Operacja Azul – pierwszy etap wojny na Południowym Atlantyku
Krzysztof Kubiak, Łukasz Mamert Nadolski
Przyczyny podjęcia przez argentyńską juntę decyzji o zajęciu Wysp Falklandzkich były przedmiotem wielu analiz. Większość autorów zgodna jest, co do tego, że było to desperackie usiłowanie rozwiązanie problemów wewnętrznych, poprzez agresję zewnętrzną.
Argentyna była po II wojnie światowej państwem nękanym permanentnymi kryzysami politycznymi, które w połączeniu z populistycznymi eksperymentami Juana Perona i jego sukcesorów doprowadziły do załamania ekonomicznego tego zasobnego w okresie międzywojennym i dynamicznie rozwijającego się kraju. Ostatnim – przed wybuchem wojny falklandzkiej – aktem dramatu zamożnego ongiś państwa – było obalenie przez armię sprawującego tymczasowo władzę prezydencką, złożoną przez Marię Estelę (Ezabelitę) Peron, przewodniczącego Senatu, Ítalo Argentino Lúdera w październiku 1975 roku. Wojskowym udało się, w następstwie drakońskich oszczędności budżetowych, ograniczyć inflację z około 450% w roku 1976 do 120% w 1982 roku. Zapłacono za to wzrostem zadłużenia zagranicznego z 11 do 36,5 mld USD, recesją (w 1981 roku poziom produkcji spadł o 6,1%) i bezrobociem sięgającym 12%.
Bezpośrednie rządy generałów miały też drugą stronę. Był nią bezprzykładny terror polityczny. Machina represji uruchomiona w celu zwalczania lewackiej partyzantki miejskiej, monteneros, pochłonęła kilkanaście tysięcy ofiar. Początek roku 1982 przyniósł zaś poważne ostrzeżenie dla wojskowej junty i stojącego na jej czele generała Leopoldo Galtieri. 30 marca w Buenos Aires wyszło na ulice kilkadziesiąt tysięcy robotników wezwanych przez liderów związkowych. Wojsko i policja rozpędziły, co prawda demonstrantów (2000 osób zatrzymano), lecz wydarzenia świadczyły o postępującej konsolidacji opozycji i fiasku polityki stanu wyjątkowego. W tej sytuacji junta rozpoczęła poszukiwanie czynnika, który z jednej strony odwróciłby uwagę społeczeństwa od piętrzących się problemów wewnętrznych, zaś z drugiej doprowadził do zjednoczenia obywateli wokół sprawującej władzę ekipy. Odzyskania spornych, symbolicznie przy tym bronionych wysp, zdawało się spełniać nakreślone wyżej wymogi.
Tak genezę zajęcia wysp wspomina późniejszy gubernator Falklandów, generał brygady Mario Menendez:
Na przełomie 1981 i 1982 roku, a więc po odsunięciu przez generała Leopoldo Galtieri piastującego dotąd urząd prezydenta generała Roberto Violi, na fotel ministra spraw zagranicznych powrócił Nicanor Costa Méndez. Wydaje się, że to on był głównym orędownikiem tezy, że w przypadku zbrojnego zajęcia Malwinów Brytyjczycy nie będą walczyć i w końcu zdołał do tego przekonać Galtieriego. Było to o tyle łatwe, że reakcje Londynu na incydenty rozgrywające się na Południowej Georgii były bardzo wstrzemięźliwe. Wcześniej Brytyjczycy nie podjęli żadnych działań po założeniu przez nas stacji na Southern Thule. Koncepcję zbrojnego zajęcia wysp bardzo silnie forsował też dowódca marynarki, admirał Jorge Anaya. To właśnie oni – Méndez i Anaya – mocno „pracowali” na Galtierim w kwestii Malwinów. Później dowiedziałem się, że całe plany zajęcia Malwinów i Georgii powstały w dowództwie marynarki, pod bezpośrednim kierownictwem wiceadmirała Lombardo. Kluczowe decyzje zapadały jednak w bardzo wąskim gronie.
Przygotowania
Argentyński proces planistyczny związany z lądowaniem na Falklandach rozpoczął się na początku stycznia 1982 roku. Pracami kierował dowódca marynarki wojennej, wiceadmirał Juan José Lombardo, wojska lądowe reprezentował generał Osvald Garcia (dowódca 5. Korpusu Armijnego), zaś lotnictwo generał brygady Sigfrido Plessel, (zastępca szefa sztabu wojsk lotniczych). Pierwotna wersja planu zakładała błyskawiczne opanowanie wysp przez około 3000 żołnierzy, spacyfikowanie zajętego terytorium i pozostawienie tam symbolicznego garnizonu liczącego około 500 wojskowych żandarmów. Rozważano wysiedlenie (za rekompensatą finansową mieszkańców wyrażających taką wolę i zastąpienie ich argentyńskimi osadnikami, ale zamiary te nigdy nie doczekały się krystalizacji). Później liczebność garnizonu zwiększona została do pułku piechoty i kompanii inżynieryjnej. Jednocześnie zmniejszono liczebność wojsk desantu, gdyż organizacja grupy operacyjnej o pierwotnie zakładanej liczebności była po prostu zbędna.
Argentyńczycy dysponowali względnie dokładnymi danymi rozpoznawczymi dotyczącymi Falklandów. Prywatna firma z kontynentu prowadziła tam prace związane z budową pasa startowego, samoloty państwowej linii lotniczej Líneas Aéreas del Estado (LADE), której operatorem były wojska lotnicze utrzymywały stałe połączenie między wyspami, a kontynentem (w Port Stanley rezydował od czterech lat, jako przedstawiciel firmy, oficer argentyńskich wojsk lotniczych Hector Gilobert). Placówkę otwarto w następstwie zawarcia porozumienia z Buenos Aires (1971 rok) traktującego o uruchomieniu stałej komunikacji lotniczej oraz łączności radiotelefonicznej między wyspami a kontynentem. Według późniejszej relacji gubernatora Hunta personel placówki wykonywał zadania rozpoznawcze na rzecz argentyńskich sił zbrojnych. Ponadto – by wykazać elastyczność i dobrą wolę – Brytyjczycy wyrazili na początku lat osiemdziesiątych zgodę na odwiedzenie Falklandów przez liczną (około 100 osób) grupę argentyńskich „ekologów i przyrodników”. Wydaje się, że właśnie tym sposobem dowództwo argentyńskie pozyskało materiał rozpoznawczy o nieocenionej wprost wartości. Administracja falklandzka okresowo czarterowała argentyński transportowiec wojskowy Isla de los Estados.
W połowie marca 1982 roku pełną parą ruszyły argentyńskie przygotowania do operacji Azul (taki bowiem kryptonim otrzymały działania na Południowym Atlantyku, na które składała się operacja Rosary – czyli „wyzwolenie” Malwinów i operacja Alfa – zajęcie Nowej Południowej Georgii). W połowie marca 1982 roku wydzielone do udziału w operacji Azul okręty i pododdziały wojsk lądowych rozpoczęły koncentrację oraz okrętowanie stanów osobowych i sprzętu. Wybór czasu rozpoczęcia działań nie był przypadkowy. Na półkuli północnej rozpoczynała się zima. W rejonie subarktycznym oznaczało to występowanie silnych sztormów (w ich trakcie wysokość fal dochodziła do 10-12 metrów), częstych zadymek śnieżnych i gwałtownych opadów lodowatego deszczu lub deszczu ze śniegiem. Argentyńczycy mogli więc sądzić, że wobec pogarszania się warunków hydrometeorologicznych ewentualna reakcja brytyjska nastąpi dopiero wiosną.
Pełna wersja artykułu w magazynie[nbsp MSiO Nr Specjalny 1/2016