Okręty podwodne typu Wilk w działaniach wojennych

Okręty podwodne typu Wilk w działaniach wojennych

Wojciech Budziłło

 

Gdy 1 września 1939 roku Rzeczpospolitą Polską najechały hitlerowskie wojska, do walk w obronie jej granic i niepodległości przystąpiło pięć okrętów podwodnych, OORP Wilk, Ryś, Żbik, Sęp i Orzeł, obsadzonych przez wyszkolonych w kraju i zagranicą oficerów, podoficerów i marynarzy.

Podczas pierwszych dni wojny operowały one na polskich wodach terytorialnych, zajmując sektory rozmieszczone gwieździście wokół półwyspu helskiego, gdzie ze względu na niedogodne warunki hydrograficzne tych wód (mała głębokość, która utrudniała skryte działanie), od pierwszych godzin konfliktu narażone były na nieustanne ataki sił morskich i lotniczych III Rzeszy. Pomimo przeważającej różnicy w potencjale niemieckiej marynarce wojennej, Kriegsmarine nie udało się zniszczyć ani jednego polskiego okrętu podwodnego, a ich obecność na Bałtyku przez półtora miesiąca blokowała swobodną żeglugę hitlerowskiej floty handlowej. Okrętom tym nie udało się w bezpośredniej akcji zadać strat przeciwnikowi. Jedynie na minach morskich, postawionych przez ORP Żbik na północ od Jastarni, zatonął 2 października, tuż po kapitulacji Rejonu Umocnionego Hel, niemiecki trałowiec M 85, zaś 22 stycznia 1940 roku duży trawler rybacki Mühlhausen PG 314. Natomiast na minie postawionej najprawdopodobniej przez ORP Wilk, która zerwała się z kotwicy i zdryfowała we wschodnią część Zatoki Gdańskiej, zatonął 7 grudnia 1939 roku niemiecki kuter rybacki Heimat.

Po odmownej odpowiedzi rządu polskiego na niemiecką propozycję przedstawioną 21 marca 1939 roku polskiemu ambasadorowi w Berlinie Józefowi Lipskiemu przez ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima Ribbentropa, dotyczącą „trwałego uregulowania” kwestii Gdańska i tzw. pomorskiego korytarza, rząd polski 23 marca ogłosił częściową mobilizację wojsk. W związku z tym na okrętach uzupełniono zapasy amunicji, paliwa i suchego prowiantu, zaś oficerom i marynarzom wstrzymano urlopy i nakazano zabrać na okręty rzeczy osobiste. Jednostki Dywizjonu Okrętów Podwodnych przebywały na licznych ćwiczeniach na Zatoce Gdańskiej i na południowych wodach Morza Bałtyckiego. Załogi zapoznawały się ze sprzętem oraz podnosiły sprawność i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach przewidywanych na wypadek wojny. Ćwiczono manewrowanie okrętem na wodzie i pod wodą, „chodzenie” na różnych głębokościach przy różnych prędkościach oraz wykonywano strzelania torpedowe i artyleryjskie do celów morskich i powietrznych. Prócz tego, okręty odbywały patrole na szlakach komunikacyjnych łączących Rzeszę z Prusami Wschodnimi oraz podchodziły w zanurzeniu do niemieckiej bazy w Piławie, gdzie przeprowadzały rozpoznanie. Od maja zaczęła obowiązywać w całej flocie sześciogodzinna gotowość.

Na wiadomość o podpisaniu niemiecko-radzieckiego układu o nieagresji, Marszałek Polski Edward Rydz-Śmigły zarządził w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku tzw. mobilizację alarmową, obejmującą 2/3 sił zbrojnych. 24 sierpnia komandor porucznik Aleksander Mohuczy, dowódca Dywizjonu, zarządził pełną gotowość bojową. Załogi okrętów w ciągu dwóch do sześciu godzin uzupełniły na jednostkach zapasy paliwa, amunicji, torped, żywności (na 42 dni) i innych środków niezbędnych do prowadzenia walki na morzu. Marynarze zobowiązani zostali do szybkiego przeprowadzenia przeglądu mechanizmów głównych i pomocniczych oraz systemów okrętowych i uzbrojenia. Poza tym, każdy pobrał znak tożsamości, czyli owalne aluminiowe płytki zawieszane na szyi (nacięte w połowie – na każdej połówce wyryty był stopień, imię, nazwisko i wyznanie). Wmontowano również detonatory i zapalniki do min i torped. Dowódcy okrętów otrzymali znaczną sumę w dolarach amerykańskich, przeznaczoną na wypadek korzystania z pomocy w portach państw obcych – okręty typu Orzeł po 9 tysięcy dolarów, natomiast typu Wilk po 7 tysięcy dolarów. Pieniądze zostały ulokowane w okrętowych kasach pancernych.

Na wypadek wojny z Niemcami, kmdr por. A. Mohuczy wraz z oficerami dowództwa Dywizjonu Okrętów Podwodnych opracował dwa warianty działań okrętów podwodnych podczas konfliktu – zaczepny i obronny. Założeniem wariantu zaczepnego było zwalczanie niemieckich okrętów, konwojów oraz pojedynczych statków transportowych na trasie: porty w Rzeszy – porty w Prusach Wschodnich. Trzy podwodne stawiacze min miały postawić zagrody minowe między Rozewiem a Bornholmem oraz w Zatoce Pomorskiej (między trawersem Świnoujścia i Oderbank), a następnie dozorować te obszary. Jeden okręt typu Orzeł miał patrolować podejście do Piławy, zaś drugi pozostawałby w rezerwie na wezwanie w rejon wykrytego konwoju nieprzyjaciela. Wariant obronny zakładał natomiast rozmieszczenie polskich okrętów podwodnych gwiaździście w sektorach wokół półwyspu helskiego i w zachodniej części Zatoki Gdańskiej, aby mogły one wykonywać ataki na okręty niemieckie (od kontrtorpedowca wzwyż) zamierzające ostrzeliwać Hel, albo podczas prób wysadzenia przez nie desantu na półwyspie. Słabą stroną tego planu były warunki hydrograficzne wód okalających Hel. Płycizny, na których miały działać polskie okręty narażały je na wykrycie przez niemieckie jednostki nawodne współdziałające z lotnictwem. Co gorsza, ów plan został przedstawiony dowódcom okrętów podwodnych dzień przed wybuchem wojny, co spowodowało, że dopiero po przybyciu do wyznaczonych sektorów zaczęli się oni zastanawiać nad sposobami wykonania postawionych przed nimi zadań. Wariant ten nosił kryptonim „Worek” i ostatecznie został zatwierdzony do wykonania przez dowódcę Floty, kontradmirała Józefa Unruga.

Według planu „Worek”, ORP Sęp miał swój sektor wyznaczony najdalej na zachód, a mianowicie od pięciu do dziesięciu mil morskich na północ od latarni morskiej Rozewie. Z sektorem Sępa sąsiadował obszar działań ORP Żbik. Były to wody na północny-wschód od Jastarni. Kolejnym sektorem był sektor ORP Ryś, który znajdował się na północny-wschód od cypla Helu. ORP Wilk miał działać w Zatoce Gdańskiej na linii Hel – ujście Wisły, natomiast ostatni okręt Dywizjonu ORP Orzeł miał operować w pobliżu Gdyni, na zachód od linii Jastarnia – ujście Wisły. Była to strefa ograniczająca swobodne manewrowanie, gdyż z jednej strony znajdowała się płytka Zatoka Pucka, zaś z dwóch kolejnych wybrzeże.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO nr specjalny 4/2016

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter