Niemiecka armata czołgowa Rh120 [1]

Niemiecka armata czołgowa Rh120 [1]

Paweł Przeździecki

 

Gładkościenna „stodwudziestka” niemieckiego koncernu Rheinmetall to jedna z najbardziej znanych, współczesnych armat czołgowych. Od momentu jej przyjęcia do służby przez Bundeswehrę minęły cztery dekady. W tym czasie niemiecki system uzbrojenia rozpowszechnił się w siłach zbrojnych wielu państw świata, nie tylko wraz z czołgiem Leopard 2 lub na podstawie licencji, lecz także jako międzynarodowy standard, stanowiący wzorzec dla zagranicznych konstrukcji. Czterdziestolecie służby armaty wydaje się dobrą okazją do przybliżenia jej historii, omówienia niektórych aspektów technicznych oraz przyjrzeniu się wybranym wzorom amunicji. „Stodwudziestka” Rheinmetalla jest znana powszechnie jako Rh120 i to oznaczenie, choć nieoficjalne, będzie wykorzystywane w niniejszym artykule.

W czasie II wojny światowej koncern Rheinmetall-Borsig był jednym z głównych producentów uzbrojenia dla niemieckich sił zbrojnych. Firma opracowywała również własne konstrukcje, m.in. karabinów maszynowych, działek lotniczych, moździerzy i armat, z których kilkadziesiąt wzorów zostało przyjętych przez Wehrmacht. Osiągi uzbrojenia przeciwpancernego – w tym długolufowych „siedemdziesiątek piątek” montowanych w czołgach Panther i działach samobieżnych Jagdpanzer IV – stały się punktem odniesienia również dla armat powstających po wojnie m.in. w Stanach Zjednoczonych, Francji i Związku Sowieckim.

Przegrana wojna przerwała działalność koncernu. W wyniku warunków narzuconych przez zwycięzców i podziału spacyfikowanego kraju, niemiecki przemysł nie mógł brać udziału w rozwoju uzbrojenia. Rheinmetall-Borsig rozpadł się na dwie spółki. Berliński Borsig zajął się produkcją lokomotyw. W Düsseldorfie zaś Rheinmetall AG, druga część dawnego zbrojeniowego giganta, wytwarzał m.in. maszyny do pisania, amortyzatory samochodowe oraz elementy urządzeń dźwigowo-transportowych.

Państwo zachodnioniemieckie – proklamowana w 1949 roku Republika Federalna Niemiec – zainicjowało odbudowę zdolności zbrojeniówki w drugiej połowie lat 50. W 1957 roku wraz z Francją rozpoczęto program budowy czołgu podstawowego (określanego jako Standardpanzer, późniejszego Leoparda 1). Latem następnego roku powierzono firmie Rheinmetall skonstruowanie uzbrojenia dla wozu, w efekcie czego powstały dwie armaty – kalibru 90 i 105 mm. Ta pierwsza stanowiła prawdopodobnie odpowiednik używanych wówczas przez Bundeswehrę amerykańskich „dziewięćdziesiątek” i posłużyła do badań pierwszych prototypów Standardpanzera. Większe nadzieje wiązano z drugą z armat, znaną jako 105 mm Rh1, z lufą o długości 48 kalibrów. Jej przewód był bruzdowany, a skok zmienny. W pobliżu wlotu kąt pochylenia gwintu wynosił 4°45' i stopniowo wzrastał do 8° u wylotu, zakończonego hamulcem wylotowym. Lufę zamykano zamkiem z pionowym klinem. W Rh1, w odróżnieniu od współczesnych konstrukcji amerykańskich i brytyjskich, nie zastosowano samoczynnego przedmuchiwacza.

Również sposób montażu głównego uzbrojenia stanowił własne opracowanie Rheinmetall. W niektórych wcześniejszych rozwiązaniach stosowanych na świecie czopy zespołu wahliwego armaty znajdowały się po bokach pancernej maski, do której z kolei przyśrubowywano kołyskę. Ujemną cechą tego sposobu montażu było duże ryzyko uszkodzenia łożysk i samych czopów na skutek wstrząsów spowodowanych przez uderzenia pocisków w maskę lub przedni pancerz w bezpośredniej bliskości gniazd. Niemcy zdecydowali się przenieść czopy na boki kołyski. Cały zespół wahliwy mógł być wymontowany z wieży od przodu. Szeroką maskę pancerną mocowano do przedniej ściany kołyski.

Rh1 wystrzeliwała pociski o masie 10,7 kg z prędkością 925 m/s. Najprawdopodobniej podstawowym rodzajem amunicji przeciwpancernej miały być pociski kumulacyjne (HEAT). Podobną decyzję podjęli francuscy partnerzy, którzy opracowali własną „stopiątkę” (CN-105-F1, w którą później uzbrojono czołgi AMX-30). Obie strony musiały zmierzyć się z zadaniem ograniczenia negatywnego wpływu rotacji pocisków stabilizowanych wirowo na proces formowania się strumienia kumulacyjnego. Rozwiązanie zastosowane przez Francuzów jest dobrze znane: głowicę z ładunkiem umieszczono na łożyskach w środku zewnętrznej skorupy. Dzięki ułożyskowaniu ładunek przejmował tylko część momentu obrotowego w trakcie przechodzenia przez przewód lufy, a po jej opuszczeniu ruch wirowy był jeszcze spowalniany za pomocą niewielkich łopatek zamocowanych z przodu wewnętrznego elementu. Pocisk, oznaczony jako OCC-105-F1 (znany także jako Obus-G), był w stanie pokonać pancerz stalowy gruby na 360–400 mm.

Inżynierowie Rheinmetalla rozważali rozwiązanie problemu na kilka sposobów, znanych z dokumentacji patentowej. W jednym z nich zamiast wygaszać ruch wirowy ładunku, nadano mu przeciwny kierunek. W momencie strzału część gazów prochowych przedostawała się do przestrzeni między zewnętrzną skorupą a obudową głowicy. Powodowały one, oddziałując na odpowiednio ukształtowane ścianki głowicy, jej obrót względem korpusu.

Odkrycie, że decydujący wpływ na rozpraszanie strumienia ma wirowanie samej wkładki kumulacyjnej, nie materiału miotającego, stało u podstawy innego projektu. Zgodnie z nim po strzale obracać na łożyskach miała się wkładka. Jej ruch był wymuszany po strzale przez powietrze, wpływające do wnętrza pocisku przez otwory w czepcu balistycznym i oddziałujące na odpowiednio ukształtowany wirnik, połączony z wkładką.

Inne pomysły bazowały na zrównoważeniu wpływu ruchu wirowego przez sterowanie przebiegiem kolapsu wkładki kumulacyjnej. Odkryto, że efekt można osiągnąć, wprowadzając spiralne żłobkowanie metalowego stożka (rozwiązanie to zastosowali także Amerykanie w amunicji do armat czołgowych kalibru 152 mm). Możliwe było kształtowanie czoła fali detonacyjnej dzięki wprowadzeniu odpowiednio naciętej soczewki wybuchowej.

Ostatecznie z konstrukcji Rheinmetalla zrezygnowano na rzecz brytyjskiej armaty kal. 105 mm. Za przyjęciem działa L7 przemawiały mocne argumenty. Przede wszystkim armata ta została przyjęta nie tylko Brytyjczyków, którzy dozbrajali nią Centuriony, lecz także przez Amerykanów. L7 uchodziła za konstrukcję dopracowaną, o dobrych osiągach. Podstawowym rodzajem amunicji przeciwpancernej były naboje z pociskami podkalibrowymi z odrzucanym sabotem (APDS), których zaletą była nie tylko duża przebijalność, lecz również wysoka prędkość i płaska trajektoria.

Podpatrywanie doświadczeń

Na początku lat 60. RFN rozpoczęła z Amerykanami współpracę nad projektem podstawowego czołgu, który w następnej dekadzie miał wejść do uzbrojenia Bundeswehry i US Army. W przedsięwzięciu tym dominującą pozycję zajmowali partnerzy zza oceanu, zarówno w kwestii finansowania, jak i koncepcji wozu.

Zgodnie z początkowymi założeniami niemiecki wkład w projekt MBT70/KPz 70 miał ograniczać się do partycypacji w kosztach oraz opracowania układów przeniesienia mocy, ochrony przed bronią masowego rażenia, ładowania armaty oraz podzespołów systemu kierowania ogniem. Główne uzbrojenie czołgu zostało narzucone przez stronę amerykańską i stanowiła je armata-wyrzutnia XM81 kalibru 152 mm. Za jego pomocą można było wystrzeliwać nie tylko klasyczne pociski kumulacyjne, lecz także kierowane systemu Shillelagh, umożliwiające rażenie celów na dystansie do 3000 m. Odpowiadało to amerykańskiej koncepcji, zgodnie z którą nowy czołg miał w razie konieczności dysponować przewagą zasięgu ognia nad każdym pojazdem potencjalnego przeciwnika.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 3/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter