Okręty podwodne typu Los Angeles cz. 1
![Okręty podwodne typu Los Angeles cz. 1](files/2020/MSiO/9-10-2020/Typ%20Los%20Angeles%20-%20www.jpg)
Sławomir J. Lipiecki
Uderzeniowe okręty podwodne z napędem nuklearnym typu Los Angeles (SSN-688) stanowiły jeszcze do niedawna kościec sił podwodnych US Navy. Ich głównym zadaniem miało być eskortowanie lotniskowcowych grup uderzeniowych oraz zwalczanie radzieckich okrętów podwodnych wszystkich klas i typów na akwenach otwartych.
Do tej pory wybudowano aż 62 okręty dzielące się na trzy zasadnicze typoszeregi – 688 Flight I (31 jednostek), 688 Flight II VLS (8 jednostek) i 688i (23 jednostki). Rozpad ZSRR i co za tym idzie drastyczne cięcia budżetowe w US Navy spowodowały, że z pierwszej serii jednostek typu 668 żadna już nie znajduje się w służbie czynnej. Okręty te wycofano z eksploatacji i to mimo faktu, że większość z nich nie osiągnęła nawet wieku granicznego przewidzianego pod kompleksową modernizację (MLU). Ich miejsce zajęły nowe jednostki typu Virginia, budowane seryjnie w oparciu o bardziej zaawansowane technologie. Obecnie służbę, w charakterze jednostek szkolnych, pełnią jedynie dwa okręty pierwszej wersji. Są to USS La Jolla (SSN-701) i USS San Francisco (SSN‑711), natomiast USS Dallas (SSN‑700) – słynny m.in. Z kilku powieści Toma Clancy’ego oraz filmu (będącego zresztą adaptacją jednej z nich) Polowanie na Czerwony Październik – przewidziany jest do przekształcenia w okręt-muzeum. Pozostające w linii okręty podwodne typu Los Angeles należą więc wyłącznie do typu 668 Flight II VLS i 668i (tzw. Los Angeles Improved). Te są wciąż modernizowane i na ten moment nic nie zapowiada końca ich kariery.
W pogoni za… prędkością
Na początku lat 70. XX w. pojawiły się pierwsze koncepcje projektu uderzeniowych okrętów podwodnych, które miałyby uzupełnić udane jednostki typu Sturgeon (37 okrętów). Spowodowane było to kilkoma czynnikami, w tym przede wszystkim gwałtowną rozbudową radzieckich sił podwodnych. Początkowo nie budziło to większego zaniepokojenia. Okręty podwodne tego kraju (szczególnie te z napędem jądrowym) – mimo że bardzo liczne – uchodziły raczej za jednostki hałaśliwe. Rosjanie bowiem, nie mogąc dorównać NATO w technologii systemów bojowych oraz systemów wyciszenia, skoncentrowali się na jak największych prędkościach oraz głębokości operacyjnej swoich okrętów. Okazało się to poważnym błędem. Wysoka prędkość osiągana przez część radzieckich jednostek powodowała, że stawały się tym łatwiejsze do wykrycia, a pozornie większa głębokość, na którą rzekomo mogły schodzić, była w praktyce iluzją (w rzeczywistości najnowsze sowieckie jednostki – poza tymi z kadłubem tytanowym – miały pod tym względem tożsame możliwości, co ich amerykańscy adwersarze). Osobliwe, że brytyjski i amerykański wywiad niejednokrotnie przeceniały możliwości rosyjskich okrętów podwodnych, co doprowadziło m.in. do przyśpieszenia prac nad udoskonaloną wersją ciężkiej torpedy Mk 48 oraz lekkiej Mk 46, a także do opracowania nowej torpedy Mk 50 Barracuda.
Faktycznym powodem do niepokoju okazały się dopiero okręty podwodne proj. 670 Skat. Jednostki te uzbrojono bowiem w rakiety manewrujące 4K-66 Ametist, które można było odpalać spod wody z dużej odległości od zasadniczego celu. W US Navy bardzo szybko zauważono w tym niebezpieczeństwo dla własnych nawodnych grup uderzeniowych (w tym dla lotniskowców). Oliwy do ognia dolał incydent z rosyjskim okrętem podwodnym proj. 627A, który w lutym 1968 r. znalazł się w pobliżu zmierzającego do Wietnamu lotniskowca z napędem nuklearnym USS Enterprise. Rosyjska jednostka, choć była od niego nieco wolniejsza, okazała się zdolna do śledzenia amerykańskiego okrętu za pomocą systemów obserwacji technicznej. Incydent ten jednoznacznie uwidocznił, że radzieckie okręty podwodne są nawet szybsze niż początkowo przypuszczano. Zaistniała więc obawa, że wspomniane jednostki proj. 670 oraz najnowsze proj. 671 Jorsz mogą rozwijać jeszcze większą prędkość, pokonując na tym polu amerykańskie okręty typu Sturgeon i Permit (wcześniej znane jako typ Thresher, tj. do momentu, aż jednostka prototypowa nie została utracona w wypadku 10 kwietnia 1963 r.). Te były w praktyce zdolne osiągnąć prędkość podwodną niewiele ponad 25 w., a to z powodu zastosowania na nich reaktora wodnociśnieniowego S5W, przeznaczonego pierwotnie dla dużo mniejszych okrętów typu Skipjack.
W odpowiedzi na zaistniałe zagrożenie Amerykanie opracowali taktykę tzw. bezpośredniego wsparcia grup uderzeniowych floty. Jej orędownikiem był m.in. wiceadm. Hyman G. Rickover, ówczesny dyrektor Wydziału Reaktorów Marynarki Wojennej (Naval Reactors). Nowa taktyka zakładała, że wyposażone w sonary dalekiego zasięgu szybkie okręty klasy SSN będą badać rejony przed lotniskowcami (w latach 80. XX w. także przed pancernikami). Pozostający w dryfie, operujący z niewielką prędkością okręt podwodny miał działać w trybie pasywnym, po czym przyspieszać, wyprzedzając na krótkim dystansie grupę nawodną, aby następnie powtórzyć całą operację. Mógł wówczas przechwytywać okręty podwodne przeciwnika, idące od czoła lub skośnie do kierunku ruchu grupy nawodnej. W pewnych uwarunkowaniach taktycznych okręt podwodny mógłby również zastąpić nawodną jednostkę eskortową bezpośrednio w pierścieniu obrony lotniskowca lub pancernika i przechwycić przeciwnika, któremu udało się przedostać do wnętrza grupy bojowej. Przeprowadzone w 1968 r. gry wojenne wykazały, że do osiągnięcia pełnej swobody operacyjnej w misjach przechwytujących wymagana jest przewaga prędkości rzędu 7 w. Za znacznym zwiększeniem tego parametru przemawiał również fakt, że zarówno najnowsze lotniskowce, jak i zmodernizowane pancerniki typu Iowa operowały z prędkością znacznie przekraczającą 30 w., a więc taką, której nie osiągały okręty typów Permit i Sturgeon.
Geneza projektu
Wysoka prędkość maksymalna przyszłych jednostek nie była jedynym zagadnieniem, nad którym głowili się amerykańscy stratedzy i inżynierowie. Istotnym problemem – wynikającym z nowej taktyki – okazało się utrzymanie stałej łączności pomiędzy grupą nawodną a okrętami podwodnymi oraz powietrznymi siłami ZOP. Obawiano się kuriozalnych sytuacji, w których śmigłowce najpierw obrzucą wykryte jednostki torpedami, a dopiero później piloci zajmą się ich identyfikacją. Niektóre duże okręty nawodne dysponowały już wówczas systemem stałej wymiany danych taktycznych NTDS (Naval Tactical Data System), opartym na łączach Link 14. Jednak istotnym przełomem było dopiero dodanie do tego skomputeryzowanego systemu opartego na łączach Link 11, kompleksowo obrazującego aktywność nawodną, podwodną oraz powietrzną wokół całego zespołu operacyjnego. Swoje systemy NTDS otrzymały więc także okręty podwodne, w późniejszym czasie dodatkowo wzbogacone o łącza danych Link 16.
Kolejną kwestią, którą należało rozwiązać, projektując nowe okręty podwodne, było zachowanie dotychczasowych zalet amerykańskich jednostek tej klasy – a więc niskiej wykrywalności – przy jednocześnie znacznym zwiększeniu prędkości operacyjnej i maksymalnej. Kluczem do sukcesu okazało się opracowanie nowego reaktora (Naval Reactors dysponowało w tamtym czasie reaktorem D1G/D2G, którego modyfikacja doprowadziła do powstania użytkowanego później S6G), cechującego się dwukrotnie większą mocą względem S5W, przy zachowaniu jednocześnie bardzo niskiego poziomu generowanego hałasu, co pozwalało na skuteczne nawiązanie walki z radzieckimi okrętami podwodnymi. Zaangażowany w projekt wiceadm. Hyman G. Rickover przewidywał, że zmodyfikowany napęd będzie możliwy do zastosowania już na jednostkach przewidzianych do budowy w programie na 1967 r. Zlecił więc stoczni General Electric – Electric Boat Division w Groton prace nad koncepcją szybkich okrętów podwodnych, a we wrześniu 1964 r. szef operacji morskich US Navy (chief of Naval Operations – CNO) David McDonald zażądał od Naval Sea Systems Command (NAVSEA) sporządzenia projektu wstępnego takich okrętów. W październiku tego samego roku Electric Boat uzyskała (przeniesione później do stoczni Newport News) zlecenie na opracowanie nowego napędu. Z kolei w marcu 1966 r. NAVSEA ukończyła wstępne studia projektowe okrętu oznaczonego roboczo jako AGSSN, a następnie – SSN-688.
Miała to być jednostka o długości 110 m (360 stóp) i wyporności normalnej ok. 6670 ts (6777 t). Napęd oparty na reaktorze D1G mógł – według wstępnych kalkulacji – rozpędzić okręt tej wielkości do prędkości ponad 30 w., jednak margines przekroczenia tej wartości miał być nieznaczny. Co więcej, lobbowany przez H. Rickovera AGSSN wyraźnie kolidował z nowym podejściem Departamentu Obrony, zapoczątkowanym przez sekretarza McNamarę, zgodnie z którym programy zbrojeniowe miały być analizowane przed ich zatwierdzeniem. Efektem tego nowego podejścia stał się program CONFORM (Concept Formulation). Zakładał on opracowanie zupełnie nowej konstrukcji (tzw. „from clean sheet of paper”), nieopartej na rozwiązaniach któregokolwiek z wcześniejszych typów okrętów. Koncept zapowiadał więc rewolucyjną jednostkę o nadzwyczajnym kształcie – zwłaszcza biorąc pod uwagę opływowy, niemal całkowicie wtopiony w kadłub kiosk – z wieloma niespotykanymi do tamtej pory rozwiązaniami (np. peryskopy i maszty kładące się w kiosku zamiast wsuwanych pionowo do jego wnętrza, co miało na celu zmniejszenie penetracji kadłuba przez ciśnienie wody). W nowym okręcie przewidywano wykorzystanie pochodnej reaktora S5G NCR (Natural Circulation Reactor) z naturalną (zamiast wymuszonej) cyrkulacją chłodziwa rdzenia. Miało ono opierać się na zasadzie naturalnej konwekcji ciepła z płynem chłodzącym przy niskich prędkościach, zamiast użycia pomp, co zmniejszało poziom wytwarzanych przez układ napędowy okrętu szumów. Siłownia z tym reaktorem zapewniłaby okrętowi prędkość znacznie większą niż 30 w., przy kadłubie zbliżonym wielkością do jednostek typu Sturgeon (ok. 4800 ts w położeniu podwodnym).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 9-10/2020