Niełatwy dzień Walki pod Brwinowem, Święcicami i Ołtarzewem w dniu 12 września 1939 roku.
Piotr Hac
12 września 1939 roku uszczuplone siły Armii „Łódź” pod dowództwem gen. bryg. Wiktora Thomméego podjęły pod Brwinowem i Święcicami próbę przebicia się przez kordon niemiecki w stronę Warszawy. Dla pozbawionych łączności i wycofujących się od wielu dni polskich piechurów było to ogromne wyzwanie. Mimo początkowych sukcesów i wsparcia udzielonego przez 8. Dywizję Piechoty pod Ołtarzewem siłom polskim nie udało się otworzyć drogi do odległej o niespełna czterdzieści kilometrów stolicy. Z uwagi na rozgrywające się równocześnie nad Bzurą i koło Warszawy walki opisywane boje miały w ogólnej sytuacji duże znaczenie, dlatego warto poświęcić chwilę uwagi temu niełatwemu dla obu stron konfliktu dniowi.
Odwrót spod Piotrkowa i Łodzi
6 września 1939 roku wraz z porażką północnego zgrupowania Armii „Prusy”, sforsowaniem przez Wehrmacht Narwi pod Różanem i opuszczeniem Tarnowa ostatecznie załamał się polski plan obrony. Wszystkie polskie związki operacyjne (oprócz SGO „Narew”) cofały się, w większości bez świadomości sytuacji ogólnej i z poważnymi problemami. Wyjazd następnego dnia marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego z Warszawy do Brześcia nad Bugiem dodatkowo skomplikował możliwości zarządzania wojskiem przez Naczelnego Wodza, a pozostawienie w stolicy Szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. bryg. Wacława Stachiewicza było tylko półśrodkiem w zapewnieniu ciągłości dowodzenia. Również dla Armii „Łódź” dzień 6 września okazał się kluczowy dla jej dalszego uczestnictwa w walkach. Oskrzydlona obustronnie przez siły niemieckich 8. i 10. Armii, silnie naciskana od czoła, dodatkowo od godzin porannych została pozbawiona dowództwa po zbombardowaniu sztabu przez lotnictwo niemieckie, a wskutek tego wyjazdu dowódcy Armii gen. dyw. Juliusza Rómmla w kierunku Mszczonowa (a ostatecznie do Warszawy) i faktycznego opuszczenia przez niego podległych sobie jednostek. Zły przykład dany przez Dowódcę Armii podziałał w następnych dniach demoralizująco na niektórych innych dowódców wielkich jednostek, którzy również opuścili swoich żołnierzy: płk Grobicki – dowódca „Wileńskiej” brygady Kawalerii, płk Dojan-Surówka – dowódca 2. Dywizji Piechoty i gen. bryg. Bończa-Uzdowski – dowódca 28. Dywizji Piechoty. Oddziały były wyczerpane walkami i osłabione stratami, zaczynało szwankować zaopatrzenie (5 września ustała praca bazy łódzkiej), a ciężkie kilkudniowe walki od samej granicy nie zostały wykorzystane ani do przeprowadzenia uderzenia odciążającego siłami Armii „Poznań”, ani do przygotowania się do bitwy przez Armię „Prusy”.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH nr specjalny 4/2016