Morskie akcenty powstania styczniowego

Jan Tymiński
W powszechnej świadomości powstanie styczniowe, to głównie walki powstańców na lądzie w zaborze rosyjskim. Sprawy morskie tymczasem znaczyły dużo więcej, niż mogłoby się pozornie wydawać.
2 marca 1863 roku mieszkańców australijskiego miasta Melbourne obudził huk dział. To rosyjska korweta Bogatyr oddawała salwy powitalne, przybywając z wizytą kurtuazyjną. Na jej pokładzie przebywał kontradmirał Andriej Aleksandrowicz Popow, ówczesny dowódca rosyjskiej floty Dalekiego Wschodu. Okrętem dowodził kapitan-lejtnant Konstantin Grigorievich Skryplev, zaś stanowisko pierwszego oficera pełnił Polak Władysław Zbyszewski. Był to wówczas jeden z najzdolniejszych oficerów Marynarki Wojennej Imperium Rosyjskiego, przyszły dowódca i organizator Głównych Sił Narodowych Morskich, jakie miały powstać w Paryżu podczas trwającego w zaborze rosyjskim powstania styczniowego.
Problem morski miał wielkie znaczenie przede wszystkim dla międzynarodowego tła całego powstania. Rosja była mocarstwem morskim i jej postawa wobec krajów zachodnich, głównie Francji, Wielkiej Brytanii, ale też i Stanów Zjednoczonych miała wpływ na ewentualną pomoc i wsparcie tych państw dla powstania, które prowadzone było drogą morską.
W okresie powstania styczniowego, podobnie jak wcześniej w powstaniu listopadowym, potrafiono docenić Morze Bałtyckie oraz Morze Czarne jako obszary do działań zbrojnych przeciw Rosji. Początkowo myślano tylko o dostawach broni i ochotników, lecz niebawem Rząd Narodowy zdał sobie sprawę z korzyści politycznych, dyplomatycznych i militarnych płynących z podejmowania inicjatywy morskiej. W 1861 roku Ludwik Mierosławski i Zygmunt Sierakowski planowali desant na bałtyckie wybrzeże carskiej Rosji. Jak wiadomo planu tego nie zrealizowano, lecz dwa lata później wykorzystano Bałtyk do próby transportu ochotników wraz z bronią, mających zasilić szeregi powstańcze.
Morze Bałtyckie nie należało do łatwego szlaku dla powstańczej eskapady. Wybrzeża polskie, a wraz z nimi wszystkie porty znajdowały się pod kontrolą Prus i Rosji. Flota rosyjska panowała na Bałtyku. Kraje takie jak Szwecja czy Dania, co prawda sprzyjały sprawie powstańców, lecz dalekie były do udzielenia jakiejś większej pomocy. Jakakolwiek akcja mogła liczyć na powodzenie tylko wówczas, gdy zorganizowana zostałaby w całkowitej tajemnicy i przeprowadzona skrycie. Szanse na dostawy zaopatrzenia z zachodu dawało powstańcom również opanowanie portu w Połądze na wybrzeżu Litwy. W okresie zimowym, rosyjska flota wojenna na Bałtyku stacjonowała w portach Kronsztad i Rewel. Porty te zazwyczaj do połowy kwietnia skute były lodem, co skutecznie blokowało wszelką działalność rosyjskich okrętów. Większe niebezpieczeństwo groziło wyprawie od strony rosyjskich sił lądowych na Żmudzi. Podstawowym warunkiem powodzenia całej misji było zachowanie jej w ścisłej tajemnicy.
Pełna wersja artykułu w magazynie[nbsp MSiO Nr Specjalny 1/2016