Miniaturowe U-Booty z Elbląga dla Polskiej Marynarki Wojennej
Marcin Westphal
W lipcu 1944 roku elbląska stocznia Schichaua otrzymała od Naczelnego Dowództwa Kriegsmarine zlecenie na budowę 500 miniaturowych okrętów podwodnych typu XXVII B5 („Seehund” – pol. foka), później określanych również jako typ 127.
Były to jednostki przeznaczone do działań w strefach wód przybrzeżnych i na morzach wewnątrzkontynentalnych, w sytuacji stałego zagrożenia z powietrza oraz intensywnego przeciwdziałania wrogich jednostek nawodnych (np. w pobliżu rejonów operowania morskich sił desantowych przeciwnika). Mimo niewielkich rozmiarów (długość – 11,86 m, szerokość – 1,68 m, zanurzenie – 1,74 m), charakteryzowały się znaczną dzielnością morską, umożliwiającą im rozwijanie maksymalnych osiągów nawet w warunkach stanu morza 4. Posiadały także spory zasięg nawodny wynoszący 300 mil morskich i podwodny dochodzący do 63 mil morskich oraz maksymalną autonomiczność aż 11 dni (średnia wynosiła 5 dni). W rejsie na powierzchni – niewielka sylwetka czyniła je bardzo trudnymi do wykrycia, zarówno za pomocą sprzętu optycznego, jak i radarowego. Jednakże, jeśli już zostały zauważone mogły zanurzyć się w ciągu zaledwie dwóch-trzech sekund i zejść na głębokość 30 m (konstrukcyjna, obliczeniowa głębokość zanurzenia), a nawet 70 m (głębokość uzyskiwana w praktyce). W wynurzeniu wypierały 14,9 t, zaś w zanurzeniu 17 t. W położeniu nawodnym osiągały prędkości 7,7 węzła, natomiast pod wodą rozwijały prędkość maksymalną 6 węzłów. Były uzbrojone w dwie torpedy typu G7e, kalibru 533 mm, przenoszone na zaczepach zewnętrznych, a ich załogę stanowiło dwóch ludzi.
Pierwsze zlecenia na budowę U-Bootów typu XXVII B5 zostały złożone już w kwietniu 1944 roku, to znaczy jeszcze przed ukończeniem prac nad projektem tej jednostki. Wówczas zamówienia zostały skierowane do następujących stoczni i zakładów: Simmering, Graz-Pauker w Wiedniu, Germaniawerft w Kilonii, Schichau w Elblągu i Klöckner-Humboldt-Deutz w Ulm. Jednak ostatecznie, zgodnie z planem przyjętym przez Ministerstwo Uzbrojenia i Produkcji Wojennej Rzeszy, od czerwca 1944 roku miniaturowe U-Booty typu XXVII B5 miały być produkowane tylko przez elbląską stocznię Schichaua i kilońską Germaniawerft. Natomiast trzy okręty serii próbnej (oznaczone numerami od U-5001 do U-5003), zostały zamówione 30 czerwca 1944 roku w stoczni Howaldt w Kilonii. Zakład zrealizował to zlecenie we wrześniu tego roku.
U-Booty typu XXVII B5 były okrętami bardzo małymi i charakteryzowały się stosunkowo prostą konstrukcją, dzięki czemu można było je produkować w stoczniowych halach montażowych, a nie na pochylniach. Do ich wytwarzania nie były konieczne dźwigi o dużym udźwigu, ani skomplikowane wyposażenie techniczne. Ich kadłuby montowano bowiem z trzech prefabrykowanych elementów, które łączono spawami. Gotowe okręty można było przewozić z hal montażowych do nabrzeży basenów stoczniowych za pomocą specjalnych pojazdów szynowych i wodować przy użyciu dźwigów. Tak więc elbląska, rzeczna stocznia Schichaua, chociaż była jednym z mniejszych niemieckich przedsiębiorstw budownictwa okrętowego, to jednak jako firma posiadająca odpowiednie zaplecze techniczne oraz mająca wieloletnie doświadczenie w budowie niedużych jednostek pływających, znakomicie nadawała się do seryjnej produkcji miniaturowych okrętów podwodnych typu Seehund.
Do końca 1944 roku elbląski zakład wyprodukował 102 Seehundy, w styczniu 1945 roku – 42, a 4 kolejne były już gotowe do przekazania Kriegsmarine. Dalsze 22 były ukończone w 50-75 procentach, natomiast 30 innych znajdowało się w mniej zaawansowanych stadiach budowy. Ponadto stocznia była przygotowana do zrealizowania zamówienia na 300 kolejnych okrętów typu XXVII B5.
Produkcję miniaturowych U-Bootów w Elblągu przerwano przypuszczalnie 22 stycznia 1945 roku. W tym czasie trwała już ewakuacja wyposażenia stoczniowego, części personelu (prawdopodobnie ponad 1000 robotników, których początkowo przewieziono do Gdyni, skąd mieli zostać skierowani do zachodnich Niemiec) i niewykończonych, a utrzymujących się na wodzie kadłubów okrętów budowanych w zakładzie. Niemcy nie zdołali jednak wywieźć z elbląskiej stoczni wszystkich maszyn i urządzeń oraz przygotowanych do montażu elementów konstrukcyjnych i wyposażenia okrętów nawodnych i podwodnych. Stocznia nie została również poważnie zniszczona podczas walk o Elbląg. Raporty Morskiej Grupy Operacyjnej, skierowanej na wybrzeże przez polskie Ministerstwo Przemysłu oraz dokumenty Departamentu Morskiego tegoż ministerstwa, powstałe w marcu i w maju 1945 roku stwierdzały wręcz, że wyposażenie produkcyjne elbląskiej stoczni Schichaua było po zakończeniu działań wojennych niemal kompletne. Według zawartych w nich ocen, infrastruktura przedsiębiorstwa ucierpiała podczas walk jedynie w niewielkim stopniu, co pozwalało na prawie natychmiastowe wznowienie produkcji. Takie twierdzenia przedstawicieli polskich władz mogą świadczyć, albo o niezbyt dobrej orientacji w sytuacji, albo, co wydaje się być bardziej prawdopodobne, o tym, że Niemcy kontynuowali produkcję w elbląskiej stoczni niemal do ostatniej chwili i nie zdążyli przeprowadzić pełnej ewakuacji. Natomiast, kiedy już została ona rozpoczęta, objęła przede wszystkim personel stoczniowy i budowane jednostki. Jednakże, jak ujął to w swoim piśmie z 7 maja 1945 roku, p.o. dyrektora Departamentu Morskiego w Ministerstwie Przemysłu Jan Wojnar, w tym czasie zakład był „zabezpieczony przez marynarkę sowiecką i pilnie strzeżony”, a także przygotowywany przez Rosjan do „ewakuacji”. Podsumowując ogólną sytuację stoczni w Gdańsku, Gdyni i Elblągu, które znajdowały się pod zarządem Armii Czerwonej, dyrektor Wojnar konkludował: Usunięcie ze stoczni urządzeń mechanicznych i zapasów, oraz planów, rysunków i materiałów archiwalnych uniemożliwia na dłuższy okres czasu rozpoczęcie jakiejkolwiek planowej pracy w tych przedsiębiorstwach. Fakt przeprowadzania przez Sowietów, w drugiej połowie maja 1945 roku, wywózki z terenu stoczni Schichaua w Elblągu cennego wyposażenia, w tym między innymi obrabiarek, potwierdza w raporcie Nr 7 z 2 czerwca 1945 roku dla Głównego Pełnomocnika Ministerstwa Przemysłu na okręg mazurski, porucznika Warzyńskiego, podlegający Komitetowi Ekonomicznemu Rady Ministrów pełnomocnik do spraw Gospodarki na Elbląg, Staraczug. W tym samym raporcie podkreśla on również, że oddziały radzieckie nie zezwalają przedstawicielom polskich władz na wejście na teren zakładów ogołacanych z maszyn i urządzeń.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2019