„Oko za oko – gaz za gaz!”

Część II. Polska droga do nowoczesnej maski przeciwgazowej

„Oko za oko – gaz za gaz!”

Paweł Janicki

W roku 1928 w referacie Wojskowego Instytutu Przeciwgazowego (WIPGaz.) stwierdzono, że: […] wymagania stawiane obronie ciągle się zwiększają, a przewidywane możliwości rozwoju broni chemicznej zmuszać powinny nie tylko do ulepszania sprzętu istniejącego, lecz również do opracowywania więcej celowego i zabezpieczającego od możliwego zaskoczenia. Rok 1928 stanowił kamień milowy w rozwoju krajowych masek przeciwgazowych.

Powstanie i produkcja polskiego pochłaniacza bokowego, rozpaliła ambicje WIPGaz. oraz samego ppłk. Zygmunta Wojnicz-Sianożęckiego. Biorąc pod uwagę doświadczenia I wojny światowej, tj. użycie trujących zawiesin stałych lub ciekłych w postaci mgły i dymów (sternitów), oraz zakładając jeszcze większe użycie dymów w przyszłej wojnie chemicznej, zdecydowano, że należy opracować taki pochłaniacz, który chronić będzie jednocześnie przed gazami, jak i dymami. Z dokumentacji omawiającej zagadnienie można odnieść wrażenie, iż skonstruowanie pochłaniacza z filtrem przeciwdymowym traktowano jako swego rodzaju osiągnięcie prestiżowe w wyścigu zbrojeń.

Dlaczego dla dymów trzeba było skonstruować oddzielny filtr? Cząstki zawieszone w powietrzu posiadały wymiary bardzo różne i dzięki wielkiemu rozdrobnieniu oraz dużej masie, były mniej ruchliwe od cząstek par i gazów. Niemożliwy był więc normalny proces ich absorpcji przez utrudnienie zetknięcia się cząstek zawiesiny z powierzchnią materiału chłonnego. Jednocześnie zawiesina w powietrzu utrzymywała się dość długo.

Efektem krajowych prac było skonstruowanie specjalnego filtra zewnętrznego. Polski pochłaniacz nadawał się do nałożenia nań pojedynczego lub podwójnego filtra do zatrzymywania dymów i kurzu. Niektóre dymy bojowe nie dawały się powstrzymać przez proste filtry z materiałów zwykle do tego używanych, jak: papier, lignina, bawełna, wata, filc itd.

Podczas wspomnianej już wizyty ppłk. Wojnicz-Sianożęckiego w USA, dowiedział się on przypadkiem od amerykańskich oficerów, iż filc pokryty sadzą zatrzymywał niektóre dymy, łatwo przechodzące przez zwykły filtr. Co ciekawe dotyczyło to przede wszystkim dymu tytoniowego. W oparciu o te wiadomości, w WIPGaz., rozpoczęto długotrwałe badania różnych filtrów okopconych sadzą. W 1927 roku uzyskano filtr zatrzymujący dymy arsenowe do 8 minut. Było to spore osiągnięcie, gdyż wówczas żaden ze znanych filtrów nie zatrzymywał dymów arsenowych ponad kilka wdechów.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 3/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter