Modernizacja lotnictwa Sił Powietrznych Republiki Korei
Robert Czulda
Modernizacja lotnictwa
Sił Powietrznych Republiki Korei
Korea Południowa kontynuuje programy modernizacyjne lotnictwa bojowego. Nie brakuje jednak opóźnień i sporych problemów z wyborem najlepszych rozwiązań. Ostatnie tygodnie minęły pod znakiem wyboru nowego samolotu wielozadaniowego w ramach rządowego programu F-X III.
Jego celem było wyłonienie zwycięskiej firmy i zakup do 60 samolotów za sumę około 7,2 miliarda dolarów dla zastąpienia F-5 Tiger II oraz F-4 Phantom II. Możliwość taka zainteresowała największe międzynarodowe koncerny, dla których zwycięstwo oznaczałoby nie tylko zyski z tej transakcji, ale także możliwość uzyskania bardzo szerokich wpływów w Siłach Powietrznych Republiki Korei, które – przy mądrym zarządzaniu – mogłyby przełożyć się w przyszłości na kolejne kontrakty. Innymi słowy, stawka to nie tylko sprzedanie 60 odrzutowców, ale również uzyskanie pozycji dominującej, co może być niezwykle cenne przy kolejnym projekcie strategicznym, to jest KF-X, zakładającym zaprojektowanie i wprowadzenie do służby rodzimego samolotu wielozadaniowego kolejnej generacji (być może nawet piątej).
Południowokoreańskim programem przez pewien czas był zainteresowany szwedzki Saab, który zaproponował wspólne opracowanie samolotu o cechach utrudnionej wykrywalności (stealth), co bardziej pasuje do projektu KF-X niż F-X III. Ostatecznie Szwedzi nie złożyli swojej propozycji i nie zaoferowali Gripena. Do walki nie przystąpił także rosyjski Suchoj, który w przeszłości odpadł z projektu F-X I (uznano bowiem, że Su-35 miałby problemy z interoperacyjnością). Teraz, choć T-50 PAK FA był wstępnie brany pod uwagę, Suchoj w ogóle nie złożył swojej oferty. Powody są nieznane, ale w Republice Korei podaje się kilka – przekonanie, że Suchoj i tak by nie wygrał, niedojrzałość technologiczną projektu, niezdolność dotrzymania terminów dostaw (pierwsze w 2016 r.), brak modelu eksportowego oraz obawa, że w razie zwycięstwa technologie T-50 PAK FA na pewno trafiłyby do Amerykanów. Takie wyjaśnienie anonimowych przedstawicieli rosyjskiej strony cytowała „Izwiestia”. Warto też podkreślić, że Suchoj koncentruje się na kontrakcie z Indiami, które zamówiły aż 250 odrzutowców T-50 (HAL FGFA).
Co ciekawe, obecność rosyjskich firm na rynku zbrojeniowym Republiki Korei nie jest już egzotyką. Jak zauważa w rozmowie z „Lotnictwem” dr Seong-yong Park z Centrum Studiów Międzynarodowych (Inha University – Inchon), udział rosyjskiej firmy w przetargu nie byłby traktowany jako nic niezwykłego, Republika Korei bowiem posiada w służbie m.in. czołgi T-80 oraz bojowe wozy piechoty BMP-3. To także śmigłowce Ka-32 w służbie sił powietrznych oraz straży przybrzeżnej. Z jednej strony rosyjska broń ma w Republice Korei dobrą reputację jeśli chodzi o możliwości oraz uniwersalność – zauważa dr Park – z drugiej jednak jest krytykowana za trudności w serwisowaniu i częste awarie. Jak wynika z rządowego audytu, problemy z awaryjnością generują dodatkowe koszty. Co więcej, siły zbrojne Republiki Korei operują głównie na zachodnim sprzęcie, tak więc rosyjskie uzbrojenie boryka się dodatkowo z problemem interoperacyjności.
Troje konkurentów
Szczegóły i warunki projektu F-X III trafiły ostatecznie do trzech firm. Lockheed Martin zaproponował Seulowi samolot wielozadaniowy F-35 Lightning II, aczkolwiek warto nadmienić, że w przeszłości Republika Korei wyrażała zainteresowanie odrzutowcem przewagi powietrznej F-22 Raptor (również Lockheed Martin), ale amerykański Departament Obrony nie wyraził zgody na ewentualną transakcję. Przy okazji przetargu Amerykanie podkreślali, że pierwsze F-35 Lightning II znajdują się już w jednostkach US Air Force. W przyszłości mają trafić do szeregu odbiorców (sojuszników Stanów Zjednoczonych), w tym do sąsiedniej Japonii, która zażyczyła sobie 42 egzemplarze.
Boeing natomiast zaoferował F-15SE Silent Eagle. Firma chwali się, że samolot wykorzystuje technologie piątej generacji, przez co maszyna ma częściową charakterystykę stealth, choć to jedynie rozwiązanie połowiczne: kształtu płatowca nie da się przecież zmienić. W praktyce oznacza to, że (jeśli wierzyć producentowi), F-15SE Silent Eagle ma zmniejszoną efektywną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego, co redukuje prawdopodobieństwo wykrycia przez nieprzyjaciela. Konstrukcja ma pochylone stateczniki pionowe pod kątem 15 stopni (przy okazji poprawiono właściwości aerodynamiczne), a także została wyposażona w dwa konforemne zbiorniki uzbrojenia, co pozwala ograniczyć wspomnianą efektywną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego. Boeing zapowiedział wyposażenie południowokoreańskich F-15SE Silent Eagle w stację radiolokacyjną z anteną ze skanowaniem elektronicznym AESA AN/APG-82(V)1.
Dodatkowym atutem Boeinga jest to, że firma ma na południowokoreańskim rynku niezwykle mocną pozycję. Ten amerykański koncern wygrał dwa wcześniejsze przetargi, to jest przedstawione pokrótce w dalszej części F-X I oraz F-X II, dostarczając 61 odrzutowców 15K Slam Eagle. Boeing sprzedał Seulowi także cztery samoloty dozoru radiolokacyjnego E-737 Peace Eye (projekt E-X), a także 36 śmigłowców AH-64E Apache Longbow Block III (Guardian) dla wojsk lądowych (dostawy mają rozpocząć się w 2016 r.), kiedy to pokonano AH-1Z Viper firmy Bell Helicopter oraz oferowany przez AgustaWestland-Turkish Aerospace Industries śmigłowiec T-129B.
Europejski EADS zaproponował zmodernizowaną wersję samolot Eurofighter Typhoon. Firma ujawniła, że główne zmiany miałyby dotyczyć unowocześnionych technologii interfejsu pokładowego. Przedstawiciele EADS stwierdzili, że ich propozycja spełniła przedstawiony przez Seul warunek, aby oferowany samolot był w technologii stealth. Zgłoszony Eurofighter Typhoon Tranche III, z kierowanymi pociskami rakietowymi „powietrze-powietrze” średniego zasięgu Meteor (ciągle w fazie testowej), jest oparty na konstrukcji zbudowanej w 70 procentach z kompozytów węglowych wzmacnianych włóknami węglowymi CFC (Carbon Fibre Reinforced Carbon), co zdaniem EADS obniżyło o 82 procent skuteczną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego. Seul zakwalifikował samolot jako konstrukcję generacji 4,5.
Odpowiedzialny za projekt sprzedaży Christian Scherer z EADS Cassidian na łamach „The Korea Times” zachwalał swój produkt zaznaczając, że w odróżnieniu od F-35 Lightning II oraz F-15SE Strike Eagle ich Eurofighter Typhoon jest sprawdzony w boju (podkreślono, że podpisano umowy łącznie na 719 samolotów tego typu na całym świecie). Dodał, że europejski samolot różni się od amerykańskich tak jak pomarańcze różnią się od jabłek. Seul powinien wybrać bardzo smaczne i soczyste pomarańcze zamiast starych jabłek. Scherer zachwalał możliwą współpracę technologiczną z Republiką Korei, która stanowi czwartą gospodarkę Azji. Jak przyznają południowokoreańscy eksperci, EADS zaproponował najlepsze warunki offsetowe, dużo lepsze niż chociażby Boeing. Europejczycy przystali na to, aby aż 53 z 60 samolotów został zbudowanych w fabrykach koreańskich. Zgodzili się również na zainwestowanie 2 miliardów dolarów w projekt nowego odrzutowca, to jest KF-X. EADS zgodził się ponoć dostarczyć nawet kody źródłowe samolotu. Gotowość inwestycji offsetowych potwierdziło także konsorcjum EuroJet Turbo GmbH, dostawca silników EJ200.
Dla porównania, Boeing oficjalnie zadeklarował, że w razie wyboru ich oferty firma wybudowałaby w Republice Korei wart 100 milionów dolarów ośrodek serwisowania awioniki. Jednocześnie przyznano, że zwycięstwo pozwoliłoby utrzymać linie produkcyjne F-15E Strike Eagle do 2020 r. oraz rozpocząć nową kampanię promocyjną na obszarze Bliskiego Wschodu oraz Azji Wschodniej (przypomnijmy, że największy kontrakt w ostatnich latach dotyczył Arabii Saudyjskiej, która w 2011 r. zamówiła 84 zupełnie nowe odrzutowce F-15SA Strike Eagle oraz modernizację 70 wykorzystywanych F-15S do wersji SA (Saudi Advanced). Zapewniło to prace zakładom aż do 2018 r). W porównaniu z propozycją EADS ta Boeinga wydaje się śmieszna. Na więcej nie ma jednak co liczyć, bo jak zauważa „Korea Times” w razie zwycięstwa produktu amerykańskiego musiałoby dojść do zawarcia umowy międzyrządowej, a Departament Obrony zablokowałby wszelkie próby transferu technologii. Nic więc dziwnego, że Scherer stwierdził, że nie można porównywać jabłek z pomarańczami tak samo jak nie można porównywać umowy eksportowej ze strategicznymi inwestycjami.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 1/2014