Niemieckie wojska pancerne a Powstanie Warszawskie
Norbert Bączyk
Niemieckie wojska pancerne
a Powstanie Warszawskie
Latem 1944 roku stolica okupowanej Polski stała się areną zajadłych i dramatycznych zmagań zbrojnych. Wybuch Powstania Warszawskiego nie był dla Niemców niespodzianką, ale jego rozmach stanowił zaskoczenie. Nie zdając sobie sprawy z krytycznej sytuacji powstańców w pierwszych dniach sierpnia, okupanci nie zdyskontowali obecności w Warszawie i na jej przedmieściach znacznych sił Wehrmachtu, na co nie pozwalała również napięta sytuacja na pobliskim froncie wschodnim. Niemcy mieli w mieście za mało wartościowej piechoty – formacji absolutnie niezbędnej do opanowania terenu zurbanizowanego; problemem była też niewystarczająca ilość amunicji. Nie mogli natomiast narzekać na broń pancerną, niemieckie wojska pancerne w Warszawie były bowiem dość liczne, działały jednak w rozproszeniu. Ich wartość bojowa w wielkim mieście nie była przy tym tak duża, jak na otwartym polu walki.
Niemiecka broń pancerna była obecna w Warszawie praktycznie przez cały okres okupacji, ale użytkowane wówczas nieliczne czołgi należały nie do Wehrmachtu (Niemieckie Siły Zbrojne dzieliły się na Wojska Lądowe – Heer, Siły Powietrzne – Luftwaffe i Marynarkę Wojenną – Kriegsmarine), lecz jednostek policyjnych oraz innych formacji porządkowych oraz służyły do szkolenia w miejscowych oddziałach zapasowych Waffen-SS. Były to pojazdy zdobyczne – początkowo polskie, następnie francuskie, radzieckie, wreszcie włoskie. Co najmniej jeden francuski czołg z Waffen-SS został użyty wiosną 1943 roku do walk z powstaniem w warszawskim getcie (wedle oficjalnego raportu SS-Brigadeführera Josefa (Jürgena) Stroopa; relacje powstańcze sugerują ich większą ilość). W latach 1942-1944 okupowana polska stolica (zwłaszcza dawna wytwórnia amunicji nr 1 na Woli oraz pobliski Fort Bema – rejon uzbrajania i końcowego testowania dział samobieżnych otrzymanych z Waverrma) i okoliczne miasteczka (przede wszystkim zakłady „Ursus” w Czechowicach i fabryka obrabiarek w Pruszkowie) odgrywały dość istotną rolę w niemieckim systemie produkcji wojennej, w tym na potrzeby wojsk zmechanizowanych, gdyż FAMO-Werk Warschau/Warschauer Vereinigte Maschinenfabriken G.m.b.H. (Waverrma) odpowiadały za produkcję części (np. zwolnice) i przeróbkę czołgów rodziny Panzer II (LaS 100) na działa samobieżne 7.5 cm Pak 40 Marder III (Sd.Kfz. 131) i 10.5 cm lFH 18/2 Wespe (Sd.Kfz. 124) oraz wytwarzanie skrzyń biegów do ciągników 18-tonowych (schwere Zugkraftwagen 18 ton) Sd.Kfz. 9. Wiosną 1944 roku, w związku z wyczerpaniem się podwozi czołgów LaS 100 i zakończeniem przeróbek na wozy Wespe, ich znaczenie jednak wyraźnie zmalało; w lipcu nastąpiła ewakuacja zakładów przemysłowych. W Warszawie pozostały natomiast jednostki wojskowe i oddziały policyjne oraz pomocnicze. Na wyposażeniu policji znajdowała się wprawdzie niewielka ilość starszych modeli czołgów czy samochodów pancernych, jednak ich wartość bojowa – zwłaszcza w mieście – była znikoma.
Czołgi w godzinie „W”
W lipcu 1944 roku Warszawa stała się najważniejszym punktem tranzytowym i przeładunkowym na zapleczu wojsk Grupy Armii „Środek”. W połowie miesiąca miejscowymi magistralami kolejowymi przechodziło codziennie przez miasto kilkanaście składów wojskowych. Na razie – jak w przypadku 5. DPanc SS „Wiking” czy 541. Dywizji Zaporowej (Grenadierów) – ich miejsca rozładunku leżały daleko na wschód od Warszawy. Jednak począwszy od 20 lipca na Pradze oraz w Rembertowie (na terenie miejscowego poligonu wojsk pancernych mieściła się w latach 1942-1944 główna szkoła pociągów pancernych; w lipcu 1944 roku zmobilizowano tu do walki pociągi pancerne nr 74 i 75 – ten drugi miał odegrać w nadchodzącym powstaniu dość istotną rolę) rozpoczął się rozładunek oddziałów mających stanowić niemiecką rezerwę operacyjną. W pierwszej kolejności była to 73. Dywizja Piechoty (bez broni pancernej), w drugiej znacznie groźniejsza Dywizja Spadochronowo-Pancerna „Hermann Göring”, której część żołnierzy dla bezpieczeństwa opuszczała składy kolejowe już w Pruszkowie i Piastowie, a następnie przechodziła przez Wisłę mostami w Warszawie (pierwsze działa pancerne Panzerjäger IV z III batalionu pancernego Pułku Spadochronowo-Pancernego „Hermann Göring” przybyły 27 lipca i skierowano je do rozładunku jeszcze w Otwocku; łącznie batalion miał 31 takich pojazdów). Gdy 23 i 24 lipca Warszawiacy z nadzieją obserwowali trwającą właśnie panikę i samowolne ucieczki niemieckich urzędników i ludności cywilnej oraz smętny odwrót głównymi ulicami miasta jednostek tyłowych 2. Armii, głównie zresztą szpitali polowych z VIII i XX Korpusu Armijnego ewakuujących się na zachód furmankami, wywiad Armii Krajowej meldował stały napływ nowych oddziałów wojskowych w odwrotnym kierunku. Szczególnie groźny w swej wymowie był meldunek z końca lipca o zauważeniu w ostatnich dniach rozładunku łącznie 150 fabrycznie nowych czołgów Panther. Były to czołgi z I batalionu 3. Pułku Pancernego SS dla 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf” (78 Panzer V rozładowanych 24-26 lipca) i I batalionu 27. Pułku Pancernego 19. Dywizji Pancernej (72 Panzer V rozładowywanych od 27 lipca). Czołgi te kierowano na pobliski już front. Polacy nie wiedzieli, że kilkanaście (meldunek mówi o kompanii) Panter z I/27 otrzymało rozkaz, by pozostać w Rembertowie jako rezerwa dla komendanta wojskowego Warszawy, który miał ich użyć w mieście w wypadku wybuchu powstania. Tymczasem nadchodziły kolejne transporty. Na Pradze znalazły się Pz.Abt.118 (35 dział Stug/Stuh, w większości niesprawnych), Sturmgeschütz-Ersatz und Ausbildungs-Abt. 200, Sturmgeschütz-Ersatz und Ausbildungs-Abt. 500 oraz Sturmgeschütz-Schule Burg (właściwie były to baterie z rzeczonych dywizjonów). O ile 118. batalion pancerny z cofającej się na zachód 2. Armii przechodził przez Warszawę jedynie transportem w drodze do Prus Wschodnich, pozostawiając w mieście do walki zaledwie jedno działo samobieżne (10,5 cm haubicę szturmową), o tyle pozostałe oddziały przybyły celowo nad Wisłę. Były to, jak wskazują same ich nazwy, improwizowane baterie (kompanie) dział szturmowych, sformowane pospiesznie pod koniec lipca w jednostkach szkolno-zapasowych i szkołach na terenie III Rzeszy bądź terenach włączonych do Niemiec – 200. bateria przybyła z poligonu Sieradz, 500. bateria z Poznania. Łącznie przywieziono wówczas ok. 30 wozów wszystkich typów – krótkolufowych Stug III, długolufowych Stug 40 i uzbrojonych w haubice Stuh. Rzucono je na front nad Wisłę, by wesprzeć wysiłki zmierzające do powstrzymania ofensywy Armii Czerwonej w oparciu o tę rzekę. Pod koniec lipca w Warszawie wyładował się i został skierowany na jej wschodnie przedpola również SS-Panzerjäger-Abteilung 5, zmierzający po przeszkoleniu do macierzystej 5. DPanc SS „Wiking”, a uzbrojony w 21 dział samobieżnych Panzerjäger IV. 29 lipca 1944 roku do Pruszkowa i Piastowa przybyły też transporty wiozące 28 dział Panzerjäger 38(t) Hetzer z Armee-Panzerjäger-Abteilung 743, a 30 lipca – pierwszych 20 czołgów Panzer IV z II batalionu pancernego Pułku Spadochronowo-Pancernego „Hermann Göring”, który miał wówczas 63 maszyny. Do 1 sierpnia na miejsce przybyły 42 czołgi, przy czym przed wybuchem powstania do macierzystej dywizji walczącej na wschodnim brzegu Wisły pod Wołominem i Zielonką zdołało ostatecznie dołączyć tylko 22 z nich. Kolejne 20 maszyn 1 sierpnia 1944 roku po południu wciąż pozostawało na zachodnich rogatkach Warszawy, w rejonach koncentracji pododdziałów dywizji „Hermann Göring” w rejonie Boernerowa, natomiast ostatnia dwudziestka znajdowała się jeszcze w transportach kolejowych.
Większość przybywających w rejon Warszawy niemieckich jednostek pancernych była przeznaczona do walki z nadchodzącą Armią Czerwoną. Specjalnie z myślą o pacyfikacji ewentualnego powstania pozostawiono na tyłach jedynie Armee-Panzerjäger-Abteilung 743 oraz jedną kompanię I/27, ale ta ostatnia ostatecznie została także wciągnięta (jeszcze w lipcu) w wir walk na regularnym froncie. Zasadniczym problemem dla strony polskiej było jednakże to, że Niemcy traktowali samą Warszawę jako bezpośrednie zaplecze frontu z doskonałą infrastrukturą – spływały więc do niej kolejne jednostki Wehrmachtu i Waffen-SS, poważnie wzmacniając tutejsze garnizony. Szczególnie „zastępy ochronne” otrzymały bardzo konkretną pomoc. W Warszawie już od lata 1941 roku funkcjonował SS-Pz.Gren.Ausb.u.Ers. Btl. 3, czyli szkoleniowy batalion zapasowy (szkolno-zapasowy) grenadierów pancernych Waffen-SS nr 3 (ponadto był tu jeszcze SS-Kav.Ausb.u.Ers.Abt. 8). 3. batalion „wsławił się” m.in. pacyfikacją powstania w getcie wiosną 1943 roku. W 1944 roku formacje szkoleniowe Waffen-SS zajmowały w Warszawie głównie tereny na Mokotowie. SS-mani stacjonowali w zbudowanej tuż przed wojną siedzibie Sztabu Głównego WP na ulicy Rakowieckiej („Staufer-Kaserne”) i w rejonie ulicy Narbutta („Narbutta-Kaserne”), gdzie zamieniono na koszary dwie szkoły – Rękodzielniczą na rogu Narbutta i Kazimierzowskiej oraz powszechną na Narbutta 14. Tymczasem ówczesna obecność w pobliżu polskiej stolicy dywizji „Wiking” i „Totenkopf” zdecydowała, iż Warszawa z jej magazynami, warsztatami i siecią kolejową miała w założeniu stać się bazą techniczną, głównie dla 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf” w czasie jej walk w rejonie Siedlce- Sokołów. Ważną rolę miały tu odegrać koszary SS-Pz.Gren.Ausb.u.Ers.Btl.3 na ulicy Rakowieckiej, czyli „Staufer-Kaserne”. W międzyczasie przez Warszawę przeszły też drogą kolejową oddziały korpuśne nowo utworzonego IV. Korpusu Pancernego SS (korpus miał własne kompanie pomocnicze czy ochronne, większość nosiła numer 104; część rozładowano w Rembertowie, potem przeszły na wschód).
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 1/2013