Odin – Olight na karabinek

Odin – Olight na karabinek

Michał Sitarski

 

Mniej więcej pięć lat temu firma Olight wpuściła na rynek swoją pierwszą latarkę przeznaczoną do mocowania na broni długiej, do tego w całym zestawie z wyłącznikiem żelowym, ładowarką i montażem na broń. Tą latarką był Odin, a chwilę później dołączył do niego mniejszy brat, czyli Odin Mini. Od początku tym budżetowym latarkom zarzucałem jedno: przystosowanie do zasilania wyłącznie z akumulatora.

Podobnie, jak poprzednik, także i nowy Odin to latarka przeznaczona przede wszystkim do mocowania na broni, choć w pewnym sensie jest również latarką uniwersalną, wykonaną ze stopu aluminium, wykończonego twardą anodyzacją typu III, ze stalową koronką głowicy. Oczywiście wszystkie połączenia są uszczelnione i odpowiednio zabezpieczone, dzięki czemu Odin spełnia normę IPX 8.

Warto nadmienić, że przy okazji zmian w układzie zasilania (i nie tylko) przeprojektowaniu uległ także wygląd zewnętrzny latarki. Może nie są to zmiany przełomowe, bo już na pierwszy rzut oka widać, że to Olight Odina, ale latarka wydaje się nieco bardziej nowoczesna. Zupełnie przy okazji zmieniono także graficzną formę napisów na latarce (bezsprzecznie ładniejsze) i dodano kod QR. Nie wiem, co prawda, do czego on prowadzi, bo zadziałać nie chciał, no ale jest.

Generalnie, przy lekkiej zmianie kształtu zachowano ogólną koncepcję obudowy z montażem stanowiącym integralny element obudowy – podobnie, jak w starym modelu można go zatrzasnąć na dołączonym gnieździe mocowanym w systemie M-LOK do łoża broni albo, korzystając z nagwintowanych otworów, przykręcić bezpośrednio do niego (odpowiednie śruby i nakrętki T-nuts są w zestawie) lub wykorzystać montaż zgodny z latarkami Scout..

W głowicy znajduje się odporna na uszkodzenia mechaniczne i gwałtowne zmiany temperatury szybka ze szkła borowo-krzemowego, która w połączeniu z diodą oraz odbłyśnikiem tworzą wydajny układ PMMA TIR. Dioda jest sterowana układem elektronicznym i zasilana standardowym akumulatorem litowym 18650 (3500 mAh, 3,6 V), który można zastąpić dwiema bateriami CR 123A, umieszczanymi w specjalnym cylindrze dołączonym do zestawu, podczas gdy źródłem zasilania poprzedniej wersji był wyłącznie customowy akumulator 21700 (5000mAh, 3,6V). Oczywiście ma to swoje konsekwencje, zarówno pozytywne, jak i negatywne, o czym napiszę niżej.

Zainstalowana w latarce elektronika steruje diodą, dostosowując moc generowanego strumienia światła do temperatury oraz stanu akumulatora. I tak, maksymalna moc latarki w trybie HIGH do 1500 lm – można z niej korzystać przez 3,5 minuty ciągłej pracy, następnie spada ona do 650 lm (110 minut), 300 lm (18 minut). W trybie LOW uzyskujemy maksymalnie 300 lm i latarka może generować strumień światła o takiej mocy przez 310 minut. Jasność strumienia światła (moc maksymalna) w trybie HIGH wynosi 15 600 cd, zasięg strumienia światła sięga zaś 250 m, w trybie LOW jest to odpowiednio 3050 cd i 110 m. Jeśli porówna się to z parametrami poprzedniego Odina, to widać, że parametry latarki spadły o mniej więcej 20%, co wprost wynika z zastosowanego źródła zasilania, czyli akumulatora o mniejszych rozmiarach i mniejszej pojemności oraz możliwości skorzystania zamiennie z dwóch baterii CR 123A.

W tylnej części latarki umieszczono dokręcaną pokrywę komory akumulatora wyposażoną w przyciskowy włącznik, stanowiący jednocześnie magnetyczny port ładowania. Jeśli do sterowania latarką używany jest właśnie ten przycisk, to jego lekkie wciśnięcie powoduje uruchomienie najniższego trybu, a mocne – maksymalnego. Latarka może działać w trybie chwilowym (wciśnięcie i przytrzymanie przycisku) lub stałym (wciśnięcie i puszczenie przycisku). Do ładowania akumulatora służy miniaturowa ładowarka ze złączem magnetycznym, pozwalająca na pełne naładowanie go w czasie poniżej 5 godzin (według danych producenta), pod warunkiem zapewnienia zasilania generującego 5A – w przypadku słabszych źródeł zasilania czas ładowania ulegnie wydłużeniu.

Latarką można także sterować za pomocą wyłącznika „żelowego” z podstawą przystosowaną do mocowania na szynie MIL-STD-1913 (co ciekawe – mocowanie odbywa się tylko „na wcisk” z wykorzystaniem sprężystości materiału, z którego ją wykonano). Łączy się go z Odinem za pomocą integralnego przewodu zakończonego złączką magnetyczną osadzaną na tyle obudowy. Do mocowania wykorzystuje ona złącze magnetyczne, ale również przekonstruowane.

Sam wyłącznik także mocno zmieniono – obecnie jest nieco dłuższy i ma dwa przyciski. Duży odpowiada za sterowanie latarką w trybie HIGH, mały – w trybie LOW. W końcu!

W poprzedniej wersji użytkownicy narzekali, że przypadkowe pociągnięcie za przewód łączący wyłącznik ze złączem to ostatnie potrafiło się wypiąć. W związku z tym złącze przekonstruowano i obecnie złącze wyposażono w dodatkową blokadę – po przesunięciu w przód pierścienia złącza należy lekko obrócić go w prawo do wyczucia kliknięcia, co uniemożliwia wypięcie złącza przez pociągnięcie za przewód. Aby tego dokonać należy przekręcić pierścień w lewo i dopiero wówczas odpiąć złącze. Bardzo duży plus, bo to był jeden z głównych problemów poprzedniego Odina.

Jeśli zdecydujemy się na wykorzystanie wyłącznika „żelowego”, to producent zadbał o to, by przewód nie majtał nam się po łożu karabinka i dołączył do zestawu cztery trytytki do przypięcia przez otwory systemu montażowego (M-LOK, KEY-MOD, czy co tam innego macie).

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 11-12/2024

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter