lub XIV, licząc od rufy), co było dosyć korzystnym rozwiązaniem z punktu widzenia niezatapialności oraz zastosowano pod siłownią dno podwójne. Z innych nowości należy odnotować instalację na Nürnbergu działek szybkostrzelnych kal. 52 mm L/55 w miejsce tradycyjnie ustawianych karabinów maszynowych o dosyć ograniczonej skuteczności.
Ostatni okręt z tej grupy – Stettin, podobnie jak Lübeck (eksperymentalna w zasadzie jednostka typu Bremen), w miejsce 2 trzycylindrowych maszyn parowych o mocy nominalnej (projektowanej) 12 000 KM otrzymał 2 rozdzielne zespoły turbin systemu Parsonsa o mocy nominalnej 13 500 KM. Podobnie także rozwiązano kwestię napędu samych wałów, w tym przypadku również czterech. Turbiny wysokiego ciśnienia połączone były z zewnętrznymi wałami napędowymi, a niskiego ciśnienia z wewnętrznymi. Na ich zakończeniach były śruby o średnicy 1,9 m. Pozostałe 3 krążowniki serii napędzane tłokowymi maszynami parowymi miały napęd dwuśrubowy (średnica śrub – 4 m). Stettin był więc drugim małym krążownikiem Kaiserliche Marine, na którym testowano turbiny, z tą jednak różnicą, że zaprzestano w tym przypadku eksperymentowania z różnymi zestawami śrub napędowych (pierwotnie na Lübecku było ich nawet 8 o średnicy tylko 1,1 m na 4 wałach). Warto przy okazji zaznaczyć, iż nowy napęd, dzięki któremu Stettin na próbach uzyskał 25,2 w., był dosyć drogi i trudny w obsłudze. Stettin kosztował o prawie milion marek więcej niż np. tłokowy Königsberg.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2014