Najwięksi pechowcy pierwszego półrocza
Wojciech Holicki
Kiedy Włochy wypowiedziały 10 czerwca 1940 roku wojnę Francji i Wielkiej Brytanii, marynarka wojenna tego kraju miała 59 niszczycieli. W pierwszym półroczu działań bojowych utraciła na Morzu Śródziemnym osiem. Trzy czwarte z nich należało do I i II dywizjonu tworzonych przez jednostki typu Turbine. Spośród tej szóstki aż pięć okrętów zostało zatopionych w rezultacie nalotów dwupłatowców Fairey Swordfish na porty w Libii.
Niszczyciele typu Turbine były lekko ulepszonym wariantem typu Nazario Sauro zbudowanego w czterech egzemplarzach w latach 1924-1927. Od bezpośrednich poprzedników różniły się kadłubem dłuższym o 3 m, co pozwoliło na instalację identycznego zestawu urządzeń napędowych (3 kotły Yarrow i 2 zespoły turbin Parsons) o większej mocy (40 000 zamiast 36 000 KM), mającej przynieść prędkość maksymalną wyższą o jeden węzeł. Ten cel był osiągany na próbach odbiorczych, nawet z dużą nadwyżką – Aquilone podczas 4-godzinnego testu, przy znacznym przeciążeniu turbin i najpewniej wyporności mocno odbiegającej od pełnej, rozwijał średnio 39,48 w., zostając rekordzistą wśród niszczycieli włoskich.
Identycznie jak poprzednicy jednostki typu Turbine miały lekko opancerzone stanowiska dowodzenia (szczegółów na ten temat brak), różniły się natomiast systemem kierowania ogniem, bo na platformie między wyrzutniami torpedowymi miały zamontowany drugi dalocelownik. Pozwalało to na strzelanie do dwóch celów jednocześnie, jednak zalecie tej towarzyszyła wada w postaci ograniczonego zasięgu ognia, bo musiano go – by nie pogorszyć stateczności okrętów – usytuować dużo niżej niż główny. W praktyce więc jego obecność niewiele dawała.
Uzbrojenie było identyczne jak na typie Nazario Sauro: artyleryjskie tworzyły 4 armaty kalibru 120 mm L/45 (kolejne niszczyciele otrzymywały mające większą donośność i szybkostrzelność, o lufach długości 50 kalibrów), ulokowane parami na wspólnych lawetach pod lekkimi osłonami na pokładzie dziobowym i nadbudówce rufowej. Rozwiązanie to oznaczało niższą, bardziej zwartą sylwetkę okrętu, jednak jedno trafienie w któreś ze stanowisk pociągało za sobą spadek siły ognia o połowę, a zbyt mała odległość między lufami powodowała mocny rozrzut pocisków. Wspomniane wyrzutnie miały po 3 rury dla podwodnych pocisków kal. 533 mm, do zwalczania samolotów służyły 2 pojedyncze działka 40 mm L/39 (były to produkowane na licencji Vickersa przez firmę Terni „pom-pomy”) i 2 kaemy 13,2 mm. Na pokładzie rufowym znajdowały się dwie zrzutnie bomb głębinowych, pierwotny ich zapas wynosił 20 sztuk. Każdy okręt typu Turbine był przystosowany do stawiania min, na mocowanych do pokładu w razie potrzeby torach mogło znaleźć się ich 50.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH nr specjalny 5/2016