Milipol 2011
Jarosław Lewandowski
Milipol 2011
Jedne z największych na świecie targów sprzętu dla policji i służb ratowniczych odbywają się naprzemiennie w stolicach Francji i Kataru – w tym roku, jak w każdym „nieparzystym”, Milipol odbywał się w Paryżu, dając nam szansę na odwiedziny i przygotowanie relacji. Ad-Dauha jest jednak stanowczo zbyt daleko...
Milipol to impreza specyficzna – wyraźnie frankocentryczna, organizowana z trudną do ukrycia chęcią zademonstrowania anglojęzycznej części świata, że nie tylko tam powstają nowoczesne rozwiązania. Choć profil targów jest zdecydowanie nakierowany na służby policyjne i związane z zapewnieniem bezpieczeństwa państwowego, jak pożarnicze, ratowania zdrowia i życia, czy kontroli dostępu (zarówno dotyczącej niewpuszczania osób postronnych, jak i niewypuszczania informacji), to jednak znaleźć można wśród prezentowanych eksponatów także sprzęt i wyposażenie czysto wojskowe. Czołgi może nie, ale pojazdy opancerzone i granatniki automatyczne (nie wspominając o ciężkiej broni maszynowej) już jak najbardziej. To zasługa specyficznej formy organizacji francuskich służb policyjnych i ratowniczych, w których straż pożarna jest wydzieloną, saperską formacją wojskową (Sapeurspompiers, a w Marsylii nawet Marins-pompiers, czyli tamtejsi strażacy należą do marynarki wojennej), zaś sporą część policji stanowi wojskowa żandarmeria. Gendarmerie nationale podległa władzom wojskowym pełni służbę policyjną na wsi i w mniejszych miastach, a podległa władzy cywilnej Police nationale w większych aglomeracjach. Ten podział jest zresztą przyczyną wzajemnych animozji, a także stereotypowemu przedstawianiu żandarmów jako wiejskich prostaczków (patrz seria filmów z Louisem de Fu ne - sem). W każdym razie podczas Milipolu rów nie często można zobaczyć granatowe kepi żandarmerii czy policji, co beżowe kepi wojskowe, czy wręcz kolorowe berety jednostek specjalnych (w tym grynszpanowe berety spadochroniarzy Légion étrangere). Targi pod tym względem są niezwykle barwne i widowiskowe, tym bardziej że zgodnie z przyjętym kanonem większość policyjnych delegacji zagranicznych także chodzi w swoich mundurach wyjściowych. Niestety, ze świecą by szukać polskich akcentów mundurowych (choć przedstawiciele służb na pewno byli obecni na targach), podobnie jak polskich wystawców. Z bliżej nieznanych powodów nasz przemysł konsekwentnie ignoruje paryską imprezę – może po prostu nie mamy co pokazać? W tym roku honoru Polski broniła 1 (słownie: JEDNA) firma, specjalizujący się w odzieży taktycznej Helikon-Tex, z Miękini koło Wrocławia. Z tego co wiemy, udział w targach szefostwo firmy oceniło jako bardzo udany, a produkty Helikonu są już znane i rozpoznawane na tutejszym rynku (ma je w ofercie co najmniej jedna z wiodących sieci sprzedaży spec-sprzętu). Dla porównania: z Chorwacji było 4 wystawców, z Czech 11, z Austrii 12, po 2 ze Słowacji, Bułgarii, Rumunii i Litwy... Z małej i obywającej się od roku bez rządu Belgii było 19 firm. Smutne to trochę, a i pocieszne jednocześnie, gdy słyszy się o planach budowy eksportowej pozycji polskiego państwowego przemysłu zbrojeniowego. Naiwna wiara, że klienci z krajów pozaeuropejskich kupią radośnie wszystko to, czego nigdy nigdzie na targach u białych ludzi nie zobaczą, może budzić różne stany emocjonalne, w większości raczej mało pozytywne. No dobrze, zejdźmy już z naszych biednych państwowych przedsiębiorców i zobaczmy, co też ciekawego można było zobaczyć na tegorocznym paryskim targowisku policyjnej próżności. A trochę tego było...
Pełna wersja artykułu w magazynie STRZAŁ 12/2011