Niemieckie krążowniki pancerne

 


Michał Glock


 

 

 

 

Niemieckie krążowniki pancerne

 

 

 


Historia niemieckich wielkich krążowników zaczęła się pod koniec XIX wieku i była ściśle związana z rozbudową imperium kolonialnego. Cesarstwo dość późno rozpoczęło swoją „przygodę” z posiadłościami zamorskimi, do których zresztą per saldo dokładano. Przeciwny kolonializmowi był przede wszystkim kanclerz Otto von Bismarck, zdający sobie sprawę, że jest to prosta droga do konfliktu z Wielką Brytanią. Potrafił on swoje zdanie w tej kwestii narzucić dwóm kolejnym cesarzom – Wilhelmowi I i Fryderykowi III. Jednak wstąpienie na tron Wilhelma II w 1888 roku zapowiadało nowy kurs niemieckiej polityki oraz zmierzch kanclerza, który został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska w 1890 roku.



 

 


Zajmowanie kolejnych po Afryce Wschodniej i Południowo-Zachodniej terytoriów w Azji Wschodniej i Oceanii oraz organizowanie tam nowej administracji wymagało sporych sił i środków. Tymczasem flota niemiecka u zarania rządów cesarza Wilhelma II prezentowała się dość marnie. Jej główną siłę bojową stanowiły niewielkie pancerniki – kazamatowy Hansa i wieżowe typu Preussen, jak też (klasyfikowane jako korwety pancerne) typu Sachsen, kilka kanonierek i pierwsze torpedowce. Do służby na dalekich wodach nadawały się praktycznie tylko duże fregaty pancerne (Deutschland, Kaiser i König Wilhelm) i kilkanaście, praktycznie nieopancerzonych, korwet śrubowych. Wszystkie te okręty początkowo miały pełne ożaglowanie umożliwiające pływanie na dalekich dystansach, z czasem redukowane przy okazji kolejnych modernizacji. W początkowym okresie rządów Wilhelma II marynarka wojenna była zdominowana przez siły lądowe, zresztą na jej czele stali zazwyczaj generałowie wojsk lądowych, tacy jak Leo von Caprivi, który po 1890 roku został kanclerzem Rzeszy zajmując miejsce Bismarcka. Gorsza pozycja Kaiserliche Marine widoczna była także przy każdorazowym dzieleniu budżetu, gdzie żądania floty nie były brane pod uwagę lub uwzględniane tylko częściowo. Brak pieniędzy w zasadzie przesądził o budowie w pierwszej kolejności tylko pancerników, pozostałe klasy okrętów przesuwając na później.

W obronie kolonii

Wilhelm II, będący wielkim zwolennikiem marynarki wojennej, bardzo interesował się nowymi konstrukcjami okrętów jakie wprowadzały do służby inne kraje europejskie. Jego wizyty w angielskich stoczniach zawsze wiązały się z prezentacją najnowszych projektów. Często otrzymywał także w darze plany tych okrętów. Tymczasem ostatnie lata XIX wieku to czas gdy triumfy święciła francuska Młoda Szkoła (Jeune École), preferująca budowę dużych, szybkich krążowników pancernych zdolnych do walki z żeglugą przeciwnika, torpedowców oraz pierwszych okrętów podwodnych. W Niemczech głównym propagatorem tego trendu był pierwszy szef Ministerstwa Marynarki, adm. Friedrich Hollmann, zaś przedstawicielem bardziej konserwatywnego podejścia do rozwoju floty – ówczesny szef jej sztabu, kmdr Alfred Tirpitz, awansowany 13 maja 1895 roku do stopnia kontradmirała. W początkowym okresie dano posłuch Hollmannowi, spychając Tirpitza na dalszy plan (a praktycznie wysyłając go jako dowódcę eskadry krążowników na Daleki Wschód). Friedrich Hollmann zdołał przekonać cesarza do budowy serii silnie uzbrojonych i mających odpowiednio duży zasięg krążowników kolonialnych, aby mogły one operować na odległych wodach. Pośpiech przy budowie był jak na warunki niemieckie niezwykły – prawdopodobnie obawiano się by cesarz nie zmienił zdania, o czego zresztą był zdolny. Pierwsze fundusze na ten cel parlament przyznał w roku budżetowym 1890/91, choć nie istniał wtedy nawet projekt nowych okrętów. W końcu komisja budżetowa parlamentu zorientowała się, że płaci stoczniom w sytuacji, gdy ta nie dostała nawet ogólnych założeń krążowników kolonialnych. Z tego powodu Reichstag w czasie kolejnej debaty budżetowej całkowicie zablokował przyznawanie funduszy na rozbudowę floty (plan Hollmanna zakładał w pierwszym roku wydanie 70 mln reichsmarek). Za wzór dla nowych okrętów miał służyć projekt krążownika pancernopokładowego Kaiserin Augusta, z tym że postanowiono wzmocnić jego opancerzenie, zmienić rozmieszczenie kazamat dział kal. 150 mm (m.in. nie zastosowano dziobowych kazamat notorycznie zalewanych przez fale już przy średnim stanie morza) i przede wszystkim dodać na pokładach dziobowym i rufowym wieże artyleryjskie – każda z nową 210-milimetrową armatą.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO Numer Specjalny 3

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter