Niszczyciele PMW w walce z U Bootami
Tadeusz Kasperski
W trakcie II wojny światowej walka z niemieckimi okrętami podwodnymi, obrona konwojów i dużych okrętów alianckich przed ich atakami, była jednym z najważniejszych zadań, jakie praktycznie od początku walk realizowały niszczyciele PMW, działające w ramach utworzonych Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
W polskiej literaturze wojennomorskiej starannie opisano dwa największe sukcesy, jakimi było zatopienie niemieckich okrętów podwodnych: U 606 (typ VIIC) zniszczonego po ataku niszczyciela ORP Burza i kanonierki USS Campbell w nocy z 22 na 23 lutego 1943 r. oraz zatopienie U 407 (typ VIIC) 19 września 1944 na Morzu Śródziemnym z bezpośrednim udziałem w tej akcji niszczyciela ORP Garland. Jednak wiele innych starć polskich okrętów z U Bootami nie doczekało się przez dziesiątki lat wyjaśnienia – bo nie zidentyfikowano okrętów podwodnych, które były atakowane. Badania w archiwach i w sieci pozwoliły mi jednak wyjaśnić starannie owe niewiadome przynajmniej w kilkunastu przypadkach; do tego zostały odkryte polskie sukcesy dotąd nieznane, bo kilka zidentyfikowanych U Bootów zostało poważnie uszkodzonych przez polskie okręty w trakcie bitew konwojowych i wyeliminowanych z akcji na pewien czas (niezwykle ważny dla pomniejszenia skali alianckich strat tonażowych).
Działające z baz brytyjskich niszczyciele Grom, Błyskawica i Burza jako pierwsze, już we wrześniu 1939 r., poszukiwały U Bootów w trakcie patroli i operacji bojowych, na jakie je wysyłano. Czas ten był także niezbędny dla poznania przez Polaków wszystkich zasad „fleet work”, czyli współdziałania w akcjach bojowych z okrętami Royal Navy.
W pierwszym roku wojny polskie niszczyciele jeszcze nie miały odnieść w walce z niemieckimi okrętami podwodnymi żadnych sukcesów. Przyczyna tego stanu rzeczy była prosta – ich załogi musiały nabrać doświadczenia w wykrywaniu i tropieniu podwodnego wroga (podobnie zresztą jak obsady okrętów brytyjskich), oprócz tego do połowy 1940 r. nasze niszczyciele nie były wyposażone w azdyk, pozwalający śledzić manewry U Bootów pod wodą. Hydrofony, jakie polskie okręty miały już przed wojną, niestety, nie były skutecznym środkiem wykrywania, co stwierdzono jeszcze w czasie przedwojennych ćwiczeń. Tym samym, gdy poszukiwały podczas patroli przeciwpodwodnych U Bootów, same narażały się na ataki torpedowe ukrytego pod wodą przeciwnika. Niejeden alarm w tej fazie wojny okazywał się fałszywy, gdy obserwatorzy na niszczycielach jakiś zauważony na wodzie obiekt brali za peryskop, którym faktycznie nie był. Stąd np. pierwszy zespołowy atak polskich niszczycieli dokonany na meldowany peryskop w oddzielającej Hebrydy Zewnętrzne od Hebrydów Wewnętrznych bliższych „kontynentalnej” Szkocji cieśninie Little Minch 7 września 1939 r., czy atak Burzy z 20 lutego 1940 r. na wschód od Harwich – nie uzyskały potwierdzenia po wojnie, bo badając dokumenty niemieckie stwierdzano, że działające w tym czasie na morzu U Booty patrolowały zupełnie gdzie indziej. Nadszedł jednak czas, gdy rzeczywiście między polskimi okrętami nawodnymi i niemieckimi U Bootami dochodziło w trakcie akcji bojowych do „spotkań” i pierwszych starć...
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO nr Specjalny 1/2015