Niemieckie okręty podwodne typu VIIC

Niemieckie okręty podwodne typu VIIC

Sławomir J. Lipiecki

Niemieckie U-booty (skrót od niem. „Unterseeboot”, oznaczający okręt podwodny) typu VIIC były jednymi z najlepszych i zarazem najliczniej produkowanych okrętów podwodnych II wojny światowej. Konstrukcja tych jednostek była bardzo solidna. Jak na okręty oceaniczne – mimo niewielkich rozmiarów – cechowały się dobrymi właściwościami morskimi, a dzięki mocnym blachom poszycia kadłuba sztywnego, osiągały duże zanurzenie, często nawet ponad 250 m. Część z tych słynnych jednostek powstało na terenach dzisiejszej Polski – w stoczniach Danziger Werft (Gdańsk) i Vulcan (Szczecin). Artykuł ten jest próbą przybliżenia czytelnikom konstrukcji tych słynnych okrętów, zwanych często „Postrachem Atlantyku”.

Geneza

Po zakończeniu I wojny światowej, na mocy Traktatu Wersalskiego z 10 września 1920 roku, Niemcy zostali pozbawieni możliwości posiadania floty podwodnej w dawnym rozumieniu. Dysponowali jedynie ograniczonym prawem do utrzymywania w linii kilku jednostek przybrzeżnych, przeznaczonych wyłącznie do celów szkoleniowych. Tym niemniej, bogaci w pierwszowojenne doświadczenia niemieccy konstruktorzy i oficerowie (w szczególności firma Gustawa Kruppa „IVS”, budująca okręty na eksport do Turcji, Hiszpanii i Finlandii) podjęli się tajnych badań nad konstrukcją przyszłych okrętów podwodnych oraz broni torpedowej i artylerii (m.in. w słynnych szwedzkich zakładach Boforsa). Sprzyjał temu dodatkowo ówczesny układ polityczny w kraju. Rządy Republiki Weimarskiej były bowiem zdecydowanie przeciwne budowie sił nawodnych uważając, że to przez pancerniki (a w szczególności olbrzymie koszty ich budowy i utrzymania w połączeniu z brakiem aktywności) Niemcy przegrali I wojnę światową.

Tajne badania prowadzono zarówno w Niemczech, jak i – częściowo – na terenie Holandii. W tym celu założono tam przedsiębiorstwo o nazwie „Ingenieurskantoor voor Scheepsbouw”, które oficjalnie budowało okręty podwodne dla flot innych państw (m.in. dla Finlandii i Hiszpanii), zdobywając przy tym bezcenne doświadczenia potrzebne później do rozwoju niemieckiej floty. Uzbrojenie artyleryjskie oraz amunicję produkowały krajowe zakłady zbrojeniowe Kruppa z Essen. Największym sekretem objęte zostały jednak programy rozwoju torped, (szczególnie tych późniejszych – akustycznych) o napędzie elektrycznym. Żaden z choćby najdrobniejszych detali nie mógł przedostać się poza Niemcy.

Oprócz projektowania okrętów, rozpoczęto również szkolenie kadr. W tym celu utworzono w 1933 roku w Kilonii specjalistyczną szkołę dla przyszłych podwodniaków, którą jednak oficjalnie nazwano „Szkoła zwalczania okrętów podwodnych”. Dojście do władzy Adolfa Hitlera przyspieszyło proces remilitaryzacji Niemiec. Sekretny program przekształcił się w rzeczywisty rozwój floty (przemianowanej wówczas na Kriegsmarine), czego efektem było wprowadzenie do służby w czerwcu 1935 roku okrętu podwodnego U-1, pierwszej jednostki przybrzeżnego typu II. Jego konstrukcja oparta była na zbudowanym dla Finlandii okręcie Vesikko.

Pierwszy okręt prototypowego typu VII zaprojektowano jednak dopiero w latach 1933-1934, czyli już po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Od razu zyskał sobie sympatię załogi i wykazał się dużą dzielnością morską. Wywodził się wprost z udanego, sprawdzonego w działaniu typu UB III, budowanego w latach I wojny światowej. Okręty typu VIIA (oznaczenia literowe pojawiły się później w celu odróżnienia kolejnych projektów) z założenia miały być pierwszymi oceanicznymi okrętami podwodnymi nowej niemieckiej marynarki wojennej Kriegsmarine. Były jednostkami półtorakadłubowymi (ze zbiornikami balastowymi wewnątrz kadłuba). W stosunku do poprzedzającego je, przybrzeżnego typu II stanowiły wręcz niewyobrażalnie wielki techniczny krok naprzód. Były duże, szybkie, zwrotne, stosunkowo mocno zbudowane, wygodniejsze dla załóg i całkiem nieźle uzbrojone w 5 wyrzutni torped kalibru 533 mm (4 dziobowe i 1 rufowa) z zapasem 11 torped lub 22 min typu TMA (później 33 min typu TMB). Rufowa wyrzutnia umieszczona była w kadłubie lekkim i można jej było użyć tylko na powierzchni (nie było możliwości jej przeładowania, co stanowiło poważny mankament). Oprócz tego uzbrojono je w efektywną armatę morską kalibru 88 mm. Napęd jednostek stanowiły dwa silniki wysokoprężne o mocy 2310 SHP (1700 kW) oraz dwa silniki elektryczne o mocy 750 SHP (552 kW). Pozwalało to na osiąganie prędkości 8 węzłów pod wodą i ponad 16 węzłów na powierzchni. Okręty dysponowały możliwością błyskawicznego zanurzenia – głębokość 20 m osiągały średnio w 50 sekund.

Kolejne jednostki, oznaczone symbolem VIIB były jedynie udoskonaloną wersją podstawowego typu VII. Były nieco szybsze (8 węzłów pod wodą i niemal 18 węzłów na powierzchni), a także dysponowały większymi zbiornikami (plus dwoma dodatkowymi) mieszczącymi 33 tony paliwa, co zwiększyło ich zasięg operacyjny do około 2500 mil morskich przy prędkości 10 węzłów. Poza tym skonstruowano je z nieco grubszej, wytrzymalszej stali, co pozwoliło na osiąganie większych głębokości zanurzenia (maksymalnie do około 200 m). Poprawę manewrowości w położeniu podwodnym uzyskano poprzez instalację drugiej płetwy sterowej. Podwójny ster umieszczono bezpośrednio za śrubami. Na miejsce zwolnione w kadłubie sztywnym przeniesiono rufową wyrzutnię torpedową, a w jej miejscu – w kadłubie lekkim – można było przechowywać dodatkowe 2 torpedy. Wprowadzenie rufowej wyrzutni torped z prawdziwego zdarzenia wraz z nowoczesnym systemem ładowania pozwoliło na zabieranie w morze zapasu 14 torped. Dzięki zwiększeniu zbiorników balastowych jednostki mogły zejść na głębokość 20 m już w 30 sekund. W tej konfiguracji, okręty podwodne typu VII uznano za bardzo udane i przy opracowaniu kolejnej wersji starano się trzymać sprawdzonych rozwiązań. Tak narodził się słynny typ VIIC.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2017

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter