Niezwykły MIKE


Tomasz Grotnik


 

 

 

Niezwykły MIKE

 

 

 

W kwietniu mija 25. rocznica zatonięcia Komsomolca. Była to pierwsza katastrofa atomowego okrętu podwodnego we flocie ZSRR po wprowadzeniu gorbaczowowskiej polityki ’głasnosti’, co spowodowało, że sprawy nie dało się łatwo „zamieść pod dywan”, jak to bywało we wcześniejszych przypadkach. Opinia publiczna w kraju, jak i zagranicą, dość szybko dowiedziała się o stracie jednostki, śmierci marynarzy, a także o tym, że nie była ona zwykłym okrętem. Pojawiło się po tym sporo publikacji o tragedii oraz o samym Komsomolcu, co stwarzało wrażenie wyczerpania tematu. W istocie daleko było do tego...

 

1

 

W ostatnich latach ukazały się opracowania rosyjskojęzyczne bazujące na publikowanych historiach biur konstrukcyjnych i placówek naukowo-badawczych zawierające nowe, ciekawe fakty na temat projektowania i budowy jednostki; po latach przemówili także ludzie – ci którzy ją stworzyli, jak również ci co z niej ocaleli. Pozwoliło to poznać dzieje powstania niepowtarzalnego okrętu, nie mającego odpowiednika w żadnej z flot po dziś dzień.


Uciec przed torpedą
Dynamiczny rozwój sił podwodnych ZSRR w latach zimnej wojny determinował pojawianie się nowych systemów ich zwalczania po stronie państw NATO i sojuszników paktu, a także wzrost liczebności jednostek nawodnych i lotnictwa – w tym pokładowego – przeznaczonego do tego celu. Samonakręcająca się spirala zbrojeń działała wówczas doskonale, nie dziwi więc fakt, że radzieccy konstruktorzy obok projektowania kolejnych generacji „atomnych podłodok” szukali rozwiązań utrudniających wykrycie i zniszczenie okrętów podwodnych Wojenno-Morskowo Fłota.

Jednym ze sposobów ucieczki przed środkami ZOP było radykalne zwiększenie prędkości podwodnej. Na przełomie lat 50. i 60. w ZSRR rozpoczęto prace nad szybkobieżnymi jednostkami, z których dwa typy doczekały się przekucia w metal. Była to seria 7 wysoce zautomatyzowanych przechwytujących okrętów torpedowych proj. 705/705K Lira (NATO: Alfa) oraz pojedynczy uderzeniowy K-162 proj. 661 Anczar (NATO: Papa) z rakietami przeciwokrętowymi 4K66 kompleksu P-70 Amietist. Te pierwsze mogły rozwinąć prędkość około 41 w. (w praktyce jakieś 39), zaś Anczar na próbach osiągnął aż 44,7 w., co jest do dziś niepobitym rekordem dla jednostek tej wielkości. Na tle zachodniej konkurencji były to wyniki imponujące, co nie zmienia jednak faktu, że droga ta prowadziła donikąd. Wysoka prędkość pozwalała oderwać się od pościgu nawodnego i utrudnić mu użycie torped, a nawet rakietotorped RUR-5A ASROC, ale nie zapewniała bezpieczeństwa przed lotnictwem oraz innymi okrętami podwodnymi. Co więcej, radzieckie konstrukcje w tamtym okresie mocno odstawały pod względem wyciszenia od np. jednostek atomowych US Navy, zaś Liry i Anczar były pod tym względem jeszcze gorsze! Ich wyśrubowane parametry okupiono wzrostem hałasu mechanicznego, jak i hydrodynamicznego ponad wszelkie normy, co biorąc pod uwagę, że zasadniczym środkiem lokalizacji zanurzonych okrętów były (i są) systemy akustyczne, dyskwalifikowało tę metodę ochrony przed siłami ZOP.

Znacznie bardziej obiecującym rozwiązaniem była ucieczka w głębiny. W ocenie radzieckich projektantów zwiększenie głębokości operacyjnej o 2-2,5 raza w stosunku do uzyskiwanej przez inne okręty w latach 60. (około 350-400 m), pozwoliłoby zwiększyć potencjał bojowy jednostki, mogącej działać normalnie około 1000 m pod powierzchnią, o 30% w porównaniu do „zwykłych” konstrukcji. Samo wykrycie sensorami akustycznymi okrętu na tej głębokości byłoby bardzo trudne ze względu na występujące zakłócenia naturalne (warstwy wody o różnych temperaturach, „cienie akustyczne”, plankton, itd.), zaś precyzyjne określenie jego namiarów prawie niemożliwe. W tamtym czasie sonary holowane o zmiennej głębokości zanurzania były urządzeniami nowymi i niedoskonałymi, ich rozwój dopiero postępował. W tej sytuacji skuteczne użycie uzbrojenia stanowiłoby problem.

Do tego, ówcześnie stosowane torpedy US Navy – Mk 46 Mod. 0 (lekkie elektryczne dla śmigłowców i okrętów nawodnych) oraz Mk 37 (elektryczne) i przestarzałe Mk 14 (ciężkie, cieplne) dla okrętów podwodnych, mogły skutecznie działać do głębokości około 300-400 m. Ograniczenia te wynikały głównie z parametrów i właściwości ich zespołów napędowych. Jak wskazywały badania przeprowadzone w CNII im. akademika A. N. Kryłowa w Leningradzie, prawdopodobieństwo zatopienia okrętu głębokowodnego było 2 razy mniejsze niż „normalnego”. Nowa generacja podwodnych pocisków – Mk 48 – weszła do uzbrojenia US Navy dopiero na początku lat 70., a jej znacznie unowocześniona wersja ADCAP w... 1988 r.

Wreszcie ważną cechą jednostki głębokowodnej była zdolność do swobodnego, dynamicznego manewrowania w dużym zakresie zanurzeń, bez obawy przed przekroczeniem progu bezpieczeństwa.

Idea jednak trudna do spełnienia. Zasadniczy problem stanowiło zapewnienie normalnego działania okrętu, jego mechanizmów i uzbrojenia na znacznej głębokości. W sierpniu 1962 r. CNII Kryłowa wraz z CNII-48 i kilkoma biurami projektowymi zrzeszonymi w GKS zakończyły pracę badawczo-rozwojową dotyczącą oceny możliwości budowy bojowego okrętu podwodnego o głębokości zanurzania 1000 m i wysokiej prędkości, która potwierdziła taką zdolność. W związku z tą konkluzją, już miesiąc później leningradzkie CKB-18 wystosowało list do 1. Zarządu GKS z prośbą o wpisanie jednostki tej klasy do 10-letniego planu budownictwa okrętowego. Odpowiedzią było zlecenie CNII-1 Ministerstwa Obrony dla CNII Kryłowa, CKB-18, CKB-16 i SKB-143 określenia dróg do osiągnięcia tego zamierzenia. Zwrotny raport określał zakres prac, które należało wykonać w tym celu. Zasadniczo chodziło o opracowanie i rozwój produkcji stali o granicy plastyczności 120-160 kG/mm2 i stopu tytanu 80-120 kG/mm2 oraz głównego zespołu napędowego, systemów, urządzeń, a także wyposażenia mogącego działać na dużych głębokościach. Jednocześnie dokument negatywnie opiniował dodatkowy wymóg osiągania wysokiej prędkości. Na bazie tego raportu, w październiku 1963 r. GKS wydał zarządzenie „O organizacji prac o tematyce głębokowodnej”. W ślad za tym CKB-18, SKB-143, CKB-112 i CNII Kryłowa rozpoczęły badania nad „urządzeniami głębokowodnymi” zdolnymi do zanurzania na 2000-5000 m. W grudniu tr. CKB-18 przedstawiło Zarządowi wstępne założenia eksperymentalnego „urządzenia” o wyporności 225 t, długości 35,9 m, napędzie spalinowoelektrycznym oraz głębokości zanurzania 2000 m. Jednostka miała przeznaczenie naukowo-badawcze, wyposażona była w manipulatory, oświetlenie podwodne i mogła zabrać do 3 t urządzeń specjalnych. Co ciekawe, równoległe prace CNII Kryłowa wskazywały, że lepsze będzie „urządzenie” o wyporności do 50 t, zaś CKB-112 optował za okrętem bojowym, ponad 2 razy większym niż projekt CKB-18... Były to pierwsze w ZSRR badania nad jednostkami do działań na dużych głębokościach, jednak GUK WMF7 nie okazał wówczas zainteresowania nimi.

W marcu 1964 r. pod kierownictwem N. A. Klimowa z CKB-18 opracowano z własnej inicjatywy przedwstępne założenia eksperymentalnego okrętu podwodnego o wyporności podwodnej 4000 t, prędkości 30 w., uzbrojonego w 10 wyrzutni kal. 533,4 mm z zapasem 30 torped i głębokości działania 1000 m. W sierpniu tr., na podstawie rekomendacji zarządu biura, w „10-letnim planie budowy okrętów dla WMF w latach 1964-1973” zatwierdzono w zgodzie z uchwałą Komitetu Centralnego KPZR i rządu ZSRR, opracowanie wstępnego projektu 685 doświadczalnego okrętu podwodnego z „napędem specjalnym” i głębokością zanurzania 1000-1500 m. Zadanie to przypadło – oczywiście – CKB-18.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter