Operacja Furia, sezon pierwszy

Operacja Furia, sezon pierwszy

FRAG OUT! Team

W ostatnim czasie coraz częściej w kalendarzu zawodów strzeleckich pojawiają się imprezy przeznaczone dla wszystkich wariatów, którzy lubią sobie utrudniać życie i bawić w „niedzielnych komandosów”, a więc strzelają w mundurach, hełmach i kamizelkach.

Takimi zawodami, zorganizowanymi w formule ITS, była pierwsza edycja Operacji Furia, która odbyła się w dniach 25-26 września na strzelnicy Czacz, niedaleko Poznania. Sam obiekt dopiero raczkuje, bo powstał stosunkowo niedawno jako rozwinięcie poligonu paintballowego i trzeba przyznać, że kroi się obiekt z potencjałem. Nie jest może bardzo duży, ale z dużymi możliwościami, dysponujący sześcioma osiami (pięć o długości 50-100 m oraz jedna mająca około 200 m długości), z których najdłuższa jest na tyle szeroka, ze daje możliwość jeżdżenia samochodem, co organizatorzy skrzętnie wykorzystali.

W zawodach wzięło udział 51 zawodników, którzy startowali na trzech torach o różnym stopniu komplikacji. Startujących podzielono na dwie grupy, rozdzielone na dwa dni zawodów. Wynikało to ze stopnia skomplikowania torów, które charakteryzowały się mnogością celów, co z kolei wydłużało przebiegi i bardzo przedłużało czas resetu torów i to pomimo dość licznej i sprawnej obsługi.

Wymogiem startu w zawodach było wyposażenie zawodnika w obowiązkową kamizelkę balistyczną – płyty mogły być treningowe, ale całość musiała mieć odpowiednią masę – a także ochronę głowy, którą mógł stanowić hełm lub kask (nie było wymogu masy czy odporności balistycznej). Czyli idealna impreza dla każdego „niedzielnego komandosa”.

Tory również nie miały wiele wspólnego z tym, co widzimy na zawodach „czysto sportowych” i chyba jedyną częścią wspólną były tarcze IDPA oraz gongi i popery. Poza tym wszystko aż ociekało taktycznością.

Tory przedstawiały się następująco (nie podajemy kolejności, bo nie pamiętamy, po prostu szliśmy tam, gdzie nam kazano i robiliśmy to, co wynikało z opisu toru):

–        zawodnik zaczyna z postawy stojącej, z nieprzeładowaną bronią z podpiętym magazynkiem (długa i krótka), na sygnał przyjmuje postawę leżącą i ostrzeliwuje gong ustawiony na około 170 m, następnie zabezpiecza broń i zmienia stanowisko, gdzie z postawy klęczącej (z oparciem broni o przeszkodę lub bez) ostrzeliwuje dwa cele IDPA po trzy strzały do każdego (z ocenianymi strefami). Następnie rozładowanie broni i bieg do HUMVEE, gdzie zajmuje miejsce na pace. Pojazd rusza i po minięciu znaku sędzia podaję komendę do otwarcia ognia – osiem tarcz IDPA (30-40 metrów), po trzy strzały do każdej, bez oceniania stref trafienia, podczas ruchu pojazdu, z zachowaniem kątów bezpieczeństwa. Następnie pojazd zatrzymuje się – zawodnik rozładowuje karabinek i wyjmuje pistolet, z którego ostrzeliwuje cztery tarcze IDPA po trzy strzały (oceniane strefy trafienia). I koniec. Oczywiście kary za missy, kary za strefy i możliwa kara za rezygnację z ostrzelania gonga na początku;

–        zawodnik zaczyna „śpiąc” na pryczy w pasie i rękawiczkach – pozostały sprzęt i broń leżą na stole. Na sygnał wstaje i biegnie 60 m po kilkunastokilogramowy worek, który musi przynieść na miejsce startu. Teraz może się ubrać w sprzęt i pobrać broń, a następnie „czyści pomieszczenia” - na jednej osi z karabinkiem, na drugiej z pistoletem. Utrudnieniem są kolory celów (czerwony 3 strzały, zielony 2, żółty 1, biały – no shoot). Możliwa kara za rezygnację z biegu z workiem;

–        zawodnik zaczyna w samochodzie, na miejscu kierowcy, karabinek (rozładowany) na tylnym fotelu. Na sygnał wychodzi z pojazdu przez drzwi pasażera, pobiera broń i ostrzeliwuje trzy tarcze IDPA (trzy strzały, oceniane strefy) z tyłu pojazdu, kolejne trzy z przodu (w obu przypadkach około 30 metrów) i plate rack (około 50 m) zza błotnika. Co ważne – w każdej strefie zawodnik, broń lub wyposażenie musiało mieć kontakt z karoserią, bo jak nie, to za każdy strzał procedura. Dalej rozładowanie broni, przewieszenie na pasie i bieg około 20 m do miejsca, z którego z pistoletu ostrzeliwał plate rack, potem znowu 15 m biegu i kolejny plate rack. Rozładowanie broni, schowanie do kabury i bieg z powrotem, na drugą oś, gdzie zaczyna od czołgania pod przeszkodą na długości jakichś 12 metrów. Potem strzelanie zza zasłony – celami są cztery tarcze w samochodzie i obok, które należy ostrzelać po trzy strzały (oceniane strefy trafienia), po dwie tarcze z silnej ręki i dwie ze słabej. Dalej krótki marsz i ostrzelanie dwóch tarcz IDPA (znowu strefy oceniane) w odległości około 7 metrów, a następnie nine-hole (ograniczone do sześciu dziur), z którego należało zdjąć sześć poperów (po jednym z każdej dziury) stojących około 50 m od zawodnika. Znowu bieg na kolejną oś i strzelanie ze strzelby do sześciu poperów (około 10-12 m) i sześciodziurowy nine-hole z pistoletu (odległość około 15-17 m), podbiegnięcie, ostrzelanie z pistoletu trzech tarcz IDPA w ruchu (po trzy strzały, punktowane strefy). I koniec. Kary za dodatkowe przestrzeliny w celach w samochodzie, missy i strefy.

Niby z opisu nie wygląda to na trudne, ale na żywo nie okazywało się takie proste, zwłaszcza dla naszej ekipy 50+ ;).

Strzelanie na wysiłku, na bezdechu i w sprzęcie nie jest proste – zwłaszcza, jeśli najczęściej trenujesz bez sprzętu albo trenujesz statycznie. Tutaj okazywało się, że wysiłek utrudnia nie tylko złożenie się do strzału i celne strzelanie, ale w ferworze walki ułatwia popełnienie błędów, które były srogo karane. I nie chodzi tu o naruszenie zasad bezpieczeństwa, bo te były przestrzegane przez zawodników i sędziowie nie musieli nikomu wlepiać DQ za kąty ND czy inne wyczyny, zresztą konstrukcja torów i obowiązkowe rozładowywanie broni przed zmianą osi czy wejściem do pojazdu lub wyjściem z niego minimalizowały do granic możliwości możliwość wystąpienia niebezpiecznej sytuacji w dynamiczny i niełatwych zawodach. I za to szacun ogromny dla organizatora. Wysiłek powodował pomyłki na torach z kolorowymi celami, gdzie trzeba było pamiętać, ile razy do czego walimy. Zdarzało się też ostrzelanie tarcz zbyt wieloma pociskami. Skutecznie utrudniał ponadto strzelanie z pojazdu w ruchu, który choć szybko nie jechał, to jednak wymuszał na zawodniku spięcie się, bo jak zawodnik się nie spiął, a tarcza weszła w kąt zabroniony, to po jabłkach. Niektórzy spinali się za bardzo i pudłowali, co też miało znaczne przełożenie na miejsce w klasyfikacji.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2021

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter