Marynarka Wojenna w polskich realiach XXI wieku
Marcin Mikiel
Marynarka Wojenna
w polskich realiach XXI wieku
Polska flota wojenna przeżywa swoisty kryzys, który w sposób bezpośredni przejawia się brakiem programów budowy nowych okrętów, przy jednoczesnym szybkim starzeniu się aktualnie posiadanych. Niniejszy artykuł nie jest próbą przerzucania całości odpowiedzialności za stan Marynarki Wojennej RP na najwyższe organa władzy państwowej czy ogólną sytuację w kraju. Stanowi on próbę zwrócenia uwagi czytelników na to, jak bardzo skomplikowane i zależne od innych czynników są funkcjonowanie i rozwój morskiego rodzaju Sił Zbrojnych.

„Nie długość wybrzeża decyduje o znaczeniu jego dla danego organizmu państwowego; tak samo jak siłę floty wojennej tworzy się nie stosownie do liczby kilometrów podlegających ochronie, lecz przedewystkiem, jak rola wybrzeża, tak i siła potrzebnej marynarki wojennej określają się kategorjami gospodarczemi: rolą wybrzeża w całokształcie życia ekonomicznego państwa”. Powyższe motto, będące fragmentem publikacji Benedykta Krzywca z 1929 roku, do dziś nie straciło nic na aktualności. Wbrew pozorom, nie należy odbierać go z punktu widzenia realiów dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to miało zachęcać do budowy silnej floty pomimo niewielkiego wybrzeża. Być może sam Autor nie spodziewał się, że zapis ten analizowany po blisko 80 latach zyska nowy wymiar, a mianowicie: niezależnie od długości linii brzegowej, państwu nadbrzeżnemu potrzebna jest dokładnie taka flota wojenna (jakościowo i ilościowo), jaka zapewni realizację interesów morskich tego państwa. Jest to stanowisko tak oczywiste, że można uznać, iż nie podlega dyskusji. Punktem wyjścia do dalszych rozważań będzie stan aktualny sił okrętowych MW. Jest on dość powszechnie znany. Polska flota wojenna to 38 okrętów bojowych i wsparcia, a także 55 pomocniczych jednostek i bazowych środków pływających. Wszystkie liczą sobie co najmniej ćwierć wieku od położenia stępki, a za wyjątek można uznać tylko ORP Kontradmirał X. Czernicki (praktycznie zbudowany od nowa). Jedynymi okrętami, które w ostatniej dekadzie poddano poważniejszym modernizacjom, są trzy kutry rakietowe projektu 660 i trzy trałowce redowe projektu 206F (przebudowane do standardu niszczycieli min). Często poddaje się krytyce sytuację w MW RP, ale czy nie należałoby zacząć od prozaicznych podstaw związanych z zagadnieniami morskimi? Wydawałoby się to całkiem logiczne. Zagadnienia związane z morzem i posiadanym do niego dostępem są wielokrotnie marginalizowane lub nie poddaje się ich analizom. Ilu polityków lub ludzi słabo związanych z morzem wie o istnieniu strefy spornej pomiędzy Królestwem Danii a Rzeczpospolitą Polską? Mowa tu o akwenie, którego powierzchnia wynosi 1600 km2 (ponad trzykrotnie więcej niż miasto stołeczne Warszawa), a który od ponad trzydziestu lat jest obiektem powolnych i niezbyt aktywnych negocjacji pomiędzy zainteresowanymi stronami. Idąc dalej, należałoby zapytać, czy Polska zamierza w końcu respektować zapisy Konwencji Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza z 1982 roku, którą ratyfikowała dziesięć lat temu? Mowa tu o zapisach dotyczących prawa nieszkodliwego przepływu przez morze terytorialne. W odniesieniu do okrętów flot wojennych innych państw, Polska nadal uzależnia wejście na wody terytorialne od uzyskania zgody dyplomatycznej, pozostając bodaj ostatnią ze stron konwencji tego żądającą. Czy zatem w naszym państwie nie ma ekspertów, którzy proponowaliby rozwiązanie problemów morskich? Ależ oczywiście, że są – zarówno ci, których się słucha, jak i ci, których się nie słucha. Projekty ustaw i rozporządzeń opracowano już dawno. Problem polega na tym, że sprawy pojawiają się na wokandzie przeważnie dopiero, gdy stanowią element „wrzawy” politycznej – strefa sporna przy okazji tzw. rurociągu bałtyckiego; prawo nieszkodliwego przepływu przy okazji przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Brak spójnej koncepcji polskiej polityki gospodarczej w kwestii morza jest smutnym faktem. Najbardziej jaskrawym przykładem może być całkowita marginalizacja tej tematyki w projekcie „Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007-2013”, o którym wicepremier Jerzy Hausner na konferencji prasowej w dniu 20 maja 2004 roku mówił: „Narodowy Plan Rozwoju na lata 2007-2013 będzie kompleksowym programem rozwoju społeczno-gospodarczego Polski. Głównym wyzwaniem, stojącym przed naszym krajem jest osiągnięcie wysokiego i stabilnego wzrostu gospodarczego.”
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 10/2008