Mauser 98
Leszek Erenfeicht
Mauser 98: karabin karabinów
Das System Acht-und-Neunzig Paula Mausera stanowi do dziś szczytową formę rozwoju karabinu powtarzalnego na nabój scalony z prochem bezdymnym. Jego wciąż sprawdzające się rozwiązania techniczne sprawiły, że rok 1898 w dziedzinie ewolucji tej klasy broni stanowi cezurę równie mocną, co pojawienie się zaledwie 13 lat wcześniej francuskiego karabinu Lebela.

Królewska Wirtemberska Fabryka Karabinów w Oberndorfie pod zarządem braci Mauser stworzyła pierwszy karabin wojskowy nowoutworzonej w roku 1871 II Rzeszy: odrodzonego Ce sar stwa Niemieckiego pod berłem i ciężką ręką Prus. To był wielki sukces, ale pruskie władze wojskowe postarały się, by braciom woda sodowa nie uderzyła do głowy. Wprawdzie pozwolono im wykupić fabrykę, likwidując przy okazji uzbrojeniową niezależność dawniej samo wystarczalnego królestwa Wirtembergii, ale większość kontraktów na dostawy nowych karabinów dostały firmy pruskie. W połowie lat 80. XIX wieku Mauserowie udanie zmodyfikowali swój karabin przebudowując go na broń powtarzalną, ale znów pruska GPK (Gewehrprüfungskommission, Komisja Badawcza Broni Strzeleckiej) rządząca uzbrojeniem armii cesarskiej zadbała, żeby profitów z tego nie wystarczyło firmie na mocne stanięcie na własnych nogach. W 1886 roku odwieczny wróg, Francja, pchnęła wyścig zbrojeń na nowy, do tej pory nieznany poziom, wprowadzając pierwszy karabin na nabój z prochem bezdymnym. Niemiecki przemysł chemiczny dwoił się i troił, by powtórzyć to osiągnięcie – ale przez prawie dwa lata bezskutecznie. W 1887 roku Mauser wreszcie uzyskał kontrakt, który mógłby dać mu fortunę: zamówienie na pół miliona karabinów dla Turcji. Sułtan płacił szczodrze, nie mal dwukrotnie tyle, co skąpa Kaiserlische Armee – ale ponieważ już kilkakrotnie sparzył się na europejskich dostawach, płatność miała być po dostarczeniu karabinów. To także nie byłby problem, ale okazał się nim bardzo krótki, dwuletni zaledwie termin realizacji zamó wienia, który wymagał rozbudowy parku maszynowego. Na to firma nie miała własnych pieniędzy, a wspierające ją dotąd banki od mówiły kredytów. Wyjściem okazała się tran sakcja z bogatym berlińskim przemysłowcem, Ludwigiem Loewe, który dał pieniądze na rozbudowę zakładów – ale w zamian przejął ich własność, choć pozostawił markę i Paula Mau sera na czele działu technicznego. Dział finansowy i marketing przejęli ludzie z Berlina.
Mauser za burtą
W tym czasie GPK rozpaczliwie poszukiwała broni zdolnej stawić czoło francuskiemu Lebelowi. Okazję dostarczył dezerter, Lotaryńczyk pochodzenia niemieckiego, który uciekł na drugi brzeg Renu i sfinansował nową drogę życia sprzedając Niemcom francuską Wunderwaffe. Analiza prochu nitrocelulozowego Poudre B pozwoliła skopiować go i na początku roku 1888 wreszcie pojawił się niemiecki nabój Infanteriepatrone 88 7,92 mm x 57, w skrócie 88J. Pytaniem pozostawało, z czego będzie się nim strzelać, bo nie było żadnej broni na nowy nabój, którą można by szybko wprowadzić do produkcji i do uzbrojenia. Mauser był zawalony kontraktem tureckim, pruskie fabryki, tak szczodrze obdarzane zamówieniami krajowymi nie były w stanie skonstruować nic własnego. Oficer GPK, Louis Schlegelmilch, złożył więc Fran ken steina: z lufąskopiowaną z Lebela, jednorzędowym magazynkiem Mannlichera mieszczącym ładownik na 5 nabojów i zamkiem wzo ro wanym na mauzerowskim M.71/84. Głównym producentem tej łamigłówki, którą żołnierze ochrzcili Kommissionsgewehrem został... Ludwig Loewe. Mauser, siedzący w kieszeni u Loewego, teraz zaledwie dyrektor techniczny własnej fabryki, nie mógł protestować przeciw takiemu układowi. Ale nie protestował też z innych powodów: ta sytuacja paradoksalnie działała na jego korzyść. Gdyby to on stworzył kolejny karabin dla wojska, zapewne i tak zostałby pominięty w rozdziale zamówień – jak zwykle. Teraz zaś mógł się spokojnie zajmować produkcją eksportową, jednocześnie doskonaląc konstrukcję za przelewane do Oberndorfu rządowe pieniądze wypłacane Loewemu.
Nadmiernie pewna swego Komisja wzięła się za konstruowanie karabinu – zadanie, które ją przerosło, jak dowiodły późniejsze wydarzenia. W ten sposób sama sobie zamknęła usta, gdy kolejne, coraz bardziej fatalne wady modelu jej autorstwa zaczęły wychodzić na jaw. Była to klasyczna pułapka „sędziego we własnej sprawie” – sytuacja, która jednak nikogo niczego nie nauczyła. Mimo że o kompromi tacji Komisji uczy się w każdej szkole technicznej na świecie, po upływie stu lat, za fundowaliśmy sobie dokładną powtórkę z rozrywki w przypadku Wista, skonstruo wanego i przyjętego do uzbrojenia przez naszą GPK, czyli WITU. Mauserowi sprzyjała też sytuacja międzynarodowa: po tym, jak Francja i Niemcy przy - jęły karabiny na naboje małokalibrowe z prochem bezdymnym, cały świat zachciał nagle pójść w ich ślady. Dzięki Loewemu Mauser nie musiał czekać aż rząd zwolni nabój 88J z wymogów tajemnicy państwowej i umożliwi sprzedaż strzelających nim karabinów za granicę. Do berlińskiego imperium należała bowiem oprócz zakładów Loewego w Berlinie i Mausera w Oberndorfie także Metall patronenfabrik Lorenz w Karlsruhe, gdzie powstał własny małokalibrowy nabój karabinowy z pro chem bezdymnym – 7,65 mm x 53. Mauser – zamiast ścigać się z GPK, w której zawsze jako nie-Prusak byłby jedynie petentem – spokojnie dopracował swój własny karabin strzelający tym nabojem, by w roku 1889 sprzedać jedno i drugie rządowi belgijskiemu.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 4/2010