Niemiecki krążownik lekki Nürnberg
Grzegorz Nowak
Chociaż po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech i przemianowaniu Reichsmarine na Kriegsmarine snuto dalekosiężne plany wielkiej rozbudowy marynarki wojennej, w tym także w klasie lekkich krążowników, ostatecznie zbudowano ich łącznie sześć. Ostatnim okrętem w tej klasie był zbudowany w latach 1933–1935 okręt o nazwie Nürnberg (trzeci z kolei tej nazwy w dziejach niemieckiej floty). Był to krążownik zdecydowanie najlepiej zaprojektowany z całej szóstki, w czasie działań wojennych nie odegrał jednak szczególnej roli, co było konsekwencją nietrafionych koncepcji użycia dużych okrętów hitlerowskiej floty, szczególnie po tym, gdy to sam Hitler decydował o ich użyciu. Oszczędzany w wojnie Nürnberg ostatecznie przetrwał do jej końca, po czym przyznany w ramach wojennych reparacji marynarce ZSRR, gdzie pod zmienioną na Admirał Makarow nazwą pełnił służbę aż do końca lat pięćdziesiątych XX wieku, po czym został rozebrany na złom w następnej dekadzie.
Geneza projektu
Możliwości budowy nowych okrętów wojennych po I wojnie światowej były dla Niemców mocno ograniczone postanowieniami traktatu wersalskiego, na mocy którego budowa nowej jednostki była uzasadniona jedynie w momencie, kiedy któryś ze starych okrętów przekroczył okres 20 lat służby. Dodatkowymi ograniczeniami było nałożenie na Niemcy limitów wyporności dla każdej z klas okrętów wojennych oraz limitów uzbrojenia w zakresie kalibru okrętowych armat. I tak dla ewentualnego nowego krążownika limit wyporności wynosił jedynie 6000 ton std, a maksymalny kaliber armat ustalono na 150 mm. Kaliber armat w zasadzie nie był tu, jak się okazuje, specjalnym ograniczeniem, ponieważ lekkie krążowniki budowane za granicą przed I wojną światową, w jej trakcie a także po jej zakończeniu posiadały najczęściej artylerię główną złożoną z armat kal. 152 mm.
Najstarsze krążowniki, jakie pozwolono Niemcom zachować (łącznie sześć jednostek – były to: Niobe, Amazone, Medusa, Nymphe, Thetis i Arcona), wchodziły do służby w latach 1900–1902, w związku z czym ich dwudziestolecie służby przypadało na początek lat dwudziestych. Aby zastąpić najstarszy krążownik Niobe, już w 1919 roku zdecydowano o budowie nowego krążownika, któremu nadano nazwę Emden (trzecia jednostka o tej nazwie w historii floty niemieckiej). Okręt ten budowano w wybitnie trudnych ekonomicznie warunkach powojennych, konieczność posiadania nowej jednostki, mającej być bardziej krążownikiem szkolnym i reprezentacyjnym niż nowoczesnym okrętem wojennym porównywalnym do budowanych za granicą, w sposób zdecydowany wpłynęła jednak na jego charakterystykę. Idąc na wiele kompromisów, podczas projektowania Emdena pełnymi garściami korzystano z rozwiązań stosowanych na budowanych w okresie trwania I wojny lekkich krążownikach floty. W efekcie Reichsmarine otrzymała pierwszy nowy okręt, absolutnie nienowoczesny, z przestarzałymi armatami kal. 150 mm i niezbyt imponującymi osiągami jak dla krążownika. Do celów reprezentacyjnych i szkoleniowych był jednak jednostką bardzo przydatną i przez kolejne lata doskonale spisywał się w tej roli znakomicie, odbywając dwukrotnie podróż dookoła świata w okresie międzywojennym.
O ile projektowanie i budowa Emdena była pasmem koniecznych kompromisów (stąd przymykanie oczu najwyższych oficerów floty na kiepskie parametry bojowe nowego krążownika), o tyle przy projektowaniu kolejnych trzech siostrzanych krążowników typu K Niemcy mogły już sobie pozwolić na wprowadzenie nowatorskich rozwiązań i zastosowanie najnowszych nowinek z zakresu budownictwa okrętowego w celu pozyskania naprawdę nowoczesnych jednostek, nieustępujących w niczym zagranicznym odpowiednikom. Chociaż wygląd zewnętrzny krążowników typu K przywoływał wprawdzie sylwetki ostatnich jednostek tej klas zbudowanych w końcowym okresie trwania pierwszej wojny światowej, to zarówno podziały wewnętrzne, systemy przeciwpodwodnej ochrony okrętów, mieszany układ napędowy złożony z turbin parowych, jak i silników Diesla, zastosowanie dwóch a nie czterech kominów i przede wszystkim 12 armat artylerii głównej rozmieszczonych po trzy w trzech nowoczesnych, całkowicie zamkniętych wieżach obrotowych były czymś zupełnie nowym.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 1/2025