Okręt z licencją na zabijanie
Mariusz Borowiak
W latach 1939-1941 w 12 patrolach bojowych średniej wielkości niemiecki okręt podwodny typu VII B – U 48 – zatopił aż 51 statków handlowych o pojemności ponad 300 tys. BRT, posłał na dno okręt nawodny Royal Navy i dodatkowo uszkodził 3 statki floty brytyjskiej. Od pierwszego rejsu wojennego ten żelazny drapieżnik U-Bootwaffe wysunął się na czoło imponującej listy ponurych sukcesów. Po latach okazało się, że żadna inna jednostka podwodna do końca wojny na morzu nie zanotowała tak niesamowitego rezultatu.
Od pierwszych dni września 1939 r. niemieckie okręty podwodne stanowiły śmiertelne zagrożenie dla jednostek brytyjskiej żeglugi handlowej na Atlantyku. Tylko w czasie pierwszych czterech miesięcy działań wojennych U-Booty zatopiły lub poważnie uszkodziły przeszło 170 brytyjskich i alianckich statków handlowych i transportowych oraz okrętów wojennych. W tym samym okresie straty własne wynosiły jedynie dziewięć okrętów podwodnych. Do najpowszechniej używanych bojowo jednostek podwodnych Kriegsmarine pod sam koniec lat 30., ale i na początku 40., należał średniej wielkości pełnomorski okręt typu VII (w różnych wersjach). Nie ulega wątpliwości, że były to najbardziej zapracowane jednostki bojowe. Dlatego nie dziwi fakt, że te okręty według opinii historyków spraw wojenno-morskich za okres do maja 1943 r. zostały określone najskuteczniejszą bronią do prowadzenia wojny podwodnej. Aby U-Bootwaffe mogła z powodzeniem prowadzić walkę przeciw żegludze brytyjskiej i alianckiej, powinna mieć – zdaniem adm. Karla Dönitza, naczelnego dowódcy floty podwodnej Kriegsmarine – co najmniej 300 U-Bootów (100 okrętów w akcji, kolejnych 100 w naprawie w portach, podczas gdy trzecia setka jednostek znajdowałaby się w drodze na misję lub do bazy). Tymczasem 1 września 1939 r. Dönitz dysponował zaledwie 57 okrętami typu I, II, VII i IX. Co więcej, w pełni gotowych do służby na morzu było tylko 46 U-Bootów, a jeszcze mniej, bo zaledwie 22 okręty (według innych źródeł 27), te najnowocześniejsze, nadawały się do działań bojowych na Atlantyku.
U-Booty typu VII
Właśnie na załogi okrętów typu VII B i VII C spadł główny ciężar walki z żeglugą państw alianckich, chociaż np. nowocześniejsze „dziewiątki” miały dużo większy zasięg i siłę ognia – zabierały więcej torped i zostały lepiej uzbrojone w broń artyleryjską. Ponieważ jednak były mniej zwrotne i wolniej się zanurzały, to „siódemki” uznano za najlepsze pod względem osiągów bojowych i eksploatacyjnych. Jednostka typu VII była stosunkowo tania w produkcji – w połowie lat 30. taki okręt kosztował niemieckiego podatnika tylko 4 mln marek. Gdyby okrętom podwodnym Hitlera w pierwszych latach wojny udało się powstrzymać potok płynącego przez Atlantyk zaopatrzenia, Niemcy mogliby liczyć na wyeliminowanie Wielkiej Brytanii z udziału w wojnie. Okręty typu VII były niezawodne i bezpieczne. O sile bojowej „siódemek” decydowały: wyporność – 626/745 t, cztery wyrzutnie torpedowe na dziobie i jedna rufowa, możliwość zabrania 12-14 torped i wreszcie duża szybkość zanurzenia na głębokość 100 m (25-35 s). Na pokładzie znajdowała się ustawiona armata morska kal. 88 mm. Okręt cechował się dość znaczną szybkością i bardzo dużą zwrotnością na powierzchni, miał też dobre właściwości pod wodą i mógł się zanurzyć na głębokość nawet do 200 m. Piętę achillesową stanowił z kolei zbyt mały zasięg, a to z powodu niewystarczających zapasów oleju napędowego. Dlatego wersje rozwojowe okrętu miały powiększone zbiorniki paliwa.
Gdy w czerwcu 1940 r. wojska niemieckie zajęły porty atlantyckie po ogłoszeniu kapitulacji przez Francję, U-Booty zwiększyły zasięg i częstotliwość działań operacyjnych, bo odtąd nie musiały już opływać Wysp Brytyjskich. Z zachodniego wybrzeża Francji przeszło 60-metrowej długości okręty typu VII mogły teraz wychodzić na patrole na wody zachodniego, północnego i środkowego Atlantyku, a także operować na Morzu Śródziemnym, w pobliżu Azorów oraz Gibraltaru. Dzięki zdobyciu wybrzeża nad kanałem La Manche i wybrzeża biskajskiego Rzesza Niemiecka uzyskała dla swych U-Bootów nowe bazy morskie w Breście, Lorient, Saint-Nazaire, La Pallice i Bordeaux. Wyruszające na Atlantyk przeciw alianckim konwojom U-Booty zmniejszyły teraz drogę do akwenów operacyjnych. Na pokładach „siódemek” niemieccy marynarze walczyli wszędzie, gdzie posłał ich rozkaz – od Wyspy Niedźwiedziej na Morzu Arktycznym do Bermudów, od Grenlandii do Gibraltaru, a także na Morzu Śródziemnym.
W latach 1938-1941 zwodowano w czterech seriach 24 U-Booty typu VIIB, zbudowane w trzech stoczniach okrętowych – Germaniawerft w Kilonii (14 szt.), Vulkan-Vegesacker Werft w Bremer (4) i Flender Werke A.G w Lubece (5): U 45 – U 55,
U 73 – U 76, U 83 – U 87 i U 99 – U 102. Jednym z okrętów tego typu był osławiony w boju U 48, a wszyscy jego dowódcy, którzy wzięli udział w rejsach frontowych, zostali odznaczeni Krzyżem Rycerskim Żelaznego Krzyża.
U 48 idzie na wojnę
19 sierpnia 1939 r. wcielony do służby cztery miesiące wcześniej U 48 pod dowództwem 30-letniego kpt. mar. Herberta Schulze wyruszył z Kilonii na Atlantyk z zadaniem operowania na zachód od Zatoki Biskajskiej. W razie wybuchu wojny jego dowódca miał za zadanie atakować nieprzyjacielską żeglugę zgodnie z obowiązującymi przepisami walki na morzu. W następnych dniach U-Boot kontynuował patrol na północny zachód od przylądka Ortegal, gdzie 5 września o godz. 12.00 próbował zatrzymać, oddając strzał ostrzegawczy z działa pokładowego, duży brytyjski frachtowiec Royal Sceptre (d-ca kpt. James William Gair, pojemność 4853 BRT) z ładunkiem zboża, który płynął kursem wiodącym w stronę kanału La Manche. Mimo zagrożenia zaatakowany statek nie zatrzymał się, lecz zwiększył prędkość i płynąc dalej, zaczął nadawać przez radio SOS. W tych okolicznościach Schulze rozkazał ostrzelać mostek z działa – ogień prowadzono do godz. 12.25 – chcąc uciszyć nadajnik. Dopiero wtedy frachtowiec zatrzymał się, a załoga (za wyjątkiem radiotelegrafisty, który nieustanie wysyłał sygnał wzywający pomocy) po jego opuszczeniu wsiadła do łodzi ratunkowych. Dowódca U 48 wstrzymał ogień, mimo że wysyłany sygnał alarmowy narażał go na niebezpieczeństwo ataku odwetowego ze strony nawodnych jednostek Royal Navy. Dopiero gdy szalupy się oddaliły, U-Boot podpłynął do statku i zdjął radiotelegrafistę, a następnie o godz. 13.38 wystrzelił torpedę do unieruchomionej jednostki.
Minęło niewiele czasu, gdy o godz. 15.05 na horyzoncie pojawił się brytyjski frachtowiec Browning (5332 BRT). Schulze strzałem armatnim zatrzymał statek. Tymczasem kapitan statku handlowego źle odebrał polecenie dowódcy U-Boota, który zamierzał przesadzić rozbitków z Royal Sceptre. W pośpiechu wydał rozkaz opuszczenia jednostki i nie chciał ani wracać na pokład, ani zabrać ocalałych nieszczęśników. Poirytowany całą sytuacją dowódca U 48 zmusił załogę Browninga do powrotu na swój statek i zabrania rozbitków, który następnie bezpiecznie popłynął dalej do Ameryki Południowej.
W dniach 6 i 7 września U 48 zatrzymał, a następnie po sprawdzeniu manifestu pokładowego puścił w dalszy rejs kilka statków należących do neutralnych państw. Zgodnie z nowymi wytycznymi U 48 jako jeden z dziesięciu U-Bootów, którym nakazano powrót do swoich baz macierzystych, miał przygotować się na początku października do operacji atlantyckich przeciwko flocie brytyjskiej i alianckiej. Wracając z misji, 8 września, Schultze zatrzymał o godz. 6.32 w kwadracie BE 5222 strzałem z działa pokładowego brytyjski frachtowiec Winkleigh (5055 BRT). Po opuszczeniu statku przez załogę U 48 zatopił go o godz. 8.36 (48°06’N, 18°12’W) jedną torpedą, na południowy zachód od Irlandii. Z kolei trzy dni później ostrzelał z działa o godz. 13.35 następny brytyjski statek – Firby (4869 BRT) w kwadracie AM 1366. Po uzyskaniu pięciu trafień załoga opuściła okaleczony frachtowiec i przeszła do szalup ratunkowych. O godz. 15.40 opustoszałą jednostkę trafiła wystrzelona torpeda, posyłając ją na dno na północ od Rockall. Po zatonięciu statku U 48 zbliżył się do łodzi ratunkowych – udzielił rannym członkom załogi niezbędnej pomocy medycznej i zaopatrzył rozbitków w żywność. Następnie Schultze nadał otwartym tekstem radiowym depeszę do Admiralicji brytyjskiej z prośbą o pomoc dla rozbitków o następującej treści: Dla Pana Churchilla. Zatopiłem brytyjski parowiec Firby, pozycja 59°40’N, 13°50’W. Proszę o ratowanie załogi. Niemiecki okręt podwodny.
W opowieści o U-Boocie mamy także jeden wątek polski. Otóż 15 września U 48 bezskutecznie zaatakował jedną torpedą z rufowej wyrzutni o godz. 22.58 w okolicach wyspy Anholt w cieśninie Kattegat (57°15’N, 11°48’E) podwodny stawiacz min ORP Wilk (kpt. mar. Bogusław Krawczyk), który był w trakcie przeprawy przez Sund w drodze do Wielkiej Brytanii. U 48 powrócił z dziewiczego patrolu wojennego do bazy w Kilonii 17 września (misja trwała 30 dni).
4 października 1939 r. U 48 wypłynął z bazy w Kilonii, by zgodnie z rozkazem atakować nieprzyjacielską żeglugę na północnym Atlantyku. Kilka dni później, podczas drugiego patrolu, w ramach pierwszego w tej wojnie zgrupowania U-Bootów złożonego z sześciu okrętów typu IX A (U 37, U 40, U 42) i VII B (U 45, U 46, U 48), jednostka pod dowództwem kpt. mar. Schultze operowała przeciwko konwojowi KJF.3. Dowódcą zgrupowania tzw. szarych wilków był kmdr Werner Hartmann (U 37). Poszukując konwoju, 12 października pod wieczór U 48 ogniem artylerii z działa kal. 88 mm i jednej torpedy zatopił na pozycji 50°15’N, 14°50’W francuski zbiornikowiec Emile Miguet (14 115 BRT), który należał do konwoju KJF.2, lecz pozostał poza resztą zgrupowania i płynął samotnie. Na kolejny sukces załoga U 48 nie musiała długo czekać, choć nie było łatwo – 13 października o godz. 1.16 (50°13’N, 14°48’W) jedną torpedą posłano na dno brytyjski frachtowiec Heronspool (5202 BRT) z konwoju OB.17. Okazuje się, że jednostka ta była atakowana pięciokrotnie przez U 48 jeszcze 12 października (o godzinie 20.24, 21.15, 23.05, 23.50 i 23.52), lecz wszystkie torpedy minęły cel. 13 października o godz. 8.14 U 48 zatrzymał francuski frachtowiec Louisiane (6903 BRT), marudera z konwoju OA.17, a następnie w wyniku ostrzału (przez 10 minut) zatopił go o godz. 8.45 (50°14’N, 15°20’W; BE 3544). To jeszcze nie koniec. 14 października kwadrans po południu U-Boot zatrzymał i ostrzelał za pomocą artylerii brytyjski frachtowiec Sneaton (3677 BRT), który zatonął dopiero po trafieniu go jedną torpedą.
Nie najlepiej poszło trzem z sześciu okrętów wilczego stada, które Dönitz wyznaczył do realizacji zadania: podczas misji U 40 wszedł na minę, U 42 i U 45 zaś zostały podczas intensywnego polowania zatopione bombami głębinowymi przez niszczyciele Royal Navy. 16 października U 46, kierując się na południe, dostrzegł idący z Gibraltaru do Wielkiej Brytanii konwój HG.3. Dowódca okrętu podwodnego kpt. mar. Herbert Sohler wezwał na pomoc U 37 i U 48. Co prawda U-Booty straciły kontakt z konwojem, ale kiedy go odzyskały na zachód od przylądka Finisterre, trzy statki zatopiono podczas wieczornego ataku 17 października. U 48 trafił ostatnią torpedą brytyjski frachtowiec Clan Chisholm (7256 BRT). Pozostałe dwa U-Booty zatopiły także po jednym brytyjskim statku konwoju. Przypuszczalnie sukces wilczego stada byłby znacznie większy, ale awarie torped uniemożliwiły posłanie na dno kolejnych statków. Po zameldowaniu dowództwu o wystrzeleniu wszystkich torped Schulze otrzymał rozkaz przerwania zadania i powrotu do Niemiec. 25 października U 48 wpłynął do bazy w Kilonii; patrol trwał 22 dni.
Kampania niemiecka prowadzona w listopadzie 1939 r. na Atlantyku została przerwana z powodu specjalnej operacji. Okręt pancerny Deutschland, działający na północnym Atlantyku z marnymi wynikami, znajdował się w drodze powrotnej do Niemiec. Mniej więcej w tym samym czasie szybkie pancerniki Gneisenau i Scharnhorst miały dokonać wypadu korsarskiego na Atlantyk. Naczelne dowództwo Kriegsmarine spodziewało się, że aktywność stalowych kolosów sprowokuje do akcji okręty liniowe brytyjskiej marynarki, które będzie mogła śledzić służba monitoringu i dekryptażu wiadomości radiowych przeciwnika. Brytyjczycy złapali przynętę – okręty Royal Navy miały wytropić intruzów i zaatakować nawodne kolosy przeciwnika. Dönitz dostał polecenie zorganizowania na Morzu Północnym podstępu siłami kilku oceanicznych U-Bootów i okrętów przybrzeżnych typu II, popularnie nazywanych kaczkami. Udział w zorganizowaniu głównej zasadzki w rejonie Orkadów powierzono czterem „siódemkom” – U 31, U 35, U 47 i U 48.Z powodu złych warunków atmosferycznych operacja była utrudniona, zarówno dla niemieckich okrętów, jak i brytyjskich. U 48 powrócił do bazy w Kilonii 25 października, kończąc trwający ponad trzy tygodnie patrol (22 dni).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2022