Miecznik – działania w warunkach morza zamkniętego

Miecznik – działania w warunkach morza zamkniętego

Sławomir J. Lipiecki
Maciej Matuszewski

 

Decyzja Ministerstwa Obrony Narodowej o budowie serii wielozadaniowych fregat rakietowych Miecznik wywołała falę publikacji prasowych i internetowych, odnoszących się zarówno do kwestii technicznych związanych z konstrukcją, jak i do zasadności samego programu. Autorzy tych publikacji, kierując się chwalebną troską o przyszły kształt polskich sił morskich oraz rozwój naszego przemysłu stoczniowego i zbrojeniowego, zwykle nie posiadają niezbędnej wiedzy operacyjnej (o co nie sposób mieć pretensji), aby swoje rozważania umieścić w szerszym kontekście. Tym samym Czytelnik może bez trudu dowiedzieć się kto i ile musi zapłacić, kto te pieniądze dostanie i jaki to będzie miało skutek dla polskiego przemysłu obronnego. Natomiast znacznie trudniej jest znaleźć odpowiedź do czego te okręty będą służyć i dlaczego są tak potrzebne.

Operacje połączone

Na początek ustalmy, czym w ogóle jest okręt. Operacyjno-taktyczny leksykon morski pod redakcją wiceadmirała Henryka Sołkiewicza (Gdynia 2012) podaje aż pięć definicji tego pojęcia. Najbardziej przystająca do tematu niniejszego artykułu wydaje się ta przytoczona poniżej, definiująca okręt jako:

[…] jednostkę morską, która należy do sił zbrojnych państwa, nosi zewnętrzne znaki przynależności do tego państwa, dowodzony jest przez oficera (funkcjonariusza) odpowiednio upoważnionego przez państwo bandery i którego nazwisko znajduje się we właściwym wykazie służbowym lub równorzędnym dokumencie, obsadzony przez załogę podlegającą dyscyplinie regularnych sił zbrojnych. Okręt jest organem państwa bandery, realizującym jego politykę na morzu, ale także „organem społeczności międzynarodowej” poza granicami państw (morza terytorialnego), w imieniu której realizuje zadania w zakresie m.in.: zwalczania piractwa, niewolnictwa, nielegalnego nadawania audycji radiowych, przynależności państwowej statku i ochrony środowiska morskiego.

Powyższa definicja reguluje kwestie umocowania prawnego okrętu oraz nakłada na państwo bandery pewne zobowiązania w zakresie polityki międzynarodowej, głównie w dziedzinie zapobiegania wykorzystywaniu obszarów morskich do uprawiania aktywności powszechnie potępianych przez społeczność międzynarodową. Pośrednio wynika z tego, że sam fakt posiadania okrętu nakłada na kraj bandery obowiązek uczestniczenia w międzynarodowej polityce morskiej. Niewiele natomiast mówi ona o kwestiach taktycznych czy technicznych, jako że zgodnie z literą prawa międzynarodowego wymogi „bycia okrętem” może spełnić w równym stopniu dziurawy kajak, jak i lotniskowiec uderzeniowy z napędem nuklearnym. Dlatego posługując się w dalszym ciągu wspomnianym Operacyjno-taktycznym leksykonem morskim przyjrzyjmy się nieco węższej definicji „okrętu bojowego”:

Okręty bojowe to jednostki przeznaczone do wykonywania zasadniczych zadań taktycznych bezpośrednio w walce, zarówno samodzielnie, jak i we współdziałaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych. Należą do nich: okręty liniowe, lotniskowce, okręty podwodne, krążowniki, niszczyciele, kutry torpedowe (obecnie klasyfikowane jako małe okręty rakietowe) itp. W odróżnieniu od okrętów pomocniczych mają one uzbrojenie rakietowe, artyleryjskie, torpedowe, minowe i trałowe.

Jak wyraźnie widać, ta z kolei definicja implikuje już konieczność posiadania uzbrojenia oraz zdolności do współdziałania z innymi okrętami, a także pozostałymi rodzajami sił zbrojnych (w ramach operacji połączonych). Fakt ten jest oczywisty dla osób obeznanych z morską sztuką wojenną (Naval Warfare). Współdziałanie okrętów w ramach zespołu, a także – w ramach szerszej koncepcji współdziałania sił morskich, powietrznych i lądowych – stanowi zagadnienie dość skomplikowane i z tego właśnie powodu opracowywane, publikowane i wdrażane są podręczniki taktyki morskiej i sztuki operacyjnej. Są to publikacje mało ciekawe dla przeciętnego pasjonata spraw morskich, w dodatku trudno dostępne na rynku cywilnym, jednak w interesującym nas zakresie potwierdzają to, co można zaczerpnąć z bardziej dostępnych, poważnych źródeł historycznych z dziedziny wojskowości morskiej – praktycznie od zarania dziejów okręty formuje się w zespoły.

Zespół okrętów zwykle komponowany jest z jednostek dostępnych na danym teatrze działań w sposób umożliwiający im wzajemne wsparcie, a w efekcie – osiągnięcie efektu synergii. Tak więc zespół złożony na przykład z czterech wielozadaniowych fregat rakietowych z nadrzędną rolą AAW (przeciwlotniczą, czyli Anti-Aircraft Warfare) typu Miecznik powinien posiadać większy potencjał bojowy niż cztery takie jednostki działające osobno. Gwoli ścisłości należy tu zauważyć, że historia wojen morskich pokazuje też przykłady, kiedy takiego wzajemnego wsparcia i synergii nie udało się osiągnąć, co doprowadzało zwykle do kuriozalnych, tragicznych w skutkach rezultatów (np. utrata rdzenia „Force Z” 10 grudnia 1941 roku w bitwie pod Kuantanem).

Morska „flanka wschodnia”

Jednym z bardziej powszechnych błędów popełnianych przy rozważaniach z cyklu „jaki nowy okręt dla polskiej Marynarki Wojennej?” jest analiza możliwości jego przetrwania w „unikalnych” warunkach Morza Bałtyckiego. Takie dociekania nie stanowią może błędu same w sobie. Problem stanowi sposób, w jaki te analizy są prowadzone. Zwykle polegają one na rozważeniu czy pojedyncza jednostka takiego typu będzie w stanie przetrwać, jeśli Rosja postanowi rzucić przeciw niej wszystkie dostępne jej w rejonie Bałtyku środki.

Federacja Rosyjska należy do czołówki potęg militarnych i morskich świata. Bez znaczenia, które miejsce w rankingu jej przyznamy, to i tak oczywistym jest, że jeśli tak potężne państwo postanowi użyć swojego potencjału militarnego (lub choćby tylko Floty Bałtyckiej) przeciwko pojedynczemu okrętowi, to ten okręt nie przetrwa, zwłaszcza jeśli w naszym założeniu jest także bierne zachowanie jego załogi. Dlatego należy raczej rozpatrywać działalność zespołu okrętów, w ramach szerszego planu morskiej operacji obronnej, a nie pojedynczych jednostek atakowanych przez wszystkie środki napadu powietrznego z Obwodu Kaliningradzkiego (też nie tak zasobnego w środki ogniowe, jak się wielu wydaje).

Definicja „okrętu bojowego” wylicza przykładowe klasy jednostek tego rodzaju. Brak tam co prawda klasy fregata (figuruje ona w pojemnym zbiorze opisanym jako „itp.”), która z naszego punktu widzenia jest najbardziej interesująca. Tym niemniej w samym leksykonie możemy odnaleźć aż trzy definicje tej klasy okrętu. Jako że dwie pierwsze odnoszą się do epoki flot żaglowych pozwolimy sobie zacytować tylko trzecią z nich:

Fregata, współczesny okręt, typ pośredni między niszczycielem i korwetą, o wyporności od 2500 do 3500 t, prędkości 50–60 km/h (27–32 węzłów), uzbrojeniem rakietowym (woda–woda, woda–powietrze), artyleryjskim (76–100 mm) i do zwalczania okrętów podwodnych, przeznaczony głównie do pełnienia służby dozorowej i eskortowania. W marynarkach wojennych niektórych państw buduje się wielkie fregaty rakietowe o wyporności do 10 000 t, łączące cechy bojowe krążowników i wielkich niszczycieli rakietowych (tzw. fregaty wielozadaniowe).

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 2/2022

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter