Nieznany sprzęt Wojska Polskiego 1945-1990. Kompleks przeciwlotniczy 9K31 Strzała-1

Nieznany sprzęt Wojska Polskiego 1945-1990.  Kompleks przeciwlotniczy 9K31 Strzała-1

Tomasz Szulc

Trudno wyobrazić sobie współczesne wojska lądowe bez samobieżnych rakietowych kompleksów obrony przeciwlotniczej. Zanim ich obecność stała się normą, obronę przed atakami z powietrza zapewniały samobieżne, a najczęściej holowane armaty przeciwlotnicze, zwykle małokalibrowe.

Pierwszy na świecie samobieżny rakietowy kompleks plot. przeznaczony wyłącznie dla wojsk lądowych powstał w ZSRR na początku lat 60. ub. wieku i został przyjęty na uzbrojenie w 1964 r. jako 2K11 Krug. Jego uzbrojenie stanowiły duże i ciężkie rakiety 3M8 odpalane z dwuprowadnicowych wyrzutni umieszczonych na gąsienicowych nośnikach. Do ich naprowadzania służyły stacje radiolokacyjne, również umieszczone na gąsienicowych pojazdach. Aby kompleks mógł funkcjonować, były potrzebne także radiolokatory wykrywania celów, wozy dowodzenia, transportu i załadunku rakiet. Całość tworzyła skomplikowaną i rozbudowaną strukturę i funkcjonowała zwykle na szczeblu korpus–armia. Było wówczas oczywiste, że rakietowych środków przeciwlotniczych potrzebują także dywizje, pułki, a nawet bataliony. Musiały to być oczywiście rakiety znacznie mniejsze i o odpowiednio niższych osiągach. Wbrew pozorom, budowa lekkich rakiet przeciwlotniczych była trudniejsza niż w przypadku pocisków większych i cięższych. Pierwszym takim zachodnim kompleksem stał się amerykański Chaparral produkowany od 1968 r. i uzbrojony w cztery rakiety powietrze–powietrze Sidewinder. W przypadku odpalania z ziemi miały one jednak bardzo umiarkowane osiągi, a delikatne pociski, umieszczone na szynowych prowadnicach, łatwo ulegały mechanicznym uszkodzeniom podczas przemarszów.

W Związku Radzieckim pracowano nad całą gamą kierowanych rakiet przeciwlotniczych. Najmniejsza z nich miała nadawać się do przenoszenia i odpalania przez pojedynczego żołnierza. Rozwijano w ten sposób koncepcję niemieckiego Fliegerfausta, który wystrzeliwał przeciwlotnicze pociski niekierowane kal. 20 mm i który był po wojnie testowany w ZSRR. Nie bez znaczenia były i informacje o prowadzonych od 1959 r. pracach nad samonaprowadzającą się na źródło ciepła amerykańską miniaturową rakietą Redeye.

25 sierpnia 1960 r. Rada Ministrów ZSRR postanowieniem nr 946-398 zarządziła rozpoczęcie prac nad przenośnym zestawem rakietowym. Już jednak pierwsze analizy przeprowadzone przez grupę inżynierów z NII-3 GRAU (Instytut Naukowo-Badawczy Zarządu Artylerii i Wojsk Rakietowych) wykazały, że przy ówczesnym stanie zaawansowania radzieckiej techniki skonstruowanie rakiety dla wyrzutni przenośnej, czyli ważącej w położeniu bojowym nie więcej niż 20 kg, nie jest możliwe. Dlatego zdecydowano, że rakieta i wyrzutnia mają być składane z dwóch części, każda miałaby ważyć nie więcej niż 15 kg. Drugim problemem był sposób naprowadzania. Uznano, że dostępne detektory termiczne są zbyt mało czułe, by naprowadzić pocisk na cel. Nawet jednak, gdyby udało się dokonać w tej dziedzinie znaczącego postępu, to i tak, podobnie jak w przypadku ówczesnych rakiet powietrze–powietrze z głowicami termoczułymi, możliwe byłoby śledzenie tylko dyszy wylotowej silnika odrzutowego, a więc rakietę można byłoby wystrzelić w pogoń za oddalającym się samolotem. To z kolei po pierwsze wymagałoby, aby rakieta była znacznie szybsza (a więc posiadała większy i cięższy silnik), a po drugie oznaczałoby, że samolot mógłby być zwalczany dopiero po przeleceniu nad strzelcem, czyli po odpaleniu rakiet lub zrzuceniu bomb.

Rozwiązaniem tego drugiego problemu mogło być zastosowanie innego sposobu naprowadzania. Wybrano metodę kontrastu świetlnego w paśmie widzialnym. Rakieta miała naprowadzać się na ciemny obiekt na tle jasnego nieba. Oznaczało to niemożność jej użycia w nocy i w trudnych warunkach atmosferycznych, ale ówczesne lotnictwo szturmowe, z którym mieli walczyć strzelcy z przenośnymi wyrzutniami, także nie działało w takich warunkach.

Niezależnie od tych pragmatycznych decyzji postanowiono, że będą realizowane również prace nad odpowiednikiem Redeye, traktowanym jako koncepcja wysokiego ryzyka. Zadanie to otrzymało SKB (późniejsze KBM) z Kołomny.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 3/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter