Marynarka Wojenna na progu zapaści

Marynarka Wojenna na progu zapaści

Dawid Kamizela

 

Pod koniec czerwca br. uroczyście obchodziliśmy Święto Morza, w tym roku podkreślone okrągłą rocznicą 100 lat od powołania nowożytnej Polskiej Marynarki Wojennej. To dobra okazja, ale i obowiązek do bliższego przyjrzenia się obecnemu stanowi polskiej floty i podsumowania dotychczasowych wysiłków, mających w założeniu doprowadzić do zaspokojenia najważniejszych potrzeb w zakresie pozyskania nowego sprzętu, przede wszystkim okrętów.

Bojowe okręty nawodne

Okręt patrolowy Ślązak. Historia budowy korwety rakietowej Gawron, a potem okrętu patrolowego Ślązak, jest znakomitą ilustracją przebiegu procesu modernizacji Polskiej Marynarki Wojennej. Ubiegły rok miał przynieść zakończenie procesu budowy jednostki i jej przyjęcie do służby, po wieloletnich perturbacjach, pierwotnie planowane na jesień 2016 roku. Tak się niestety nie stało, ale wiele osób oczyma wyobraźni widziało już stosunkowo szybki koniec procesu budowy jednostki. W sierpniu 2017 roku rozpoczęto bowiem próby, pierwsza „portowa” ich część (Harbour Acceptance Test, HAT) miała zająć 4-6 miesięcy, następnie miały rozpocząć się „morskie” (Sea Acceptance Test, SAT), które miały potrwać kolejnych 6 miesięcy. Po ich zakończeniu okręt zostałby poddany próbom zdawczo-odbiorczym i przekazany Marynarce Wojennej. Niestety, w wyniku styczniowych zawirowań związanych z przekazaniem Stoczni Marynarki Wojennej z rąk syndyka nowemu właścicielowi, Polskiej Grupie Zbrojeniowej, proces ten znacznie się opóźnił. Ostatnie dni czerwca miały przynieść zakończenie proceduralnej epopei dla Ślązaka. 29 czerwca br. podpisano bowiem umowę pomiędzy Inspektoratem Uzbrojenia, a Polską Grupą Zbrojeniową S.A. i PGZ Stocznia Wojenna S.A. na dokończenie prac przy patrolowcu. Harmonogram zakłada wznowienie prób HAT w lipcu tego roku, następnie przeprowadzenie prób SAT i zdawczo-odbiorczych, zakończonych w marcu 2019 roku przekazaniem gotowej w końcu jednostki Marynarce Wojennej.

Jednak również ten termin z wielu powodów wydaje się mało realny. Głównym są trudności z ustaleniem harmonogramu prób morskich, w których jednocześnie musi uczestniczyć wielu producentów systemów zamontowanych na jednostce. Z racji ubiegłorocznych i tegorocznych opóźnień, pierwotnie ustalone terminy nie są już aktualne, a okręt musi czekać na kolejne „okienko”, gdy jednocześnie do Gdyni przybyć będą mogli wszyscy niezbędni specjaliści. Drugim ograniczeniem są warunki pogodowe. Pierwotnie jednostka miała odbywać próby morskie w okresie wiosennym i letnim. Po kolejnym opóźnieniu, okres prób przypada na przełom jesieni i zimy. W tym czasie mamy trudne warunki atmosferyczne na Zatoce Gdańskiej i Morzu Bałtyckim, co, jak pokazuje niedawna historia z ORP Kormoran, może jeszcze bardziej opóźnić ich przeprowadzenie. Z tych powodów obecnie trwa już proces negocjacji aneksu do umowy, gdzie zawarty zostanie urealniony harmonogram prób i daty przekazania Ślązaka flocie. Można optymistycznie założyć, że okręt zasili zasoby Marynarki Wojennej przed 2020 rokiem. Zapewne nie ukróci to jednak fali krytyki wobec projektu. Flota otrzyma bowiem pojedynczy egzemplarz okrętu zaprojektowanego początkowo, jako korweta rakietowa (ze skomplikowaną i mało optymalną do zadań patrolowych siłownią), posiadającego zaawansowane i kosztowne Bojowe Centrum Informacji oraz sensory (radar 3D, system kierowania ogniem Sting-EO), uzbrojonego jedynie w systemy artyleryjskie średniego i małego kalibru. Brak w przyszłości na Ślązaku nowoczesnych rakietowych systemów przeciwlotniczych i przeciwokrętowych oznaczać będzie marnowanie jego potencjału i w praktyce wysiłku włożonego w jego powstanie. Z drugiej strony dozbrojenie Ślązaka będzie uzasadnione jedynie w momencie rozpoczęcia postępowania na okręty bojowe kryptonim Miecznik. Postępowanie takie może otworzyć drogę do zamówienia systemów przeciwlotniczych i przeciwokrętowych dla w sumie czterech jednostek, co oznacza zmniejszenie ceny jednostkowej uzbrojenia oraz unifikację wyposażenia, pozwalając uniknąć powtórzenia przypadku utrzymywania w linii unikalnej dla Polskiej Marynarki Wojennej pojedynczej korwety Kaszub.

Miecznik i Czapla. To właśnie okręty pozyskane w ramach programów Miecznik (trzy jednostki klasy rakietowa korweta) oraz Czapla (trzy duże jednostki patrolowe ze zdolnościami do zwalczania min) są (lub też miały być) główną osią modernizacji nawodnego komponentu Marynarki Wojennej. Harmonogram realizacji Miecznika i Czapli wielokrotnie ulegał zmianie, wedle zapisów z ostatniego postępowania, łącznie 6 nowych jednostek miało wejść do linii w latach 2022-2026. To już historia, bowiem przetarg unieważniono w drugiej połowie 2016 roku, oficjalnie z powodu konieczności ustalenia czy obejmuje je podstawowy interes bezpieczeństwa państwa. Obecnie trwają przygotowania do kolejnej próby pozyskania tych okrętów, ale brak konkretów o takim harmonogramie. Specjaliści Inspektoratu Uzbrojenia zakładali, że od momentu podpisania umowy, do chwili wprowadzenia do służby pierwszego okrętu projektu Miecznik miną trzy lata, a kolejne dostarczone zostaną w rocznych odstępach czasowych. Można szacować, że od momentu podpisania umowy do wprowadzenia wszystkich jednostek do linii upłynie przynajmniej 8-9 lat. Biorąc pod uwagę obecne trendy w wydłużaniu czasu eksploatacji jednostek, należy założyć, że nowo pozyskiwane okręty bojowe pozostaną w służbie przez kolejne 40 lat. W związku z tym, szczególnie istotną kwestią rozpatrywaną na etapie projektu powinna być ich podatność modernizacyjna. W przypadku okrętu wojennego objawia się ona obecnie w dwóch zasadniczych kwestiach. Po pierwsze zapewnienia rezerwy miejsca na przyjęcie nowych systemów – to jest zaplanowaniu odpowiedniego zapasu wyporności i stref na rufie czy też śródokręciu, mogących takie systemy (np. pojazdy bezzałogowe) pomieścić. Druga sprawa związana jest także z nowymi elementami, chodzi o zadbanie, o zasoby energii niezbędnej do zasilenia systemów elektronicznych i uzbrojenia, zwykle wymagających dużego zabezpieczenia energetycznego. Warto zauważyć, że zamiar modernizacji okrętów w przyszłości, faworyzuje jednak większe platformy, w tym wypadku fregaty, a nie korwety. Z tego względu warto przeprowadzić analizę zapasu wyporności i rezerw energii, którymi dysponują niemieckie korwety typu K130 (MEKO 100) w odniesieniu do nowszych europejskich projektów okrętowych, jak „lekkie” brytyjskie fregaty Typu 31 czy włoskie PPA, które w najbliższych latach zasilą europejskie floty.

Kościuszko i Pułaski, czyli Oliver Hazard Perry. Obecnie trzonem sił nawodnych pozostają dwie ex-amerykańskie fregaty rakietowe; cała seria doczekała się licznych monografii. Warto jednak przypomnieć modyfikacje, którym poddano jednostki już w trakcie ich służby w Polsce. Prace te zasadniczo skoncentrowały się na dwóch obszarach.

Pierwszym było zwiększenie zdolności do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych poprzez modernizację zespołu okrętowych sonarów: kadłubowego SQS-56 i holowanego SQR-19. Ograniczenia budżetowe uniemożliwiły wymianę czy modyfikację elementów anten bądź systemów stabilizujących, w związku z tym prace, przeprowadzone przez kadrę Politechniki Gdańskiej, skoncentrowały się na modernizacji systemów odpowiedzialnych za obróbkę uzyskanych sygnałów oraz wprowadzeniu nowych konsol operatorskich. Mimo ograniczonego zakresu, prace te pozwoliły na znaczne zwiększenie możliwości wykrycia i klasyfikacji okrętów podwodnych. Zwiększenie skuteczności ZOP uzyskano z kolei dzięki wprowadzeniu na uzbrojenie fregat i śmigłowców SH-2G Seasprite, produkowanych przez konsorcjum Eurotorp nowoczesnych lekkich torped MU90.

Drugim obszarem modernizacji była łączność. Okręty w toku służby otrzymały nowoczesne radiostacje, pozwalające na prowadzenie łączności zgodnie ze standardami NATO, ostatnie prace zaowocowały również wprowadzeniem systemów łączności umożliwiających wymianę danych poprzez protokół Link 16, na pokładach jednostek pojawiły się też charakterystyczne kopuły systemów łączności satelitarnej.

Niestety, powyższe nie zmienia faktu, że dwie polskie fregaty zasadniczo prezentują standard z początku lat 80. Skromne możliwości są szczególnie widoczne w obszarze zwalczania zagrożeń z powietrza. Posiadanie fregat typoszeregu Perry, także świadomość ich słabości, zapewne stało u podstaw zainteresowania ze strony polskich decydentów zmodernizowanymi australijskimi okrętami.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter