Na Bredę!


Jacek Kutzner


 

 

 

 

Na Bredę!

 

 

Działania bojowe polskiej 1. Dywizji Pancernej

 

24–29 października 1944 roku

 

 

 

Z historią polskiej 1. Dywizji Pancernej jest związanych wiele różnych miast. Francuskich, belgijskich, holenderskich i wreszcie niemieckich. Breda zajmuje wśród nich miejsce szczególne. Jej mieszkańcy wdzięczni Polakom za wyzwolenie docenili przede wszystkim fakt, że miasto jedynie w minimalnym stopniu ucierpiało podczas tych działań i zostało zajęte przez Polaków bez wojennych zniszczeń.

 

 

Do dziś władze Bredy żywo dbają o kontakty z polskimi kombatantami zapraszając ich na okolicznościowe uroczystości. Nic dziwnego. Jeden z pancerniaków 1. Pułku Pancernego, ppor. Marian Słowiński opowiedział mi, że jego załoga nie mogła strzelać z działa, bała się bowiem, że w pobliskim domku wylecą szyby. Kiedy już się zdecydowali szyby faktycznie „poleciały”, co wywołało niezadowolenie ich dowódcy...


Wymuszony postój
Po okresie pościgu za nieprzyjacielem i tygodniowych walkach na północ od kanału Turnhout, 5 października 1944 r. o godz. 19.30, gen. Stanisław Maczek „zatrzymał” swoją dywizję. Polacy wbili się głębokim klinem w pozycje nieprzyjaciela i obecnie otrzymali z dowództwa 1. Korpusu rozkaz utrzymania i aktywnego dozorowania zdobytego terenu. Jego podstawę na północy tworzył rejon w okolicy miejscowości Alphen, na zachodzie Baarle Nassau i na wschodzie okolice miejscowości Poppel.

Realizując nowe zadanie dowódca dywizji podzielił jej siły następująco:

– 3. Brygada Strzelców (bez batalionu strzelców podhalańskich) wzmocniona 1. Pułkiem Pancernym i dwoma dywizjonami przeciwpancernymi otrzymała zadanie utrzymywania i dozorowania rejonu lasów położonych przy torze kolejowym na północny-wschód od Alphen Booshoven, oraz rejonu samego Alphen.
– 10. Brygada Kawalerii Pancernej (bez 1. Pułku Pancernego) wzmocniona dywizjonem przeciwpancernym otrzymała zadanie utrzymania i dozorowania rejonu Terover.
– 10. Pułk Strzelców Konnych wzmocniony dywizjonem przeciwpancernym strzelców podchalańskich pozostawał jako odwód dywizji w rejonie Baarle Nassau. W razie konieczności miał on działać na korzyść 3. Brygady Strzelców.
– Batalion strzelców podhalańskich jako odwód dywizji został ulokowany w Drie Huizen.

Dywizyjna artyleria miała wspierać obydwie jej brygady z głównym wysiłkiem ogniowym ukierunkowanym na korzyść 3. Brygady Strzelców. Ponadto dywizyjni saperzy pozostający w dyspozycji swojego dowódcy mieli oczyszczać drogi z zaminowań według jego szczegółowych rozkazów. Nadto do dyspozycji każdego z dowódców brygad przydzielono po jednym plutonie saperów. Podkreślić także należy, że w okresie do 17 października oddziały pozostające na pierwszej linii miały być automatycznie luzowane przez oddziały odwodowe.

Wypracowane przez sztab dywizji położenie jej oddziałów i pododdziałów zostało osiągnięte 6 października do godz. 18.00. Tego samego dnia do dywizji przybyli na kilkudniową inspekcję gen. Boruta-Spiechowicz oraz jego szef sztabu płk Więckowski. Przybycie „inspektorów” nie miało oczywiście wpływu na bieżące zadania wykonywane przez jednostkę.

7 października gen. Maczek otrzymał z dowództwa korpusu rozkaz nakazujący następnego dnia przejście dywizji na postój bojowy. Była to jedynie zmiana „formy” postoju, zadania i sposoby ich wykonania pozostawały bez zmian.

Obok pełnienia stałej służby, Polacy podczas tego „wymuszonego postoju” mieli także okazję spotkać się z licznymi wyrazami podziękowań ze strony społeczeństwa i władz wyzwolonej Belgii. Do jednostki przybył m.in. książę Feliks Bourbon-Parma, mąż Wielkiej Księżnej Luksemburskiej, który na ręce gen. Maczka złożył gratulacje z racji dotychczas odniesionych sukcesów. Z kolei gen. Maczek gościł w Brukseli, gdzie został przyjęty na audiencji u Księcia Regenta Karola Belgijskiego. Polski dowódca miał także okazję złożyć wieniec przy brukselskim Grobie Nieznanego Żołnierza. Temu ostatniemu wydarzeniu towarzyszył tłum publiczności wiwatującej na cześć Polaków.

Okres pierwszej połowy października w obszarze dozorowanym przez żołnierzy dywizji charakteryzował się dużą aktywnością patroli nieprzyjaciela, szczególnie w rejonie Alphen i Kwalburga. Polacy starali się nie być im dłużni i ze swojej strony także często „zapuszczali się” jak najbliżej niemieckich pozycji. Zadania tego typu były bardzo niewdzięczne – oprócz nieprzyjaciela przeszkodę stanowiły także teren i pogoda. Od 10 października praktycznie non-stop padał deszcz, wiał wiatr i było zimno.

Prowadzone działania rozpoznawcze i patrolowe w takich a nie innych warunkach atmosferycznych z jednej strony dawały możliwość nowym żołnierzom z uzupełnień zapoznania się z typowo frontowymi warunkami, z drugiej zaś powodowały znaczny wzrost zachorowań wśród wojska. Więcej żołnierzy ubyło z szeregów jednostki w następstwie przeziębień niż w konsekwencji działań nieprzyjaciela. Stan moralny i fizyczny dywizji pozostawał jednak bez zmian i był bez zarzutu.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 2/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter